Rozdział 42

439 52 11
                                    

Amon jednym niemal niezauważalnym gestem dłoni pchnął potężne wrota warowni. Zrobił to z tak niewyobrażalną siłą, że brama wygięła się w bok, nie wracając już na swoje miejsce, wykrzywiona i zdeformowana. Za jego plecami rozległ się cichy gwizd podziwu - to jego najstarszy syn, podążający krok w krok za ojcem, nie mógł powstrzymać się od wyrażenia uznania dla tej demonstracji mocy. Władca Gniewu poczuł znajomą pokusę, by zabić i jego - jednak stłumił to mordercze pragnienie. Nie mógł przecież uśmiercić wszystkich swoich potomków. Niewielu już mu pozostało przy życiu.

Kolejne uderzenie mocy wyważyło drzwi warowni. Pękły z trzaskiem i z hukiem uderzyły o kamienną ścianę, wznosząc tumany pyłu. Amon przestąpił próg niespiesznie, z godnością, a złota maska szakala na jego twarzy zalśniła złowrogo w półmroku. Przyszedł tu po swego najmłodszego syna. I po swoją anielską dziewczynę.

Przekroczył próg warowni, spodziewając się, że Neetrit wykaże choć odrobinę rozsądku i spróbuje ukryć się w jakimś zakamarku, by uniknąć konfrontacji. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Ku zaskoczeniu Władcy Gniewu, jego syn siedział ostentacyjnie na krześle w sali bankietowej, jakby oczekiwał jego przybycia. Popijał nonszalancko wino z kielicha, a na jego przystojnej twarzy malowała się obojętność zmieszana z drwiną.

Czekał na ojca. Czekał na swoją karę za ukrywanie prawdy, za oszustwo i kłamstwa. Amon poczuł, jak wzbiera w nim gniew. Jakże bardzo pomylił się co do tego syna. Jedynego w swoim rodzaju, obdarzonego niezwykłymi zdolnościami. Pokładał w nim tak ogromne nadzieje, widział w nim potencjał, którego nie dostrzegał u swych pozostałych potomków. A teraz?

Mimo to, nie spisał go całkowicie na straty. Jeszcze nie. Wciąż tliła się w nim iskierka nadziei, że uda mu się naprostować tę spaczoną istotę, że zdoła wydobyć z niej to, co najlepsze i najbardziej wartościowe.

- Gdzie ona jest? - lodowaty ton Amona rozbrzmiał w komnacie niczym trzask bicza.

Neetrit nawet nie drgnął. Pociągnął powolny łyk, delektując się smakiem wina, po czym przeniósł swoje żółte, kocie oczy na ojca. Kącik jego ust uniósł się w drwiącym półuśmiechu.

- Nie mam jej tu - odparł z udawaną nonszalancją. - Możesz mnie dopaść, ojcze, ale jej nigdy nie dostaniesz w swoje ręce. Ukryłem ją tam, gdzie twój gniew nie sięga.

Amon podszedł bliżej, górując nad siedzącym synem niczym posąg grozy.

- Nie igraj ze mną - wycedził lodowato. - Wiesz, do czego jestem zdolny. Zabawiłeś się. Poczułeś trochę wolności. Wystarczy. Powiedz mi, gdzie ją ukryłeś, a może okażę ci odrobinę łaski.

Jego najmłodszy syn zaśmiał się gorzko, odchylając głowę do tyłu. Jego ciemne włosy opadły na czoło, częściowo zasłaniając blizny.

- Łaski? Ty nie znasz tego słowa - prychnął z pogardą. - Nie zdradzę ci, gdzie jest Lily. Możesz mnie torturować, zabić, ale tego sekretu nie wydrzesz z mojego umysłu.

Amon mógłby to zrobić. Mógłby wedrzeć się do umysłu swojego syna, przebić się przez wszystkie bariery i osłony, które ten z takim trudem wzniósł. Mógłby siać tam spustoszenie, rozrywać neuron po neuronie, aż dotarłby do poszukiwanych informacji. Zostawiłby za sobą tylko krwawą papkę, dymiące zgliszcza tego, co kiedyś było umysłem jego potomka.

Ale nie zrobi tego. Jeszcze nie. Bo Neetrit był jego ulubionym synem. Tym, w którym pokładał największe nadzieje. Tym, którego ciało miało posłużyć mu za naczynie, gdy nadejdzie czas. Nie chciał niszczyć go przedwcześnie.

Poza tym, standardowe metody sprawdzą się równie dobrze. Amon miał czas. W końcu i tak dowie się wszystkiego, co potrzebuje wiedzieć. Neetrit może stawiać opór, ale ostatecznie ulegnie. Tak jak wszyscy inni.

Władca Krainy Gniewu uśmiechnął się zimno, a złota maska szakala zasłoniła wszystkim innym ten widok. Zrobi to po swojemu. Powoli. Metodycznie. Kawałek po kawałku będzie łamał jego wolę, aż ten w końcu złoży broń i odda mu to, czego żąda.

- Wiesz, gdzie masz się udać - rzucił chłodno. - Ale jeśli będziesz stawiał opór... Jestem pewien, że Eon z radością ci w tym pomoże.

Eon wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu.

- Oczywiście, ojcze - zamruczał z chorą satysfakcją. - Jeśli Neetrit zapomniał drogi, z przyjemnością mu ją przypomnę.

Neetrit wzruszył ramionami z pozorną nonszalancją, jakby sytuacja, w której się znalazł, nie robiła na nim większego wrażenia.

- Znam drogę - rzucił od niechcenia, jednak w jego głosie pobrzmiewała nutka sarkazmu. - Ale to... - zawiesił głos i demonstracyjnie podniósł nogę, poruszając nią tak, by łańcuch głośno zagrzechotał. Dopiero wtedy Amon zwrócił uwagę na krępujące go okowy, przykuwające go do stołu. - ...stanowi pewne niedogodności w poruszaniu się - dokończył z przekąsem.

Amon niemal fizycznie wyczuł, jak na twarzy Eona, stojącego z boku, wykwita coraz szerszy uśmiech pełen mściwej satysfakcji. Stłumił w sobie wzbierające uczucia gniewu i wściekłości. Choć gotowały się w nim niczym lawa w wulkanie, nie pozwolił, by wyszły na powierzchnię. Powoli oderwał wzrok od skutego Neetrita i przeniósł go na drugiego syna.

- Pozwoliłem sobie na krótką wizytę, zanim udałem się do ciebie ojcze - Eon skłonił głowę w udawanym szacunku. - Pomyślałem, że nie chciałbyś zastać pustej warowni. Wolałbyś ujrzeć swojego wiernego syna, gotowego do spełnienia każdego twojego rozkazu.

Amon zmierzył go chłodnym spojrzeniem, pod którym mimowolnie się skulił. Władca Krainy Gniewu nie dał się zwieść tej pozorowanej uległości.

- Daruj sobie te żałosne przedstawienia - warknął ostrym, nieznoszącym sprzeciwu tonem. - Rozkuj go i zabierz stąd. A potem przeszukaj każdy zakamarek tej warowni. Przewróć każdy kamień, zajrzyj do każdej komnaty i lochu. Jeśli ta anielska dziewczyna tutaj jest, masz ją odnaleźć. Kiedy już ją znajdziesz, natychmiast przyprowadź ją do mnie. Zrozumiałeś?

- Oczywiście.


Dziś wrzucam taki krótki rozdział, ale ten jutrzejszy będzie naprawdę obszerny :D 

Córka Nadziei (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz