Rozdział 5

25 5 0
                                    

Minął miesiąc od mojej pierwszej kreski. Szczerze? Nie przestałam. Spodobało mi się to. Nie odczuwam już bólu.

Jeśli chodzi o Matta to trochę już lepiej. Od tego czasu tylko raz miał mnie w dupie. Już się do tego przyzwyczaiłam.

Za tydzień moja osiemnastka. Nie czuję magii urodzin. Nie cieszę się nimi.

                                ***

Piętnasty października. Moje urodziny. Rano tata wziął mnie na śniadanie do restauracji.

- Mam dla ciebie dwa prezenty. - powiedział, gdy jadłam naleśniki z owocami. - Ode mnie i od mamy.

- Jak to „od mamy”? - zapytałam.

- Kilka lat przed śmiercią kupiła prezent na twoją osiemnastkę. Uznałem, że dam ci go w jej imieniu. - mówiąc to, podał mi prostokątne, małe pudełko. Otworzyłam je. Był w nim piękny, złoty naszyjnik ze szmaragdem.

- Dziękuję, tato. - odparłam, przytulając go. Popatrzyłam w górę. - Mamo, tobie też.

- A to prezent ode mnie. - Podał mi kopertę. Otworzyłam ją. Był w niej bilet na samolot do Włoch. - Zawsze chciałaś tam polecieć.

- Naprawdę bardzo ci dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego.

Zadzwonił mi telefon. Tori.

- Przepraszam, muszę odebrać.

Odebrałam połączenie.

- Wszystkiego najlepszego, kochana! - zawołała przyjaciółka. - O 13 będę pod twoim domem. Idziemy na zakupy, a wieczorem na imprezę.

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - O 14, proszę. Nie wyrobię się.

- No dobrze, księżniczko. - zaśmiała się. - Do zobaczenia.

- Do zobaczenia. - rozłączyłam się.

Schowałam telefon do torebki.

- O 14 Victoria po mnie przyjdzie. Chce iść na zakupy i na imprezę.

- Jasne. - mężczyzna uśmiechnął się. - Chcesz wracać już do domu?

- Możemy.

***

Moja przyjaciółka jak zawsze była dwadzieścia minut wcześniej.

- Wychodź juuuuuż. - powiedziała do telefonu.

- No poczekaj chwilę. - odparłam, biegając po pokoju i pakując wszystko do torebki. - Wejdź do domu, bo trochę mi to zajmie.

- Biegnę ci na ratunek. - powiedziała i się rozłączyła.

Miałam na sobie szare dresy i ciemnozieloną bluzę z kapturem. Włożyłam czarne trampki, a do tego czarną torebkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone, ale je wyprostowałam. Pomalowałam tylko rzęsy.

- Dzień dobry. - usłyszałam głos Tori z kuchni. Po chwili była już u mnie w pokoju. - W czym ci pomóc, damo?

Zaśmiałam się. Położyła się na moim łóżku i czekała aż spakuję wszystko. Gdy byłam już gotowa, wyszłyśmy z domu i poszłyśmy w stronę galerii.

Illusion of love |16+|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz