Rozdział 4

235 6 3
                                    

Minęło kilka dni od sytuacji na łące. Nadal nie miałam pewności czy moje przemyślenia na temat Cullen'ów okazały się prawdziwe. Chciałabym kogoś o to kogoś zapytać, ale nie wiem czy ktokolwiek będzie coś wiedział. Dzisiaj miałam wolne dlatego postanowiłam ponownie wybrać się na spacer do lasu. Tym razem nie działy się żadne dziwne sytuacje. Kiedy wróciłam do domu przed moim domem stał Carlise. Kompletnie nie wiedziałam dlaczego. Podeszłam do niego

- Co ty tu robisz? - zapytałam spokojnie, chociaż w głowie nadal miałam obraz sprzed kilku dni

- Chciałbym Cię przeprosić za tą sytuację na łące - powiedział Carlise

- Wejdzmy do środka i porozmawiamy - powiedziałam, otwierając drzwi z zamiarem wejściem do środka ale on złapał mnie za rękę i w szybkim tempie znaleźliśmy się na łące gdzie przekonałam się kim jest - Jesteś niewiarygodnie szybki i silny. Masz bladą i niesamowicie zimną skórę. Twoje oczy zmieniają kolor. A czasem mówisz jakbyś był z innej epoki. Nic nie jesz ani nie pijesz. Nie wychodzisz na słońce - wyjaśniłam swoje spostrzeżenia - Ile masz lat? - zapytałam spokojnie 

- 30 - odpowiedział Carlise ze stoickim spokojem 

- Od jak dawna masz 30 lat? - zapytałam, siląc się na spokój 

- Od jakiegoś czasu - odpowiedział, patrząc na mnie 

- Wiem kim jesteś - powiedziałam po chwili ciszy między nami 

Carlise podszedł do mnie od tyłu i stanął blisko mnie 

- To powiedz to na głos - powiedział, nadal będąc za mną - No powiedz to- powiedział, nie mogąc znieść ciszy 

- Jesteś wampirem - opowiedziałam drżącym głosem 

- Boisz się? - zapytał, nadal nie ruszając się z miejsca gdzie stał, tak samo ja

- Nie - odpowiedziałam

- To zadaj podstawowe pytanie - poprosił Carlise, nie ruszając się - Czym się żywimy? - zapytał mnie 

- Nie skrzywdzisz mnie - powiedziałam, bo nie znałam odpowiedzi 

Po krótkiej chwili ciszy złapał mnie za ramię i zaczął mnie prowadzić w tylko sobie znanym kierunku 

- Dokąd idziemy? - zapytałam, z delikatnym strachem w głosie 

- Na wzgórze, ponad chmury. Musisz zobaczyć jak wyglądam w słońcu - powiedział i po chwili Carlise wziął mnie na plecy i dzięki swojej szybkości po dłuższej chwili byliśmy na wzgórzu ponad chmurami gdzie jedynie przedzierały się promienie słoneczne. Kiedy dotarliśmy tam odstawił mnie ziemię i poszedł w stronę gdzie było słońce - Dlatego nie wychodzimy na słońce. Ludzie zorientowaliby się - powoli rozpoznał guziki od swojej koszuli i powoli odwrócił się w moim kierunku 

Kiedy stał w słońcu jego twarz i delikatnie odkryta klatka piersiowa mieniły się pod wpływem słońca 

- Jak diamenty - powiedziałam, nie mogąc oderwać od niego wzroku - Jesteś piękny - powiedziałam, nie panując nad tym co mówię, ale powiedziałam to co myślałam i widziałam 

- Piękny? - zadrwił sonie z moich słów - To skóra zabójcy - powiedział Carlise, zapinając swoją koszule i schodząc ze wzgórza, poszłam za nim - Jestem zabójcą - powiedział

- Nie wierzę - odpowiedziałam, cały czas idąc za nim 

- Bo wierzysz w pozory, ale to mój kamuflaż. Jestem najniebezpieczniejszym drapieżnikiem na Ziemi. Wszystko we mnie ma Cię do mnie przyciągać - mój głos, moja twarz, a nawet mój zapach. Chociaż nie wiem po co - powiedział Carlise i po chwili znalazł się na pobliskiej skale - Przecież mnie nie prześcigniesz! - krzyknął ze skały i po chwili całkowicie straciłam go z oczu, żeby zobaczyć go za sobą - Przecież mnie nie pokonasz - powiedział, łapiąc za wystający konar drzewa i rzucając go daleko przed siebie - Jestem maszyną do zabijania - dodał po chwili już spokojniejszym głosem 

Szpitalna miłość na wieki - Carlise Cullen i Kate Murphy [ZAWIESZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz