Rozdział 39

710 58 10
                                    

Lily spędziła noc w udręce, przewracając się niespokojnie na łóżku. Sen nie chciał nadejść, uciekał od niej jak przestraszone zwierzę, zostawiając ją samą z mrokiem nocy i chaosem myśli. Wspomnienia wieczornych wydarzeń wirowały w jej głowie, nie pozwalając jej zaznać wytchnienia. Raz po raz wyciągała przed siebie dłonie, wpatrując się w nie intensywnie, jakby oczekując, że lada moment zaczną emanować nieziemskim światłem, płonąć żywym ogniem lub wibrować od skumulowanej w nich mocy. Jednak nic takiego się nie działo. Jej dłonie pozostawały zwyczajne, pozbawione jakichkolwiek oznak nienaturalności.

Co chwilę zrywała się z łóżka i podbiegała do lustra, wpatrując się w swoje odbicie z desperacką intensywnością. Przyglądała się swoim oczom, szukając w nich jakiejkolwiek zmiany, czegoś, co potwierdziłoby, że wydarzenia tego wieczoru nie były jedynie wytworem jej wyobraźni. Jednak za każdym razem, gdy spoglądała w lustro, jej oczy wciąż miały ten sam odcień błękitu, głęboki i czysty niczym bezchmurne letnie niebo. Żadnych śladów transformacji, żadnych oznak, że coś w niej się zmieniło.

Podążyła za słowami i Neetrita i spróbowała wywołać w sobie jakiekolwiek intensywne emocje, które mogłyby wyzwolić jej ukryte moce. Sięgała w głąb siebie, eksplorując najskrytsze zakamarki swojej duszy, ale nie potrafiła odnaleźć w sobie ani płomiennej wściekłości, ani paraliżującego, panicznego przerażenia. Jej serce nie przepełniała też euforyczna radość ani paląca zazdrość. Zamiast tego, w jej wnętrzu kiełkowało jedynie głębokie zaniepokojenie, splecione z wszechogarniającym lękiem.

Gdy tylko jej myśli zaczynały krążyć wokół desperackiej porannej ucieczki, miała wrażenie, że gdzieś w głębi jej oczu, na ułamek sekundy, mignął złocisty blask. Było to jednak tak ulotne i efemeryczne doznanie, że niemal natychmiast zaczęła wątpić w jego realność. W końcu, po wielu daremnych próbach powtórzenia tego doświadczenia, z rezygnacją doszła do wniosku, że jej pragnienie ujrzenia tego niezwykłego blasku było tak silne, iż tym razem po prostu padła ofiarą własnej wybujałej wyobraźni, imaginując sobie coś, co w rzeczywistości nie miało miejsca.

Przepełniona desperacją, sięgnęła po szpilkę do włosów i zdecydowanym ruchem ukłuła się w opuszkę palca. Rubinowa kropla krwi zakwitła na jej skórze, kontrastując z nią niczym płatki róży na świeżo spadłym śniegu. Dziewczyna przez chwilę przyglądała się ranie, jakby oczekując, że ta samoistnie zniknie, a jej ciało zasklepi się bez śladu, ujawniając tym samym jej domniemane anielskie zdolności.

Jednak nic takiego nie nastąpiło. Sfrustrowana zaczęła machać dłonią przed zranionym palcem, jakby chcąc odpędzić niewidzialną moc, która blokowała jej rzekomą zdolność do uzdrawiania. W końcu, w akcie ostatecznej desperacji, przybliżyła ranę do ust i delikatnie ją polizała. Metaliczny smak krwi na języku tylko spotęgował jej poczucie bezsilności i absurdalności tej sytuacji.

Zdawała sobie sprawę, że jej zachowanie mogło wydawać się niezmiernie głupie i irracjonalne, ale w obliczu szokujących rewelacji ostatnich godzin, czuła, że musi spróbować wszystkiego, nawet najbardziej niedorzecznych metod, by odkryć prawdę o sobie. Przez kolejne pół godziny wpatrywała się intensywnie w rankę, skupiając całą swoją wolę i koncentrację na pragnieniu, by ta się zagoiła.

Jednak mimo jej starań, ranka pozostawała nietknięta, a krew wciąż sączyła się z niej leniwie, drwiąc z dziewczyny i jej daremnych wysiłków. Musiała w końcu przyznać przed samą sobą, że nie potrafi użyć żadnych swoich nadprzyrodzonych zdolności.

Jeszcze niedawno bez wahania przyjęła rewelacje Neetrita o jej domniemanym anielskim pochodzeniu. Teraz jednak, w ciszy i samotności, zaczęła kwestionować prawdziwość jego słów. Czy naprawdę mogła być córką anioła Dantego? Czy krew niebiańskiej istoty rzeczywiście płynęła w jej żyłach?

Córka Nadziei (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz