Zdegustowana swoją pochopnością, upiłam łyk kawy z uczelnianego automatu. Przez wydarzenia poprzedniego wieczoru, jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Łagodne usposobienie Chrisa nijak przywodziło na myśl człowieka, który mógł chcieć mnie skrzywdzić. Był tajemniczy, ale coraz bardziej nie byłam pewna czy kryło się tam coś niebezpiecznego. Istniała natomiast możliwość, że zwodził mnie specjalnie. Nie darzyłam go zaufaniem. Zbyt wiele podejrzanych wydarzeń miało miejsce. Zawsze, gdy znajdował się w pobliżu. Jeżeli jego opanowane zachowanie było rolą to odgrywał ją bezbłędnie.
Siedziałam w sali, w której za niedługo miały odbyć się zajęcia z rysunku. Dziś uczestniczyły w nich dwa wydziały - wydział rzeźbiarstwa oraz malarstwa. Nadarzyła się okazja do spędzenia więcej czasu z Samem. Zajmowałam miejsce na jednym z krzeseł, będącym elementem sporego okręgu. Siedzenia zostały ustawione w kształcie koła, a przed każdym z nich stała sztaluga z podobraziem.
Poza mną, nikt jeszcze nie pojawił się w pomieszczeniu. Prawdopodobnie większość uczniów jeszcze odsypiała wczorajszy wieczór. Ja również jakimś cudem znalazłam siłę, by wygramolić się z łóżka.
Nagle poczułam wibrację telefonu. Wiadomość od Sydney.
"Nie będzie mnie dzisiaj. Tequila sunrise dała mi niezły sunset. Mam nadzieję, że ty się trzymasz lepiej."
Zaśmiałam się pod nosem. Sposób w jaki opisała kaca był nadzwyczaj kreatywny. Biedna Sydney.
Mogliśmy przewidzieć, że tak skończy się nasze wyjście. Sydney miała najsłabszą głowę do alkoholu wśród naszej grupki.
Wtem wpadłam na pewien pomysł. Postanowiłam ją odwiedzić tuż po zajęciach. Do tego planu chciałam zaangażować Sama. Byłam przekonana, że wyrazi chęci do dodania otuchy naszej skacowanej imprezowiczce.
Łączone zajęcia, które miały zacząć się za dwadzieścia minut, stanowiły idealne okoliczności, aby porozmawiać na ten temat. Wsparłam plecy na oparciu krzesła i po raz kolejny zanurzyłam usta w ciepłym, kofeinowym napoju. Nagle przez uchylone drzwi weszła druga osoba. Przygotowana na ujrzenie Sama, zostałam uderzona zdziwieniem wymieszanym z lekkim stresem łaskoczącym mój żołądek. Rozpoznałam te blond kosmyki okalające perfekcyjną twarz. Tym razem spiął je częściowo do tyłu gdzie tworzyły niedbałą, swobodną kitkę. Wyglądał nieziemsko nawet w prostym, białym półgolfie. Obcisły sweter uwydatnił jego drobne proporcje, lecz dodatkowo podkreślił kryjące się pod materiałem muskuły. Nie potrzebował zakładać wieczorowych ubrań, aby prezentować się zjawiskowo. Niepodważalnie, Adrien był personifikacją słowa "klasa".
Delikatny, ale zarazem męski - wybuchowa mieszanka.
Gdy dosięgnął mnie wzrokiem, na jego usta wstąpił uśmiech nie kryjący zadowolenia.
Okazja na powtórną rozmowę nadeszła szybciej niż oczekiwałam.
Zapomniałam, że również on dołączył do listy studentów naszej placówki.
- Kogo ja widzę - zagaił przyjaźnie blondyn. Wśród cichych ścian pracowni, barwa jego głosu wybrzmiewała nadzwyczaj pociągająco niżeli na tle imprezowego hałasu - Mój klubowy napastnik.
Podszedł bliżej. Nie wahał się, aby zająć wolne miejsce niedaleko mnie. Odrzucił swoją torbę na bok, koło nóg krzesła.
- Nie wyglądasz jak ofiara napaści.
- Niewiadomo czy po takim uderzeniu z główki nie mam obrażeń wewnętrznych - skrzywił się, ostentacyjnie układając dłoń na piersi.
- Dlaczego więc nie ma cię jeszcze w szpitalu? - brnęłam w jego słowne, humorystyczne przepychanki.
CZYTASZ
Fate's Illusion
RomansaPowiadają, że sny symbolizują ludzkie pragnienia lub obawy. Niektórzy określają je również jako ostrzeżenie. Lily Mist dowiedziała się zbyt późno, że w jej przypadku trzecia definicja jest tą adekwatną. Nie sądziła jednak, że nadawcą tego sygnału os...