Słońce zdążyło zamienić się w krwawy okrąg, gdy odpłynęłam w myślach, obserwując okolicę. Było zbyt zimno, by ktokolwiek spacerował.
Nie minęło dużo czasu, gdy pastelowe chmury zmieszały się ze smolistymi kłębami, a z nieba zaczęły spadać płatki śniegu. W oddali spiczaste szczyty przypominały, pokryte śniegiem, białe piramidy. Olbrzymie płatki zaczęły zasypywać przednią szybę. Wycieraczki ustawione na najszybszy tryb pracy, ledwo dawały radę. Po chwili widoczność zaczęła ograniczać się do kilku metrów. Przez kolejne godziny jechaliśmy żółwim tempem, praktycznie w ogóle nie widząc drogi. Co kilkanaście minut koła grzęzły i buksowały w śniegu.
Chris cały spięty obserwował drogę, lecz zmęczenie coraz bardziej było zauważalne na twarzy. Powieki zamykały mu się co kilka sekund, a głowa lekko opadała. W tym momencie bardziej przypominał człowieka, niż twór boski. Widać, że nieprzespana noc dawała się we znaki.
- Znajdźmy gdzieś nocleg - przerwałam ciszę.
- Nie ma mowy. Za kilka godzin dojedziemy. - oznajmił stanowczym tonem.
Widziałam, że nie chciał okazać słabości, co mnie dodatkowo podjudziło. Nie widziałam sensu w jego upartości.
- Chociaż raz nie zgrywaj twardziela i przyznaj mi rację. Jesteś zmęczony i to widać.
- Nic mi nie jest - rzucił, lekko rozdrażniony.
- Okej, ale nie zdziw się jak zakopiemy się w tym śniegu. Albo co gorsza, zjedziemy z jakiejś skarpy. - mój głos niekontrolowanie wybrzmiał bardziej agresywnie niż mogłam się tego spodziewać. Założyłam ręce na piersi i wbiłam plecy w fotel, wyciągając nogi bardziej do przodu.
Chris przewrócił oczami. Czy mu się to podobało czy nie, wiedział, że miałam rację.
- Niech ci będzie. - wypuścił powietrze z płuc, niechętnie odpuszczając. - Rozglądaj się za jakimś noclegiem w pobliżu.
Poczułam dużą satysfakcję. Zdecydowanie wolałam dbać o jego organizm niż o męskie ego.
Zatrzymaliśmy się na parkingu niewielkiego hostelu. Po wyjściu z auta natychmiast uderzył we mnie potężny wiatr i śnieg. Potruchtaliśmy do wnętrza schronienia.
Gdy weszliśmy, zadźwięczał dzwoneczek przywieszony tuż nad drzwiami wejściowymi. Przyjemne ciepło otoczyło moją zziębniętą skórę.
Mężczyzna wpatrzony w telefon, z zarzuconymi na blat nogami, wstał jak poparzony.
- Pokój dla pary? - spytał z przyklejonym, karykaturalnym uśmiechem.
- Dwa łóżka proszę. - odpowiedział Chris, nie odwzajemniając podekscytowanego tonu recepcjonisty.
Mężczyzna skierował swój wzrok na mnie oczekując jakiejś reakcji, lecz go nią nie uraczyłam.
- Tak jest - mężczyzna spojrzał w komputer, a następnie sięgnął do szafki, w której wisiało kilkanaście srebrnych kluczy. Chwycił jeden z nich i położył naprzeciw Chrisa.
Odeszłam kilka kroków i przyjrzałam się oknom. Śnieg rozszalał się na tyle, że nie widziałam auta zaparkowanego z pięć metrów od hostelu. Wniosek nasuwał się jeden.
"Szybko stąd nie wyjedziemy."
Chris przybliżył się do mnie.
- Pokój 102 na pierwszym piętrze - poinformował, obracając klucz między palcami. - Mamy iść schodami - wskazał ręką kierunek.
Idąc wąskim korytarzem, pokrytym niegdyś czerwonym dywanem, który posiadał teraz na sobie ciemne plamy nieznanego pochodzenia, odnaleźliśmy drzwi.
CZYTASZ
Fate's Illusion
RomancePowiadają, że sny symbolizują ludzkie pragnienia lub obawy. Niektórzy określają je również jako ostrzeżenie. Lily Mist dowiedziała się zbyt późno, że w jej przypadku trzecia definicja jest tą adekwatną. Nie sądziła jednak, że nadawcą tego sygnału os...