#9

164 4 0
                                    

Jechaliśmy przez prawie pół godziny mijając dzielnice, w których nigdy nie byłam, lasy i łąki. Mogłam obserwować stado koni mieszczących się w zagrodzie pobliskiego farmera. Od zawsze bałam się tych zwierząt. Budziły we mnie lęk. Pamiętam jak będąc małą dziewczynką byłam na wycieczce klasowej. Jedną z atrakcji była przejażdżka na koniu. Na widok - wtedy kolosalnego zwierzęcia - rozpłakałam się na tyle mocno, że mama musiała uspokajać mnie do końca wycieczki.
Później inne dzieci nazywały mnie Beksa Grace.

"Hej Bekso nie boisz się, że masz konia pod łóżkiem?" *śmiechy*

"Hej Beksa Grace spójrz mam zeszyt w koniki, nie będziesz płakać?"

"Spokojnie Pani Mispon Grace płacze tylko jak widzi konie nic jej nie będzie"

Beksa Grace. Beksa Grace. Beksa Grace.

Zamrugałam oczami.
Z zamyśleń wyrwała mnie czyjaś dłoń, spoczywająca na moim ramieniu. Czułam jak kciukiem lekko przejeżdża przez moje włosy. To Harry.

- Dojechaliśmy - powiedział cicho jak gdyby bał się, że jeśli powie głośniej, przestraszy mnie.

Przez krótką chwilę obserwowałam jego każdy ruch. Jak zabiera dłoń. Wyjmuje kluczyki ze stacyjki. Nerwowo stuka palcami o swoje uda, czekając aż w końcu się ruszę. Sięga po klamkę i wychodzi z samochodu. Trzask drzwi przywraca mnie do żywych.

Może to był zły pomysł? Co jeśli żałuje tej propozycji?
W końcu jednak wzięłam głęboki oddech i wyszłam z tego przeklętego auta. Nieco za mocno trzasnęłam drzwiami, co spotkało się z pytającym spojrzeniem mężczyzny.

- Wszystko w porządku? - spytał kiedy udało mu się znaleźć właściwy klucz mieszkania.

- Tak - odpowiedziałam cicho i widząc jak lustruje mnie wzrokiem, posłałam mu lekki uśmiech - Wszystko okej.

Wchodząc do mieszkania, od razu w oczy rzuciły mi się sterty porozrzucanych ubrań i książek. W pomieszczeniu panował niezły bałagan. Właściwie tak sobie wyobrażałam stan jego mieszkania. Na wprost znajdowała się kuchnia, zdobiona ceglaną ścianą. Kuchnia indukcyjna, starty blat i duża lodówka. Po lewo salon, pośrodku którego widniał ogromny telewizor i ps5. Szara rozkładana kanapa i mały czarny stolik, na którym stał kubek niedopitej kawy (pomijając poplamione papiery i stare notesy)
Wchodząc wgłąb mieszkania, udało mi się dojrzeć sypialnię. Duże łóżko, o dziwo pościelone, szafka nocna i szafa. Podejrzewałam, że łazienka była za jednymi z zamkniętych drzwi.

Szczerze wolałam tam nie wchodzić. Myśl o znalezieniu zużytego kondoma jakoś mi nie siedziała.

Moją uwagę przykuła mała komoda, na której mieściły się najróżniejsze powieści, książki naukowe i durnostojki. Jedna spodobała mi się najbardziej. Była to figurka małego fioletowego misia. Wzięłam przedmiot do ręki i z uśmiechem zaczęłam obracać go w dłoni.

- To Ben - wzdrygnęłam się. Kompletnie zapomniałam o obecności mężczyzny. Zdezorientowana utkwiłam na nim wzrok

- Moja ulubiona figurka. Nie wiem czy wiesz, ale kiedyś sprzedawano pseudo przedmioty kolekcjonerskie w czasopismach. Jako dzieciak było to dla mnie serio super i co sobote, kiedy była nowa dostawa, trułem rodzicom dupe o pięć dolarów. Byłem taki szczęśliwy kiedy udawało mi się zdobywać co trochę to nową figurkę. W końcu jednak po prostu mi się znudziło - powiedział beznamiętnie - Żal mi tylko tych straconych dolarów, o które żebrałem - zaśmiał się gorzko i wziął ode mnie Bena - Został mi tylko on.

Odłożył figurkę na miejsce i poszedł do salonu. Udałam się za nim.
- Chcesz coś do picia? - zapytał zanim usiadł na kanapie. W odpowiedzi pokręciłam przecząco głową.

You Are My Pretty Little Secret - Teachers pet [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz