Rozdział I

152 9 0
                                    

Deszczowy dzień. Niekończąca się ulewa zapanowała nad całym miastem. Krople znajdujące się najbliżej mojej osoby osadzały się na szybie autobusowego okna, aby za chwilę spłynąć po jej powierzchni. Muzyka dobywająca się ze słuchawek nie zdołała zagłuszyć łoskotu deszczu uderzającego w okno.

W pewnym momencie odwróciłam głowę, odrobinę znudzona widokiem na zewnątrz. Usiadłam prosto, spoglądając automatycznie przed siebie. Nieświadomie oraz jednocześnie nie mając w tej czynności żadnego celu, spoglądałam na twarze obcych znajdujących się w autobusie wraz ze mną. Nie spodziewałam się jednak, iż natychmiastowo nawiążę z kimś kontakt wzrokowy. Oczy młodego, ciemnowłosego mężczyzny skupiały się na mnie z niezwykłą intensywnością. Nie zważał na to, że został przyłapany na beztroskim oraz zawziętym wpatrywaniu się we mnie. Zdawał się śledzić każdy mój ruch. Moje spojrzenie nie zawstydziło go ani trochę. Kierowana dziwnym przypływem ciekawości, nie spuszczałam mężczyzny z oczu. Ta chwila przypominała swego rodzaju bitwę, której z nieznanych mi powodów nie chciałam przegrać.

- Panienko - usłyszałam wnet nad sobą skrzeczący głos, który wyrwał mnie z transu. Pochylona nade mną kobieta mogła mieć około siedemdziesięciu lat, o czym świadczyły siwe kosmyki jej włosów oraz zmarszczki obsypujące całą twarz staruszki.

- Naprawdę nie masz serca. - kontynuowała. - Nad tobą stoi stara kobieta, która...

Nie czekając aż dokończy zdanie, bez słowa wstałam z miejsca przewracając oczami i nie skrywając rozdrażnienia.

"Wystarczyło grzecznie poprosić" - pomyślałam nieco wzburzona.

Nacisnęłam przycisk regulacji głośności dźwięku, puszczając głośniej muzykę w słuchawkach. Skierowałam się na tyły środka transportu. Wolną ręką chwyciłam poręcz zajmując pozycję stojącą. Ani razu nie spojrzałam na kobietę.

Wysunęłam rękę przed siebie, aby złapać kolejną poręcz. Ukradkiem zerknęłam w stronę wcześniej widzianego nieznajomego. Nadal nie przestawał mnie obserwować.

Nagle straciłam równowagę przez gwałtowne szarpnięcie. Autobus zderzył się z równie potężnym pojazdem. Został pchnięty w bok z ogromną siłą. Byłam przygotowana na bliskie spotkanie z posadzką. Jedyne co zdążyłam zrobić to zamknąć oczy ze strachu.

- Znowu miałaś ten sen? - pisnęła zaskoczona Sydney. Blondynka spojrzała na mnie z niedowierzaniem, odrywając się od glinianego odlewu, nad którym właśnie pracowała . - To chyba trzeci raz, kiedy mi o nim opowiadasz.

- Dokładnie trzeci – odpowiedziałam.

- To naprawdę dziwne - dodała po sekundzie, odgarniając niesforne kosmyki z czoła. Badała moją reakcję, nie przestając wpatrywać się we mnie.

- Nie wiem co o tym myśleć... - westchnęłam, przerzucając wzrok z przyjaciółki na moją rzeźbę, nie odrywając się od dłuta.

Zgodnie z wymogami wykładowcy pracowałyśmy nad rzeźbionym popiersiem, który powinien przedstawiać twarz z profilu.

Ten rodzaj zadania wyjątkowo mi odpowiadał dzisiejszego dnia zważając na okoliczności. W mojej głowie tkwiła wyraźna i szczegółowa inspiracja do odwzorowania.

- Jestem ciekawa jednej rzeczy – zagaiła ponownie Sydney.

-Hm? - mruknęłam, ponownie patrząc na blondynkę.

- Facet z tego snu. - zaczęła – To jest zawsze ta sama osoba?

Bez słowa skinęłam głową.

- Za każdym razem. Wszystko się powtarza bez zmian. Okoliczności, ludzie, te same emocje. Najdziwniejsze jest to, że go nie znam, a mimo wszystko pamiętam jego twarz tak dokładnie, jakbym kiedyś go widziała.

Fate's IllusionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz