Kwiaty i rozpacz

346 14 8
                                    

-Leo?? Co ty tu robisz?
- No, chyba wolno mi odwiedzić Hailie.
Zaśmiałam się.
-Wow ,Leo to dla mnie??- Zapytałam gdy podał mi kwiaty.
- Tak, ale przyniosłem ci to z innego powodu.
- Zamieniam się w słuch.
- Spodobała mi się Liza. Pomożesz mi ją poderwać?
- Co?
- Wiesz tak się namyśliłem ,że chyba jej wyznam jednak miłość.
Pomożesz?
-Co ,przecież mieliśmy być razem. A w sumie to jesteśmy. Lub teraz nie...
- No, to mów co mam zrobić.
- Co ty sobie myślisz ,że ja ci teraz dam rady?! Wyjdź! Zejdź mi z oczu. Nie chce ciebie widzieć!
Leo się wachał ,ale opuścił sale.

Miałam niedługo wychodzić ze szpitala ,a on takie sceny wyprawia?! To w ogóle nie było fajne. Ani trochę.
I po co mi te kwiaty??? Położyłam je na stolik nocny nie dbając oto ,że zaraz mogą zwiędnąć.

Zdecydowałam się popłakać. I tak nie ma żadnego teraz brata więc może nikt nie wejdzie. Wpatrywałam się w brudny biały sufit.
Już nie chciałam płakać ,bo mi się nie chciało. No bo w sumie po co tracić łzy na jakiegoś idiotę?

Zaczęłam liczyć do stu nadal się wpatrując w tą brzydką biel.
Ściany były okej ,ale sufit nie zbyt.

Na moje nieszczęście po chwili  wszedł Dylan. I oczywiście zauważył ,że jestem cała, czerwona więc zapytał.
-Płakałaś?
- Nie, coś ty eee...wydaje ci się.
- Dobra, dziewczynko gadaj. Niestety ,ale zabawie się w Vincenta i powiem ,że nie lubię kłamstwa.
Jak kurde ciebie łatwo oszukać. Ale mu tego nie powiedziałam.
- Yy, wydaje ci się.
- No mów, bo się wkurw..wkurze.
- No dobra, Leo mnie zdradził.
- Jak to kurw1 zdradził ,przecież nie jesteś z nim?!
- No ,byliśmy ,ale to chwilę bo przyszedł tutaj dał mi to.- Wskazałam na kwiaty .- I się mnie zapytał czy dam mu rady jak poderwać...L-Lize.
- A to skurwys*yn . Ja już sobie z nim porozmawiam z tym jebańc3m.
Po ciągnęłam nosem.
- A tak ogólnie to się dobrze czujesz?
Pokiwałam głową.
- Dobra , kurw1 lecę do tego dekla jeban3go kurw1.
Bardzo rzadko się zdarza ,że przeklina tak naraz.
No dobra może nie tak rzadko ,a często.

Dylan wyszedł nawet nie chciało mi się go powstrzymywać.
Zamknęłam oczy i chciałam pójść spać. Lecz usłyszałam otwieranie drzwi. I był to Adrien Santan...
- Dzień dobry ,Hailie Monet.
- Dzień dobry.
- Jak się czujesz?
- Może być.
I po chwili Liza.
- Adrienie ,szukałam cię.
- Tu ,dopiero przyszedłem skarbie.
Zaraz chwila czy właśnie Adrien powiedział na Lize skarbie??
- Czekaj....Adrien ty możesz mówić na Lize skarbie?
- No ,jesteśmy razem .- Zaśmiała się Liza.
- I możecie być ?
- Tak.- Odpowiedział Adrien.

Nie wiem dlaczego ,ale poczułam się zazdrosna o Adriena.
Jak ja go nawet nie kocham...
A co jeśli jednak??
Nie to napewno nie prawda.
- Dobra ,możecie wyjść bo chce pobyć samej.
Pokiwali głowami i wyszli.

Znowu poczułam się samotna ,ale nie chciałam ich oglądać jak są razem. To takie nie sprawiedliwe.

Dobra stop. Jestem tu sama to może zabawie się w szpitalu.
Założyłam sobie fioletową bluzę Shane'a wzięłam takisy.
Bo takie znalazłam i napisałam do Shane'a

Ja: Shane wpadasz do mnie.
Shane: Tak ,a co chcesz robić
Ja: Obejrzymy bajki i zjemy chipsy

Shane: Zaraz czy ty masz moją bluzę którą szukam już ponad pół roku?Ja: Zgadza się fajna jest Shane: Nie ważne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Shane: Zaraz czy ty masz moją bluzę którą szukam już ponad pół roku?
Ja: Zgadza się fajna jest
Shane: Nie ważne. Ale mała nie jedz tych chipsów są za ostre przyniosę lepsze.
Ja: ok to czekam

                                 

Moja młodsza siostra// rodzina monet historia wymyślona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz