Powróciliśmy do miejsca, na którym niefortunnie zakończyliśmy ostatnią wizytę.
- To dokąd teraz? - spytałam, gdy wyszliśmy ze ścieżki, w której zostały ukryte drzwi do Próżni.
Znów tkwiłam między obdrapanymi murami. Towarzyszył mi ponowny mróz, który zdecydowanie był nieodłącznym elementem każdej wizyty w tym miejscu.
- Kierunek Piekło - odparł z nadzwyczajną lekkością. Wypowiadanie tego słowa nie stanowiło dla niego nic specjalnego.
Nic nie mówiąc, przytaknęłam krótko.
Idąc przed siebie, poświęcałam szczególną uwagę na zapamiętywanie drogi. Zastosowałam się do wcześniejszych wskazówek bruneta. Pamięć o tym, dokąd prowadzą dane korytarze, mogła okazać się niezbędna.
Kątem oka przyłapałam Chrisa na przypatrywaniu się mi. Spojrzałam na niego pytająco. Usta miał wygięte w nieznacznym, figlarnym uśmiechu.
- Coś nie tak? - spytałam finalnie, nie mogąc odczytać jego intencji.
- Jaka skupiona - odpowiedział humorystycznie.
- Kazałeś zapamiętywać - odparłam obojętnie, tłumacząc się bez powodu.
- Bardzo dobrze. Przecież nic nie mówię. - schował obie dłonie do kieszeni, przenosząc wzrok na drogę przed nami. Wciąż widziałam beztrosko uniesiony kącik ust.
Po ostatniej kłótni, nasze stosunki ociepliły się. Wyjaśniliśmy sobie kwestie, na których nam zależało i je sprostowaliśmy. Na chwilę obecną, wszelkie nieporozumienia zostawiliśmy za sobą.
Przemierzając długi dystans, w końcu doszliśmy do miejsca, w którym korytarz był szerszy od wszystkich pozostałych mijanych do tej pory. Pierwszym, co dostrzegłam były białe, marmurowe drzwi po środku alejki. Na pierwszy rzut oka nie wyglądały nadmiernie specjalnie. Jednak po dłuższej chwili i większej ilości stawianych kroków dostrzegłam ich wielkość. Były większe od przeciętnych drzwi w ludzkim świecie.
Oprócz nich zauważyłam trzy sylwetki. Gdy podeszliśmy bliżej, ponownie ujrzałam duszę Spencera, pochwyconą przez sobowtóra Chrisa. Żniwiarz obezwładnił mężczyznę, zaciskając ręce na jego barkach. Mężczyzna miotał się, nie szczędząc przekleństw i wyzwisk. Był jednak zbyt wątły i drobny, aby przeciwdziałać.
Obok mężczyzn stał ktoś jeszcze. Trzeciej postaci nie znałam do tej pory. Posągowa kobieta w średnim wieku. Ciemne, proste włosy sięgały jej do pasa, a czoło przysłaniała prosta grzywka. Intensywnie czerwone usta przykuwały uwagę jako pierwsze. Odgrywały rolę jaskrawego kontrastu w stosunku do wszechogarniającej szarości. Kolor pomadki idealnie współgrał z odcieniem jej dopasowanej sukienki, podkreślającej kobiecą figurę. Z jej oczu biła wyniosłość, ale zarazem wyważenie.
- Kto to jest? - szepnęłam zapominając, że nikt mnie tutaj nie słyszy poza Chrisem.
- Bóstwo. - odpowiedział Chris.
- Te Bóstwo? - nie dowierzałam. - Więc to tak wygląda ktoś, kto wydał na mnie wyrok?- zapytałam bardziej retorycznie.
Wzrok kobiety nie przywodził na myśl powszechnie znanego wizerunku z Biblii. Wyzuty z emocji i przy tym dotkliwie lodowaty zarazem. Nie miał nic wspólnego z ciepłem lub jakąkolwiek namiastką dobra. Widząc Bóstwo na własne oczy, nie opisałabym go jako symbol miłosierdzia.
- Nie przyzwyczajaj się do tej formy. Za każdym razem możesz ujrzeć inną. To jest postać tymczasowa.
- Czyli to nie tak, że Bóstwo jest kobietą?
CZYTASZ
Fate's Illusion
RomancePowiadają, że sny symbolizują ludzkie pragnienia lub obawy. Niektórzy określają je również jako ostrzeżenie. Lily Mist dowiedziała się zbyt późno, że w jej przypadku trzecia definicja jest tą adekwatną. Nie sądziła jednak, że nadawcą tego sygnału os...