Rozdział 17

710 55 15
                                    

 - Obudź się Lireth...

Zaraz po tych słowach poczuła delikatne muśnięcie czegoś miękkiego na czubku nosa.

Powoli uchyliła powieki, a jej oczom ukazała się twarz Neetrita, oświetlona ciepłym blaskiem świec. Jego oczy wpatrywały się w nią intensywnie, jakby chciały zajrzeć w głąb jej duszy. Zanim zdążyła choćby pomyśleć o jakiejkolwiek reakcji, pochylił się ku niej i zamknął jej usta długim, namiętnym pocałunkiem. Poczuła żar jego warg na swoich ustach, a jego język wsunął się między jej wargi, pogłębiając pieszczotę.

Odsunął się od niej po chwili, która zdawała się wiecznością, ale tylko po to, by wyszeptać czule, z twarzą tuż przy jej twarzy:

- Wybacz mi, moja piękna... Byłem tchórzem. Ale nie zamierzam więcej uciekać przed tym, co czuję. Jeśli nadal tego chcesz... Jeśli pragniesz mnie tak samo, jak ja pragnę ciebie...

Oparł swoje czoło o jej czoło i patrzył jej prosto w oczy, a w jego źrenicach tańczyły płomienie pożądania.

- Chcę... - wyszeptała niemal błagalnie. - Chcę. Nie odchodź już więcej.

- Więc pozwól mi... - odparł cicho, muskając wargami jej policzek. - Pozwól mi cię kochać, Lireth. Pozwól mi zostać z tobą tej nocy.

Potem wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. Ich ubrania w jednej chwili znalazły się porozrzucane na podłodze, jakby zrzucone w nagłym, niepohamowanym porywie namiętności. Spleceni w ciasnym uścisku, stali się jednością - kłębowiskiem gorących ciał, płonących pożądaniem. Niewypowiedziane dotąd uczucia i skrywane pragnienia wreszcie znalazły ujście, eksplodując z siłą wulkanu. Każdy dotyk, każde muśnięcie ust było niczym iskra rozpalająca ogień w żyłach. Ich wargi poruszały się w doskonałej synchronizacji, jakby od zawsze znały ten rytm. Dłonie błądziły po rozgrzanych ciałach, chciwie odkrywając każdy centymetr odsłoniętej skóry. Wszystko było tak, jak być powinno - naturalne, właściwe, nieuniknione.

Jego palce, prowadzone instynktem, odnalazły jej najczulszy, najbardziej wrażliwy punkt. W momencie, gdy musnął to miejsce, jej ciało zareagowało gwałtownie, mimowolnie wyginając się w łuk, jakby porażone elektrycznym impulsem rozkoszy. Fala gorąca rozlała się po jej skórze, a z ust wyrwał się zduszony jęk.

Nachylił się wtedy nad nią, tak blisko, że czuła na twarzy jego gorący oddech. Jego usta musnęły jej wargi, najpierw delikatnie, jakby badając teren, a potem mocniej, bardziej natarczywie. Pocałunek był zmysłowy, namiętny, zapowiadający znacznie więcej.

- Podoba ci się to, co robię? - wyszeptał, odrywając na moment usta od jej warg. Jego głos był niski, zachrypnięty od pożądania. - Lubisz, kiedy cię tak dotykam?

Nie była w stanie wydobyć z siebie słów, zdolna jedynie do pojękiwania i poruszania biodrami w rytm jego pieszczot. Skinęła tylko głową, dając mu niemy znak, by kontynuował, by nie przerywał tej słodkiej tortury.

Jego druga dłoń, jakby ośmielona jej przyzwoleniem, rozpoczęła wędrówkę po jej ciele. Musnęła brzuch, zostawiając na skórze ścieżkę piekących miejsc, minęła piersi, których sutki stwardniały, domagając się dotyku. Wsunęła się wyżej, muskając obojczyk, szyję, aż w końcu zacisnęła się na jej gardle. Nie na tyle mocno, by odciąć dopływ powietrza, ale wystarczająco, by poczuła ekscytujący dreszcz strachu zmieszanego z podnieceniem.

- Lubisz to, suko? - zapytał prowokująco, patrząc jej prosto w oczy.

Lily, zaskoczona tą nagłą zmianą tonu, gwałtownie otworzyła oczy, wpatrując się w niego z oburzeniem.

Palce na jej gardle zacisnęły się jeszcze mocniej, niemal pozbawiając ją tchu. Próbowała złapać oddech, ale uścisk był bezlitosny, nieustępliwy.

Córka Nadziei (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz