Rozdział IV

87 3 0
                                    

Słońce przybrało kształt krwawo-czerwonego okręgu zatopionego w gęstwinie ciemnych drzew. Pomarańczowa poświata próbowała dostać się do pokoju przez zasunięte rolety.

- Chyba już czas na mnie- odparłam - Chcę wrócić do domu jeszcze przed nocą.

Odrzuciłam z siebie koc, którym byłam przykryta razem z Sydney.

- Też będę się zbierać. Jutro z rana wyjeżdżamy - dodał Sam.

Oboje zabraliśmy swoje rzeczy i stanęliśmy przy drzwiach.

- Dzięki, za ratunek - głos Sydney wydawał się nieśmiały.

- Pogotowie kacowe zawsze do usług - chłopak dotknął dwoma palcami czoła i wykonał gest, który miał przypominać salutowanie.

Zaczęłyśmy chichotać.

- To udanej imprezy i powodzenia z rodzicami - zwróciła się do nas dziewczyna.

- Dzięki - powiedzieliśmy niemalże w tym samym czasie.

- Tobie też powodzenia z nadrabianiem zaległości - powiedziałam w pośpiechu - Nie wiem, jak poradzisz sobie z widokiem półnagiego Sama. Sam na sam w sali - nie umiałam powstrzymać uśmiechu.

- Dzięki... Chwila, co? - ta informacja tak mocno w nią uderzyła, że nie była w stanie panować nad mimiką.

Wiedziałam, że jedyną rzeczą, o której myślał teraz Sam, jest ewakuowanie się z mieszkania Sydney. Nie zważając na konsekwencje, szybko przycisnęłam klamkę od drzwi i z całej siły pociągnęłam do siebie. W ułamku sekundy znalazłam się z chłopakiem na schodach. Zbiegaliśmy z prędkością światła. Rozemocjonowana blondynka stanęła przy barierce wykrzykując do nas słowa, których nie byliśmy w stanie już usłyszeć.

Zdyszani popchnęliśmy drzwi budynku. Stanęliśmy na środku chodnika.

- Poważnie? Musiałaś o tym wspomnieć?- wybrzmiał pretensjonalnym głosem.

- I tak by się dowiedziała. Daj sobie trochę luzu. - poklepałam go po plecach.

- Wracaj lepiej do domu. - nie czekając na moją odpowiedź, odwrócił się plecami i zaczął iść w przeciwną stronę.

- Chyba się nie gniewasz, co? - krzyknęłam do niego.

Jedyny gest na jaki było go stać to pomachanie ręką na odchodne. Nawet jeśli był zły, to wiedziałam, że długo to nie potrwa. W tym byliśmy identyczni. Szybko dawaliśmy się ponieść emocjom, ale równie szybko wracaliśmy do równowagi. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam przed siebie. Podłączyłam słuchawki do telefonu i oddałam się nastrojowi muzyki, współgrającej z otaczającą mnie porą.

W ciemności, która pochłonęła już miasto mogłam dostrzec jedynie kontury wysokich budynków. Światła latarni tworzyły z ulicy rozciągający się jasny dywan, który w oddali mieszał się czeluścią budowli. Poza tym, nie widziałam nic prócz stada diamentowych gwiazd usianych na szafirowym niebie. Pejzaż przytłaczał swoim bezmiarem, powodując uczucie osamotnienia.

Z zamyślenia wyrwała mnie wibracja telefonu. Na ekranie wyświetliła się wiadomość od nieznanego numeru.

"Cześć. Wybacz, że odzywam się dopiero teraz. Co ty na to, żebyśmy się spotkali w kawiarni Seeside o 15:00? Tej na ulicy Venice. Niedaleko starych kamienic.

A."

Serce przyspieszyło mi na widok wiadomości, której adresatem był Adrien.

"Pewnie, pasuje mi." - odpisałam

Po niedługiej chwili dostałam odpowiedź

"Mam nadzieję, że w ostateczności nie zostawisz mnie tam samego ;)"

Fate's IllusionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz