Rozdział 44

424 45 36
                                    

 - Jeśli już skończyłeś swoją małą zabawę, to pospiesz się i wynoś się stąd - rzucił Amon lodowatym tonem.

- Ojcze - odparł niemal z namaszczeniem, ale także z nutą desperacji w głosie. Jego żółte, kocie oczy wpatrywały się błagalnie w złotą maskę Amona. - Pozwól mi chociaż dokończyć to, co zacząłem.

Władca zastanowił się przez chwilę, mierząc starszego syna beznamiętnym spojrzeniem spod maski.

- Dokończ więc, skoro Xis się spóźnia - rzucił w końcu tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Eon już miał z mściwą satysfakcją wrócić do katowania brata, gdy nagle dotarł do niego sens słów ojca. Odwrócił się gwałtownie, a na jego twarzy malowało się szczere zaskoczenie.

- Xis? - zapytał, marszcząc brwi. - Co on ma z tym wspólnego?

Gniew Amona był niemal namacalny. Atmosfera w komnacie zgęstniała, jakby naładowana złowrogą energią władcy demonów.

- Eonie! Zapominasz się - warknął, a jego głos niósł się echem po pomieszczeniu. - Pozwalam ci wyrównać rachunki z bratem, nic poza tym. Nie kwestionuj moich decyzji. Dokończ i wynoś się, chyba że chcesz zająć miejsce brata i zaznać mojego gniewu na własnej skórze.

Eon skinął głową i z determinacją wymalowaną na twarzy znów zbliżył się do Neetrita. Musiał wykorzystać dany mu czas, nim pojawi się Xis. Nie miał pojęcia, co brat ma z tym wspólnego, ale nie śmiał już drążyć tego tematu.

Chwycił za rękojeść sztyletu, który tkwił głęboko w ramieniu. Ostrze zanurzyło się w ciele brata niemal po samą gardę, a z rany sączyła się ciemna, gęsta krew. Demon drżał na całym ciele, jego mięśnie drgały w konwulsjach bólu i wyczerpania. Zaciskał zęby, ale mimo to z jego ust raz po raz wymykały się stłumione jęki.

Eon wyczuwał wibrującą w powietrzu aurę magii emanującą od brata. Przez chwilę przemknęło mu przez myśl, że ten idiota będzie próbował rzucić na niego jakieś zaklęcie. Zaraz jednak odrzucił tę myśl. Neetrit był przecież kompletnym nieukiem, jeśli chodzi o magię. Ledwo potrafił z niej korzystać, znał tylko podstawy. Nie miał szans, by pokonać go na tym polu.

Zerknął w stronę ojca. Władca Krainy Gniewu obserwował synów beznamiętnie spod swojej złotej maski, nie wykonując najmniejszego gestu, by interweniować. Skoro sam Amon nie reagował, to znaczyło, że i on nie musiał się niczym przejmować. Widocznie brat próbował się w jakiś nieudolny sposób uwolnić.

Zdecydowanym, gwałtownym ruchem szarpnął mocno za rękojeść, wyszarpując ostrze z ciała. Poczuł wyraźny opór, gdy ząbkowane ostrze rozrywało kolejne warstwy tkanek, przecinając mięśnie, ścięgna i naczynia krwionośne. Ciało Neetrita napięło się gwałtownie niczym naciągnięta struna, a z jego gardła wydobył się zduszony skowyt bólu. Zacisnął zęby tak mocno, że Eon dosłyszał zgrzyt szkliwa o szkliwo.

Najstarszy syn Amona uśmiechnął się z chorą satysfakcją, delektując się cierpieniem malującym się na twarzy brata. Z rozmachem cisnął zakrwawionym sztyletem o ziemię, a ostrze zadźwięczało złowrogo, uderzając o kamienną posadzkę. Z głębokiej rany na ramieniu natychmiast zaczęła sączyć się ciemna krew. Karmazynowe krople spływały leniwie po bladej skórze, wsiąkając w resztki niegdyś śnieżnobiałej koszuli. Czerwień rozlewała się na materiale niczym makabrycznie piękny kwiat, barwiąc kolejne fragmenty tkaniny szkarłatem.

Oczekiwał jakiejś ciętej riposty, sarkastycznego komentarza, groźby lub choćby pełnego pogardy prychnięcia. Jednak Neetrit milczał, zaciskając zęby z bólu i złości. Ta nienaturalna cisza zaintrygowała Eona. Dlaczego brat nie zareagował w typowy dla siebie sposób?

Córka Nadziei (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz