Rozdział 41

523 55 8
                                    

Rankiem powoli otworzyła oczy, wybudzona z głębokiego snu subtelną zmianą w otaczającej ją rzeczywistości. Noc, która do tej pory spowijała świat nieprzeniknioną czernią, zaczynała nieśmiało ustępować miejsca nadchodzącemu dniu. Pierwsze nieśmiałe promienie słońca wychylały się zza horyzontu. Blada poświata powoli rozpraszała mroki, zwiastując nadejście nowego poranka.

Poruszyła się lekko, czując pod policzkiem coś miękkiego i puchatego. Zaskoczona, uniosła głowę i zorientowała się, że nie leży już na kolanach Neetrita, które jeszcze wieczorem służyły jej za poduszkę. Zamiast tego, jej głowa spoczywała na torbie wypchanej ubraniami.

Zamrugała kilkakrotnie, próbując odegnać resztki snu i przywrócić ostrość widzenia. Jej spojrzenie powoli przesunęło się po otoczeniu, rejestrując szczegóły miejsca, w którym się znajdowali. Opustoszałe ruiny, które posłużyły im za schronienie na noc, zdawały się emanować tajemniczą aurą w bladym świetle poranka. Pokruszone mury i zwalone kolumny rzucały długie cienie na ziemię, tworząc niesamowitą scenerię.

Sięgnęła po manierkę, desperacko pragnąc choć odrobiny wody, by ukoić palące pragnienie. Jej gardło zdawało się być wyschnięte na wiór, spękane i szorstkie niczym pustynny piasek. Z ulgą przyłożyła otwór manierki do spragnionych warg, łapczywie pociągając życiodajny płyn.

Kątem oka dostrzegła jakiś ruch w oddali. Zamrugała kilkakrotnie, skupiając wzrok na majaczącej na horyzoncie sylwetce. Przez ułamek sekundy ogarnął ją niepokój, że to może być ktoś obcy, potencjalne zagrożenie czające się w półmroku. Jednak gdy postać zbliżyła się nieco, z ulgą rozpoznała znajomy kształt. To był Neetrit.

Obserwowała go z mieszaniną podziwu i niedowierzania, gdy biegał w kółko po piaszczystym podłożu, jakby miał niespożyte pokłady energii. Jego ruchy były płynne i precyzyjne, każdy krok perfekcyjnie wymierzony. Zdawał się nie odczuwać zmęczenia ani skutków bezsennej nocy.

Jakby na potwierdzenie jej myśli, opadł na ziemię i rozpoczął serię skomplikowanych pompek. To, co robił, wyglądało na niesamowicie trudne i wymagające, jakby siła grawitacji nie miała nad nim władzy. Każda pompka zdawała się być małym dziełem sztuki, perfekcyjnie wykonanym z precyzją i gracją.

Poczuła ukłucie zazdrości i frustracji. Po całym dniu wyczerpującej podróży, ona ledwo miała siłę unieść głowę, a co dopiero wstać i normalnie funkcjonować. Tymczasem Neetrit zdawał się być niewyczerpanym źródłem energii, gotowym do akcji o każdej porze dnia i nocy.

W końcu podniósł się i pewnym krokiem wszedł do wnętrza ich prowizorycznego ukrycia. Jego kocie oczy błysnęły w półmroku, gdy spoczęły na jej sylwetce. Uniósł brew, przyglądając się jej z lekkim zdziwieniem.

- Wcześnie wstałaś - zauważył, a jego oddech był tylko odrobinę przyspieszony po intensywnym treningu. - To dobrze. Będziemy mogli wcześniej wyruszyć i zyskać trochę czasu.

- Oczywiście - przytaknęła, starając się brzmieć pewnie. - Daj mi tylko chwilę, spakuję resztę rzeczy i możemy ruszać.

Z trudem podniosła się na nogi, czując jak jej mięśnie protestują po wczorajszym dniu na końskim grzbiecie. Jęknęła głośno, próbując rozciągnąć obolałe ciało.

- Skąd ty masz tyle energii, żeby ćwiczyć z samego rana? - zapytała, nie kryjąc nutki zazdrości w głosie. - Ja ledwo mogę się ruszać...

- Lata praktyki. I żelazna dyscyplina - odparł, przeciągając się z gracją. - Tobie też przydałaby się taka poranna rozgrzewka. Rozruszałabyś zastane mięśnie.

- Taaa, jasne - mruknęła, przewracając oczami. - Chyba sobie ze mnie żartujesz. Ledwo stoję na nogach, a ty chcesz żebym biegała w kółko?

Uniósł brew, mierząc ją nieco rozczarowanym spojrzeniem.

Córka Nadziei (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz