18. Obrońca

53 6 18
                                    

Typek nawet nie drgnął. Light poczuł ulgę i wdzięczność, że L na szczęście go znalazł i przyjechał go uratować niczym jego bohater czy rycerz na białym koniu. Jego stan był tak opłakany, że nie był w stanie nic powiedzieć ani pomyśleć, a jedynie co słyszał to stłumione głosy i pisk w uszach.

- PUŚĆ GO SKURWYSYNIE! - krzyknął i wymierzył w gangusa pistoletem, po czym załadował naboje w gotowości. - LICZĘ DO TRZECH..
- Myślisz, że od tak go puszczę? Dzieciak za dużo się dowiedział, to teraz płaci za swoje.
- JAK ŚMIESZ, TY.. - Lawliet nacisnął spust.

Kryminalista dostał prosto w klatkę piersiową, dla pewności jego koledzy to samo. Typek puścił Lighta który upadł na ziemię, na szczęście na siedząco. Na prośbę L'a ochroniarze wynieśli tych skurwielów i zadzwonili na pały, a w tym czasie pandziooki podbiegł do Lighta.

- Light, ty krwawisz! - rozejrzał się desperacko za jakąś tkaniną, która pomogłaby zatrzymać krwawienie, ale nigdzie takowej nie dostrzegł. - Kurwa... Light, czy-.. Light? Wszystko w porządku?.. Słyszysz mnie? - nachylił się, by sprawdzić, czy żyje. Miał zamknięte oczy i ledwo było czuć, jak oddycha. - Light.. Nie, błagam nie. Daj mi jakiś znak, że mnie słyszysz, proszę.. Obudź się, Light.. Nie rób mi tego, proszę! - delikatnie nim potrząsa i zaczyna dyszeć w panice, a jego oczy zaczynają być wilgotne.

Nigdy nie pobiegł szybciej do auta po bluzę. Wrócił i ściśle zawiązał ją wokół jego ramienia, była dosyć cienka, więc problemu nie było. Był dopiero wtedy, gdy zobaczył, że z jego ust wypływa krew.

- Nie.. - łzy wypełniły jego oczy. To nie mogła być prawda.
Delikatnie położył go na boku i rozchylił mu usta, by krew miała ujście i żeby się nią nie zachłysnął. Leciutko wytarł jego usta, które tak bardzo chciał pocałować, i zaniósł do auta.

- Jedźcie do szpitala.. Postrzelili Lighta i jest nieprzytomny..

Przy okazji podczas drogi, gdy L złapał Lighta leżącego na jego kolanach za rękę zobaczył, że nie ma opatrunków a niektóre są rozerwane i znowu skóra z jego dłoni była starta. Odkaził rany wodą utlenioną, którą miał przy sobie. Wziął nowy bandaż i starannie owinął nim jego dłonie, by było mu komfortowo.

10 minut później dzięki temu, że przyjaciel Mell'a jest chirurgiem, Light został odrazu zabrany na salę operacyjną. Musieli wyjąć mu pocisk z ramienia. Przez 5 godzin L czekał na krześle lub chodząc dookoła, i zamiast pytać ochroniarzy o cukierki, pytał właśnie o niego.. A to przecież bez cukierków nie mógł żyć..

Po godzinie lekarz wyszedł z sali. Ryuzaki w tym czasie spał na krześle, dzisiaj siedział normalnie jak człowiek, a nie słowiańskim przykucem, co było do niego niepodobne.. Lekarz musiał delikatnie dotknąć go w ramię, by go obudzić i przekazać informację. Detektyw powoli otworzył oczy.

- Lawliet? Z Lightem w porządku. Jest w stabilnym stanie, możesz go zobaczyć. - powiedział do niego po imieniu, bo się znali.
- Dzięki - L się uśmiechnął najpiękniejszym pandzim uśmiechem niż zwykłym jak dotychczas, po czym pędem otworzył drzwi do sali.

Delikatnie zamknął je za sobą i usiadł na krześle. Light jeszcze się nie wybudził ze znieczulenia i środka nasennego. L zaczął lekko odgarniać jego kosmyki włosów i je przeczesywać. W tym momencie zarówno jego włosy, jak i sam pandziooki, byli mięksi. Brunet wyglądał dosłownie jak młody Bóg, nie jako Kira, lecz Bóg piękności.. Zaczął głaskać go po policzku, gdy nagle usłyszał skrzypnięcie drzwi. Lekko się zarumienił, powoli zabierając rękę i się odwrócił.

- Uuu, Ryuzaki~ Widzę, że masz go na oku. - uśmiechnął się przyjaciel Mell'a, czyli lekarz.

L się zarumienił.

~W zaćmionym świetle~ (Death Note) (L x Light)  (Lawlight)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz