Rozdział XII

72 3 0
                                    

- Co ja właściwie wyrabiam... - szepnęłam do siebie. Oparłam ramiona na balustradzie balkonu, spoglądając w dal. Słońce już dawno zdążyło zajść i przywieść ze sobą wieczorne niebo. Minęło kilka godzin, odkąd Chris w złości wyszedł z mieszkania. Mimo to, wciąż czułam jego zapach. Był całkowicie wtopiony w materiał męskiej bluzy, która w dalszym ciągu przykrywała moje barki. Ocieplała moje ciało przed chłodnym powietrzem. Mróz na dworze przypominał wnętrze labiryntu. W tym momencie był czymś, czego potrzebowałam. Zaczynał otrzeźwiać moją głowę.

Przyglądałam się pobliskiej ulicy łudząc się, że być może wypatrzę Chrisa na jednym z okolicznych chodników. Nic takiego się nie wydarzyło.

Zostałam. Nie odważyłam się wystawić nawet czubka nosa za drzwi wyjściowe. Po położeniu dłoni na klamce, od razu ją cofnęłam.

Wiele wątpliwości zaprzątało moje myśli, ale musiałam przyznać przed sobą jedno - przy Chrisie czułam się bezpiecznie.

Oczekiwania mijały w napięciu i stresie przybierającym na sile. Wyrzuty sumienia krążyły po zakamarkach głowy.

Moje serce zadrżało, gdy usłyszałam dźwięk otwierania frontowych drzwi.

Gdy znajoma sylwetka wyłoniła się zza ściany, podenerwowanie wypełniło mnie od środka.

Niemal natychmiast złapaliśmy kontakt wzrokowy. Chris sprawiał wrażenie nieco zaskoczonego. Czyżby przypuszczał, że ucieknę?

Bez dalszej zwłoki podszedł do mnie pewnym krokiem. Gdy znalazł się tuż obok, wyprostowałam się machinalnie.

- Jednak zostałaś. - zaczął, nie zaszczycając mnie wzrokiem. Był spięty. Atmosfera pozostała niezmienna. Wciąż ciężka i gęsta.

Również uciekałam spojrzeniem, nie wiedząc jak się zachować. Chris nie był w stu procentach szczery, ale też nie byłam bez winy. Musieliśmy odnaleźć jakiś kompromis.

- Chcę żyć. - odpowiedziałam krótko. - Adrien nie pozwoliłby mi na to.

Odezwałam się, mimo obaw. Nie potrafiłam zgadnąć, co mogło mu chodzić po głowie. Co, jeśli nagle wybuchnie i wyrzuci mnie z domu? Jeżeli wystarczająco zaszłam mu za skórę, nic nie powinno stanąć mu na drodze. Przed moimi oczami stanęło mnóstwo scenariuszy, które potencjalnie mogły się ziścić. Krzyk, wyciąganie z mieszkania siłą - brałam wszystko pod uwagę. Strach przed nieprzewidzianym przyspieszył moje tętno.

- Przepraszam. - powiedział znienacka Chris. Otworzyłam szeroko oczy. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. Ton jego głosu był łagodny. Dokładnie taki, do jakiego zaczynałam się powoli przyzwyczajać.

-Tak bardzo skupiłem się na twoim bezpieczeństwie, że zapomniałem w tym wszystkim o tobie samej. - dźwięk tych słów zachęcił mnie do spojrzenia na niego. On także spoglądał w moją stronę, a jego wzrok wyrażał szczerą skruchę. - Nie wiem dlaczego myślałem, że skoro wiesz co ci grozi, bez problemu zaufasz obcemu facetowi - zaśmiał się gorzko. Następnie podsumował ironicznie - Co mogło pójść nie tak?

- Nie chciałam, żebyś odebrał moje pytania jako wścibskie. Chciałam tylko wiedzieć, na czym stoję.

- Wiem. - odpowiedział praktycznie od razu. - Miałaś prawo się wkurzyć. Przyznaję, że jestem dość drażliwy na punkcie mojej przeszłości. Szczególnie w ostatnim czasie chodzę, jak bomba zegarowa. - westchnął, skrobiąc paznokciami szron, który nieznacznie osadził się na balkonowej barierce.

- Przepraszam, jeśli poczułeś, że chcę grzebać ci w głowie. - oznajmiłam szczerze. Nie zamierzałam naciskać, aby otwierał się przede mną.

- W porządku. Zdążyłem już trochę ochłonąć. Wiem, że nie miałaś złych intencji. - przyznał. - Chcesz tylko wiedzieć, skąd wziąłem się w twoim życiu.

Fate's IllusionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz