Rozdział VII

72 2 0
                                    

Promienie słoneczne oświetlały pokój nadając mu bursztynowej poświaty. Od godziny siedziałam na krześle spoglądając jak jasna tarcza unosi się ku górze, a miasto pod nią zaczyna kąpać się w kolorach. Obrazy spotkania z Adrienem dalej stały mi przed oczami. Istniało zbyt wiele niewiadomych, abym pozostawiła tę sprawę w zawieszeniu. Przetarłam oczy i chwyciłam telefon, na którym wybiła już godzina szósta. Rzuciłam go z impetem na pościelone wcześniej łóżko i ruszyłam do łazienki. Przemyłam twarz lodowatą wodą i spojrzałam w lustro.

- Musisz porozmawiać dziś z Adrienem - powiedziałam w swoje odbicie. - Ma wszystko wyśpiewać.

Początek tygodnia stanowił idealną okazję do konfrontacji z blondynem. Sposób, w jaki zakończyła się nasza randka, nie pozwalał mi stać bezczynnie.

Malarstwo zaczynało dziś zajęcia wcześniej niż mój kierunek. Postanowiłam, że mogła to być idealna okazja na rozmowę z chłopakiem sam na sam.

Zbliżając się do budynku uczelni dostrzegłam chmarę studentów, zbierających siłę przed pierwszymi zajęciami. Dym papierosowy był nieodłącznym kompanem porannych schadzek, jeszcze wpół przytomnych osób.

Po minięciu szklanych drzwi wiedziałam, że nie ma już odwrotu.

Próbując wyłączyć logiczne myślenie, podążałam w kierunku schodów wymijając po kolei tarasujących je ludzi. Rozglądałam się uważnie w poszukiwaniu sali.

Wszyscy po kolei wchodzili i wychodzili z pomieszczenia. Do rozpoczęcia zajęć zostało zapewnie jeszcze parę minut. Wzięłam głęboki wdech i postawiłam krok naprzód.

- Co ty tu robisz? - ręka mężczyzny, który wypowiedział te słowa powędrowała na moje ramię. Odwróciłam raptownie głowę.

- O, cześć Sam - wydusiłam zmieszana.

Po chłopaku było widać poniedziałkowy nastrój. Zaspane oczy i lekko rozczochrane włosy wskazywały, że zaspał. Z resztą tak, jak miał często w zwyczaju.

- Sydney mówiła, że zaczynacie zajęcia o dziesiątej - poprawił plecak, który zaczął zsuwać się z niewyprasowanej, błękitnej koszuli.

- Tak, ale muszę z kimś porozmawiać.

- A z kim? - jego prawa brew uniosła się ku górze.

- Z Adrienem. Mógłbyś sprawdzić czy jest w środku?- w moim głosie można było wyczuć stres.

- Chwila. - chłopak wyglądał na zdezorientowanego. - Z kim?

W tym momencie grupka osób zaczęła przeciskać się do drzwi, uniemożliwiając mi rozmowę z Samem.

- Chodź. Zejdziemy na bok, bo zaraz nas staranują - wziął mnie za rękę i odciągnął w kierunku okna, znajdującego się na końcu korytarza. - Zacznij od początku. Dalej nie wiem z kim chcesz się spotkać.

- Z Adrienem. - wypuściłam powietrze z płuc.

- Nie znam żadnego Adriena, Lily. - twarz Sama wyglądała, jakby naprawdę nie wiedział o kogo pytam.

Jego słowa zaczęły mnie irytować. Ścisnęłam pięść z taką siłą, że poczułam wbijające się w skórę paznokcie.

- Nie rób ze mnie debila. Nie czas na gierki - powiedziałam, tracąc cierpliwość - Adrien Recoin. Jesteś z nim na malarstwie. Pierwszy raz widziałeś nas razem w trakcie imprezy. Później siedział obok mnie na zajęciach, na których pozowałeś. - wszystkie słowa wypowiedziałam praktycznie na jednym wdechu. Miałam wrażenie, że zabraknie mi zaraz powietrza w płucach.

- Lily, uspokój się. Przecież całą imprezę spędziłaś z nami. Poza tym, nikt nie siedział koło ciebie na zajęciach. - obniżył się i spojrzał mi w oczy- Na pewno wszystko dobrze?

Fate's IllusionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz