Rozdział 16

660 62 31
                                    

Neetrit, zmęczony intensywnym treningiem, który choć w niewielkim stopniu ugasił trawiącą go złość, zanurzył się w gorącej kąpieli, pozwalając by woda zmyła z niego pot, brud i negatywne emocje. Jednak nawet relaksująca kąpiel nie była w stanie całkowicie ukoić jego nerwów i pozbyć się dręczących go myśli.

Zawijając ręcznik wokół bioder, ruszył w stronę swojej komnaty, będąc niemal pewnym, że zastanie tam Dianę. Wręcz widział ją już oczami wyobraźni, jak bez wstydu prezentuje swoje nagie ciało na jego pościeli, kusząc go spojrzeniem i prowokując do działania. Spodziewał się kolejnej kłótni, kolejnego starcia charakterów i wybuchowych temperamentów, do których zdążył się już przyzwyczaić w jej towarzystwie.

Pchnął drzwi komnaty, przygotowując się mentalnie na konfrontację, jednak ku jego zaskoczeniu, pomieszczenie było puste. Ani śladu demonicy, ani jej uwodzicielskiej obecności. Cisza i spokój, tak różne od tego, czego oczekiwał, wprawiły go w konsternację.

Z frustracją rzucił się na łóżko, wzdychając ciężko i przecierając dłońmi zmęczoną twarz. Nienawidził Diany z całego serca, był pewien, że jej obecność tutaj to perfidna zemsta Eona, który przysłał ją, by siała zamęt i chaos w jego życiu. I trzeba było przyznać, że wywiązywała się z tego zadania doskonale, boleśnie skutecznie drażniąc jego nerwy i wyprowadzając z równowagi.

Leżał, wpatrując się w sufit i analizując sytuację. Mógłby po prostu poddać się zmęczeniu i zasnąć, licząc na to, że Diana wzięła sobie do serca jego wcześniejszy wybuch gniewu i postanowiła dać mu spokój. Jednak znając ją i jej upór, szczerze w to wątpił. Jej zaloty podczas kolacji były tak intensywne i nachalne, że nagła rezygnacja wydawała się podejrzana. Coś tu nie grało i doskonale to czuł.

Niespokojne myśli nie pozwalały mu zmrużyć oka. Wiercił się na posłaniu, raz po raz zmieniając pozycję, ale sen wciąż nie nadchodził. W końcu sfrustrowany wstał z łóżka i narzucił na siebie ubranie. Nie mógł tak po prostu bezczynnie leżeć, gdy ta przebiegła demonica z pewnością knuła kolejny podstępny plan.

Zaczął nerwowo przemierzać komnatę, jego bose stopy uderzały rytmicznie o chłodną podłogę. Chodził tam i z powrotem niczym drapieżnik zamknięty w klatce, a jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Co takiego mogła wymyślić Diana? Jaki perfidny pomysł zrodził się w jej pokrętnym umyśle?

W końcu przystanął przy oknie, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo i zaciskając dłonie na kamiennym parapecie, lecz jego myśli nieustannie uciekały w innym kierunku. Ku szmaragdowozielonej sukni z kuszącym, skandalicznie głębokim dekoltem, odsłaniającym alabastrową skórę. Wycięcie tak śmiałe i prowokujące, że aż zapierało dech w piersiach. Obraz ten pojawiał się pod jego powiekami niczym natrętny majak, nie pozwalając mu się skupić na niczym innym.

Westchnął z rezygnacją, doskonale zdając sobie sprawę, że nie zdoła wyrzucić z głowy tej wizji. Ten widok, niczym słodka trucizna, przenikał do jego krwi, mącił w myślach i przyćmiewał zdrowy rozsądek. Odepchnął się od kamiennego parapetu i sięgnął po swoją maskę. Jednym płynnym, niemal odruchowym gestem przytwierdził ją do twarzy prostym zaklęciem, zasłaniając blizny szpecące jego oblicze.

Opuścił komnatę, wiedziony nieodpartym impulsem. Nogi same niosły go tam, gdzie czuł, że powinien się znaleźć.

* * *

Lily z furią cisnęła kolczykami o podłogę. Jeden z nich upadł tuż pod jej stopami, drugi zaś z brzękiem potoczył się po kamiennej posadzce, by ostatecznie wpaść pod łóżko i zniknąć w ciemnej szczelinie. Dziewczyna opadła ciężko na miękki materac, zakrywając twarz drżącymi dłońmi. Jej myśli wirowały w szaleńczym tempie, a serce ściskał bolesny skurcz rozczarowania.

Córka Nadziei (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz