Rozdział 9

12 3 0
                                    

Witam w dziewniątym rozdziale!! Na wstępie chciałabym powiedzieć, że rozdziały mogą zawierać literówki, błędy itp.

ig:xandra_autorka, tt:xandra_books, ig książkowe: book.xandra

Miłego czytania !!

Wstałem dość późno jak na mnie. Zawsze wstawałem koło szóstej albo siódmej, a dzisiaj pospałem. Wstałem o dwunastej. Dla innych to normalna pora wstawania, o tej godzinie zaczynali życie. I ja też je tak kiedyś zaczynałem. Od dwunastej do trzeciej albo czwartej a czasami jeszcze później. Ale teraz nie wyobrażałbym sobie tak późno wstawać. Nic pożytecznego nie robić cały dzień, tylko spać. W Lancaster i tak bym nie mógł tak żyć. Ciągłe telefony z pracy, imprezy ze znajomymi i... od dłuższego czasu moja dziewczyna i zmartwychwstały ojciec oraz moja przeszłość. Cholernie się bałem, że Luck albo Gabi dowiedzą się o mnie prawdy, którą przed nimi ukrywałem. Wiedzieli, że im czegoś nie mówie ale nie drążyli tematu za co byłem im wdzieczny. Bałem się jak na to zareagują.
Poszedłem do łazienki wziąć szybki prysznic i w miarę się ogarnąć. Po wczorajszym locie i moim wspomnieniu trochę zapomniałem po co właściwie przyleciałem do rodzinnego miasta. Odkąd wylądowałem w Hiszpanii nie odzywałem się do Emorry. Widziałem że coś pisała ale gdybym chodź na chwilę oderwał myśli od porwanych przyjaciół i skupił całą uwagę na niej to bym nic nie zrobił, żeby ich uratować. Dla tej dziewczyny byłem skłonny po raz drugi w swoim życiu zniszczyć siebie. Dlatego olewałem moją dziewczynę, ale nie całkowicie. Chciałem mieć do czego wracać po uratowaniu znajomych. Odpisywałem jej krótkimi wiadomościami. Tak, żeby ona się nie martwiła i żebym nie poświęcił jej całego czasu.
Wyszedłem z łazienki ubrany w szare dresy. Podszedłem do stolika nocnego żeby wziąć telefon. Następnie ruszyłem w stronę drzwi od pokoju gościnnego w rodzinnym domu Gonzalezów. Po przylocie do Hiszpanii Thomas zaproponował mi nocleg w ich rezydencji. Była podobna do mojego rodzinnego domu tylko, że była dwa razy mniejsza. Nie wykłócałem się z chłopakiem i przystałem na jego propozycje. Nie chciało mi się szukać hotelu, wolałem ten czas spędzić ze starym przyjacielem. Musieliśmy omówić ważne rzeczy dotyczące Diega i Blair oraz tej tajemniczej sytuacji, o której mi napisał.
Zszedłem po schodach i kierowałem się w stronę ogrodu. Wyszedłem na zewnątrz a lekki powiew ciepłego wiatru przypomniał mi wszystkie wakacyjne wspomnienia. Zobaczyłem wytatuowanego bruneta, który siedział na leżaku i palił papierosa. Od razu udałem się w jego stronę. Dosiadłem się do niego. A ten wyciągną paczkę papierosów w moją stronę. Poczęstowałem się jednym i zaczęłam temat rozmowy.
-Co to za sprawa, o której mi pisałeś?-Zapytałem chłopaka, który siedział przy basenie i palił papierosa.
-Chodzi o Diega...
-Wiem, że ojciec go przetrzymuje...
- Co kurwa!-Chłopak wstał z leżaka, a następnie wyrzucił niedopałek na trawę.
- To ty nie wiedziałeś?- Byłem przekonany, że o to ci chodziło
-Nie, nie wiedziałem. Napisałem do ciebie bo potrzebuje pomocy.
-O co chodzi?
-To może zaczekać. Musimy ocalić Diega.
-I Blair
-Ona też?- Ja pierdole co ty odjebałeś, że twój ojciec więzi twoich przyjaciół?
-Pamiętasz, gdy dostałeś ode mnie auto? Tej nocy zrobiłem coś... ryzykownego i nieprzemyślanego. Wiesz jak byłem zakochany w Cassandrze. I, że dla niej byłem wstanie zrobić wszystko.
-No wiem, byłeś w chuj zakochany. Świata nie widziałeś po za tą dziewczyną. Więc co odjebałeś Watson?
-Męczyła mnie ta sytuacja z ojcem i tym wszystkim. Więc postanowiłem uciec.
-Kurwa ty normalny jesteś? Przecież za to...
-Wiem Thomas... przez to mogłem już nigdy nie dostrzec światła dziennego. Mogłem stracić wszytko. I w tamtym momencie straciłem swoje wszystko.
-Ale mimo świadomości co cię czeka i tak to zrobiłeś...Dla niej?
-Dla nas... Dla nas Thomas. Dla lepszej przyszłości i oderwania się od naszych popierdolonych rodzin.
Zamilkliśmy. Przez kilka minut nikt z nas się nie odzywał. I może tak było lepiej. Nie wiedziałem co jeszcze mógłbym powiedzieć. Wspomnienia tamtej nocy były bolesne. Błędy, które popełniłem będą się za mną ciągnąć przez całe życie. Nie rozpamiętywałem przeszłości. Była ona czasem przeszłym, do którego nie chciałem wracać. Chciałem ją ukryć przed wszystkimi, żeby nikt nie wiedział kim byłem i jakie życie kiedyś miałem. I dlatego nie lubiłem jej wspominać, zbyt wiele nieprzyjemnych wspomnień, o których chciałem zapomnieć.
-Thomas- Przerwałem cisze pomiędzy nami.- Co to za sprawa, o której mówiłeś?
-Przyjaciele są ważniejsi niż..
-Kurwa mów!- Wstałem z leżaka i podszedłem do chłopaka.
-Na jednej imprezie założyłem się o grube pieniądze z jakimś typem i potrzebuje żebyś wygrał wyścig.
-Ile postawiłeś ?
-10 milionów $
-Pojebało cię !!
-Byłem najebany
-I zjarany pewnie też.
-Trochę... W wyścigu miał wziąć udział Diego, ale mi nie odpisywał i nie dawał znaku życia. Więc pomyślałem, że może ty będziesz coś wiedział w końcu byliście zżyci.
-Byliśmy to fakt... Dobra, zgoda, pojadę w tym wyścigu
-Dzięki stary, zawsze można na ciebie liczyć!
-Co byś kurwa zrobił jak bym nie przyleciał? Ja pierdole Thomo ja nie wiem nie jeździłem ponad trzy lata... Nie wiem czy jestem wstanie to wygrać... Kurwa ale się wjebałeś
-Watson ty jesteś królem nielegalnych wyścigów. Jesteś najlepszy, każdego pokonasz. Zawsze to robiłeś.
- Byłem królem wyścigów. I w tedy jeździłem co piątek a teraz nie jeździłem ponad trzy lata. Wyszedłem ze sprawy.
-Chyba nie zapomniałeś jak się jeździ Rye'y. Dasz radę wieżę w ciebie. Cały Madryt w ciebie wieży.
-Zgoda. Zrobię to dla ciebie, żebyś nie musiał płacić temu chłopakowi. Ale to ostatni raz gdy pojadę w wyścigu. Potem wracam do Lancaster i żyje swoim dawnym życiem.
-Ciesze się, że wróciłeś- Przytulił mnie tak jak by naprawdę się stęsknił i cieszył, że chodź na jakiś czas wróciłem do swojego dawnego życia. Gdy wyjeżdżałem nie zapytał co się stało i nie drążył tematu wiedział, że nic mu nie powiem. Po prostu wziął moje auto i załatwił wszytkie potrzebne rzeczy żebym zdążył na samolot. W każdej sytuacji mogliśmy na siebie liczyć. Nawet jeśli chodziło o zabicie kogoś i ukrycie ciała. Byliśmy jak bracia z innych rodzin. I każdy w mieście to wiedział. Jeśli zadarłeś z kimś z nas to miałeś przejebane do końca swojego życia.
-Ja też się cieszę stary.- Odwzajemniłem uścisk chłopaka, bo pomimo tego że byłem wyprany z uczuć nadal w jakimś stopniu zależało mi na nim.
-Kiedy jest ten wyścig?
-Jutro w nocy. Zjedzie się całe miasto, żeby zobaczyć starcie króla i nowego panoszącego się śmiecia
-Zaczynam się stresować.-Powiedziałem żartobliwie do chłopaka.
Nie znałem takiego uczucia jak stres przed wyścigiem. Oczywiście miałem na uwadze, że mogę nie wyrobić na zakręcie lub wjebać się w jakąś przeszkodę. Mógłbym też dachować albo po prostu umrzeć. Miałem różne scenariusze w głowie, ale strach. Nigdy nie przeszedł mi przez myśl. Gdy ktoś wspominał o wyścigu pierwszym uczuciem jakie doznałem była adrenalina. Największa prędkość i ostre zakręty, ryzyko, które biorę na siebie żeby ludzie mieli rozrywkę. Z jednej strony to kochałem a z drugiej strony ludzie widzieli tylko to co chcieli widzieć. Chłopaka, który sprawia im rozrywkę swoim kosztem. Decyzje, które podejmowałem miały drugie dno. Chociaż każdemu mówiłem, że to nie prawda. Brałem udział w tych wyścigach, bo nie lubiłem swojego życia. Było chujowe, zniszczone i pełne bólu, którego nie chciałem czuć. Więc zacząłem brać przeróżne używki. Pomagały ,ale nie na długo, więc zacząłem je ze sobą mieszać, żeby jak najdłużej żyć w tej bańce idealnego świata, do którego nigdy nie będę należeć. Ludzie mieli o mnie różne zdania. Ale nie wiedzieli kim tak naprawde jestem, czym zajmuje się moja rodzina i w co jestem zamieszany. Gdyby wiedzieli nigdy by nawet do mnie nie podeszli. Bo by się bali...

𝑯𝒊𝒅𝒆 𝑻𝒉𝒆 𝑷𝒂𝒔𝒕 [𝟏𝟖+]   [𝐙𝐀𝐖𝐈𝐄𝐒𝐙𝐎𝐍𝐄] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz