Eon przesunął dłonią po dźwięczących cicho, metalowych wisiorach, które niczym kurtyna odgradzały wejście do komnaty. Kiedy rozsunął je na boki i przestąpił próg, w powietrzu rozległ się świst. Sztylet przeleciał tuż obok jego skroni, muskając kosmyki czarnych włosów i odbił się od ściany korytarza, spadając z głośnym brzękiem na posadzkę.
Zamarł w pół kroku, zaskoczony tak niegościnnym powitaniem. Nie spodziewał się, że zamiast słów powitania przywita go zimna stal wymierzona prosto w jego głowę. Najwyraźniej Diana nie była w nastroju do przyjmowania gości.
Powoli odwrócił głowę w kierunku, z którego nadleciał sztylet. W mrocznym wnętrzu komnaty, pośród bogato zdobionych mebli i drogocennych tkanin, dostrzegł jej smukłą sylwetkę. Siedziała na zdobnym, wykładanym poduszkami szezlongu, a jej przenikliwe, czerwone oczy wpatrywały się w niego z irytacją. Platynowe włosy opadały falami na ramiona okryte jedwabną suknią o głębokim odcieniu szkarłatu. Wyglądała olśniewająco pięknie i zarazem niebezpiecznie jak drapieżne zwierzę gotowe do ataku.
Najwyraźniej trafił na jeden z jej kaprysów i musiał uważać, by nie rozjuszyć jej bardziej. Z Dianą nigdy nie wiadomo było czego się spodziewać.
Wiedział, że musi zachować ostrożność i dyplomację, jeśli chce uzyskać to, po co tu przybył. Zużył już przedostatni z cennych kamieni Dematerializujących, podarowanych mu przez samą Dianę. Te niezwykłe artefakty, będące owocem eksperymentów Helix, matki Diany, stanowiły bezcenny skarb. Każdy z nich miał moc przeniesienia swojego posiadacza między odległymi miejscami, rozrywając czasoprzestrzeń i pozwalając na natychmiastowe przemieszczenie się.
Kamienie te, choć niezwykle potężne, miały swoje ograniczenia. Nie były wszechmocnymi artefaktami zdolnymi przenieść swojego posiadacza w dowolne miejsce na świecie. Aby podróż była udana, osoba dzierżąca kamień musiała uprzednio odwiedzić dane miejsce i dokładnie zapamiętać jego wygląd oraz położenie. Wspomnienie musiało być na tyle wyraźne i szczegółowe, by podczas przenoszenia umysł był w stanie odtworzyć każdy najdrobniejszy detal otoczenia. Nawet chwila dekoncentracji lub zawahania mogła sprawić, że podróżnik wyląduje w zupełnie nieznanej lokacji, daleko od zamierzonego celu. Najmniejszy błąd w wizualizacji mógł mieć katastrofalne skutki, pozostawiając posiadacza kamienia zdanego na łaskę losu w obcym, potencjalnie niebezpiecznym miejscu.
Dotychczas sztuka przenoszenia się zarezerwowana była jedynie dla siedmiu Władców. Jednak Helix, dzięki swemu geniuszowi, zdołała zamknąć tę moc w niewielkich kryształach, dając innym istotom namiastkę tej niezwykłej zdolności.
Jednak te kamienie, będące owocem żmudnych i zaawansowanych eksperymentów Helix, dostępne były jedynie dla niej samej oraz dla nielicznych wybrańców, którym raczyła je ofiarować. Wśród tych uprzywilejowanych znalazła się jej córka Diana, która z kolei podzieliła się pięcioma bezcennymi artefaktami z nim.
Przekazanie kamieni nie odbyło się jednak bez zobowiązań. Diana, świadoma ich potęgi i pragnąc zachować istnienie kryształów w tajemnicy, wymogła na obdarowanym złożenie uroczystej, magicznej przysięgi. Miał on dochować absolutnej dyskrecji i nie zdradzić sekretu kamieni nikomu, a już zwłaszcza swojemu ojcu. Władczyni krainy Nieczystości za wszelką cenę chciała utrzymać wiedzę o kamieniach jedynie dla siebie, nie dopuszczając, by wieść o nich dotarła do niepowołanych uszu.
Złożenie magicznego przyrzeczenia było niezbędnym warunkiem, by mógł wejść w posiadanie bezcennych artefaktów. Przysięga ta, wzmocniona nadprzyrodzoną mocą, krępowała go niewidzialnymi więzami, skutecznie pieczętując jego usta. Zdradzenie tajemnicy wiązałoby się z katastrofalnymi, trudnymi do wyobrażenia konsekwencjami, które z pewnością dosięgłyby każdego śmiałka łamiącego dane słowo.
CZYTASZ
Córka Nadziei (18+ zakończona)
FantasíaOblicza Grzechu: Córka Nadziei, Tom 2 Porwanie, tortury, więzienie, samookaleczanie, wielotygodniowa depresja, strach - te wszystkie przeżycia odcisnęły na Lily niezatarte piętno. Doświadczywszy niewyobrażalnego cierpienia i upokorzenia, dziewczyna...