* U góry załączone zdjęcie dla pobudzenia Waszej wyobraźni.
Ps. Jon M.Zamierzałam dodać rozdział już przedwczoraj, ale niestety okazało się, że mój wymęczony rozdział 6, zniknął. Tak ot co. Nie było go w notatniku ani na laptopie ani na tablecie czy komputerze..
Przeszukałam wszystkie dokumenty i nic. Ślad zaginął.
Dlatego od przedwczoraj musiałam wysilić umysł i przypomnieć sobie co takiego nabazgrałam palcami na klawiaturze, ale nie bardzo skończyło się to sukcesem.
Ale i jest. Nowy i świeży x.Roz. 6
- Mcnathan - przywitałam go chłodno, a moja mina pozostała identyczna co przed chwilą gdy skojarzyłam fakty.
Może i ma zdyszany i niewyraźny głos, ale jednak idzie się połapać do kogo należy. I pomyśleć, że miałam taką skrytą nadzieję, że nie będę musiała przyglądać się jego twarzy z tak bliskiej odległości.
Co z tego, że nie było jej widać pod tym ochraniaczem na głowę?
Jego sama obecność i świadomość, że to On, mnie nad zwyczajniej odpychały.
- Mów mi Jon, mała - odparł leżąc i gapiąc się na tyłek brunetki stojącej pod drzewem.. albo tej blondynki obok.
Przewróciłam oczami. Mniejsza oto. Nie wiem dlaczego mnie tak mocno denerwuje.. A nie, czekaj. Jednak wiem.
Nie adoruje jego towarzystwa.
Ale niestety trzeba przyznać, że chrypka w jego głosie ma w sobie coś.. po prostu coś. Nie roztkliwiajmy się nad tym, bo czuję, że poszłoby to w złym kierunku.
Do tego ta jego dziwna obojętność.. Irytujące.
Spojrzałam na niego spode łba, wysilając się na 'ezoteryczną maskę uczuć'.
Przyjrzałam mu się dokładniej po czym zwróciłam wzrok w kierunku Matta i zrugałam go spojrzeniem.
O ile mnie pamięć nie myli, to wspomniałam blondynowi, że uważam 'Pana Jonathana' za playera i niewartego mojej uwagi. Była to taka zwyczajna opinia na temat osoby, której podobno nie dane mi było poznać.
Ciekawe czego w tych słowach nie zrozumiał?
Wzruszył ramionami z przepraszającym uśmiechem jakby nie miał wyboru.
Pokręciłam głową zniesmaczona, a następnie zerknęłam ukradkiem na Mcnathana.
Miał nadal biały kask na głowie z dwoma czarnymi, pionowymi psami na czubku. Ubrany był również jak i Matt, w strój od footballu z numerem czternaście. Biała bluzka, białe szorty, a na rękawach u dołu, ciągnęły się dwa poziome, czarne paski.
Zerknęłam kątem oka znowu na przyjaciela, którego bluzka prezentowała liczbę szesnaście. Wyglądał na nieco zmieszanego.
Dziwić się? Bo kto by pomyślałam, że ja, 'sztywna' Isabelle Carter zna osobiście kogoś takiego jak Jon Mcnathan, który jest znany ze swoich 'podbojów' i tych innych rzeczy, o które nikt by mnie nie posądził?
Odchrząknęłam przełamują ciszę.
- Dobra 'Jon', czego chcesz? - warknęłam.
Z ręką na sercu przysięgam, że zamierzałam być miła... No ale nie wyszło po mojej intencji. Nie jest to moją winą, że mam z lekka niewyparzony język.
Wtem usiadł cicho się śmiejąc, a raczej wyśmiewając z mojego uprzejmego pytania, po czym ściągnął swój kask.
Nabrałam powietrze w płuca.
On ma zdecydowanie za ładne oczy jak na.. Niego. Te źrenice aż emitują zielenią i hipnotyzują tak, że nie możesz przestać w nie patrzeć.. Włosy w jeszcze większym seksownym nieładzie, lekkie rumieńce na policzkach, które są zapewne skutkiem treningu i rozgrzania.
- Zamilknij na moment, bo aż uszy bolą - oznajmił szorstko w moim kierunku, poprawiając jednym ruchem ręki włosy po czym spojrzał na blondyna.
Poszłam w jego ślady i zrobiłam to samo, wpatrując się w Matta, chociaż nie miałam pojęcia dlaczego to robię ani dlaczego milczę jak na zawołanie.
Blondyn przyglądał się nam sceptycznie, a następnie westchnął z rezygnacją.
- W porządku J - zaczął - Ale masz być miły, zrozumiano? - patrzał na niego wrogo.
Poczułam się w tym momencie jakbym w ogóle nie brała udziału w tym 'wydarzeniu'.
Po chwili rozbrzmiał melodyjny śmiech Jonathana na co ściągnęłam brwi, ale postawiłam na bierność i siedziałam cicho, czekając na to co mają sobie do powiedzenia, mimo że miałam ogromną ochotę wtrącić swoje trzy grosze.
- Wyluzuj Matt - odpowiedział nagle rozbawiony - Okres masz? - w tym momencie wybuchnął śmiechem, a ja myślałam, że blondyn zaraz wydrze się na niego, ale akurat ku mojemu zdumieniu, to nie nastąpiło.
Nie minęła chwila, a mój przyjaciel dołączył do niego rechotem.
Ściągnęłam brwi.
Obydwoje leżeli teraz na trawie i śmieli się jak jakieś hieny.
Zacisnęłam usta. Teraz w stu procentach czuję się odosobniona.
- Jonathan - podjęłam się szorstkiego głosu. Obydwoje od razu zamilkli, wpatrując się we mnie z zaskoczeniem w oczach - Albo powiesz czego chcesz albo spadaj gdzie indziej pokazywać jaki jesteś 'zabawny' - syknęłam na końcu z jadem.
Na początku gapili się na mnie z nie do wierzeniem po czym momentalnie zanieśli się ponownym gromkim śmiechem.
Przegryzłam policzki od środka, poprawiając swój tak zwany 'koński ogon'.
Korzystając z ich nieuwagi, wyciągnęłam jeszcze lekko chłodną wodę z plecaka i upiłam łyka.
Noszę ostatnimi czasy ze sobą po dwie małe butelki, bo żłopie tą wodę i tylko żłopie. Moje pragnienie ostatnio coś nie wygasa.
Z resztą.. Co się dziwić? Jest taki upał, że bałwan śnieżny to by się w minutę roztopił.
Nabrałam powietrza w płuca, obserwując jak Jon wraz z moim i jak się okazuje też i jego przyjacielem, tarza się po ziemi ze śmiechu.
Wtem Matt kontem oka dostrzegł co trzymam w ręku i jakby zinterpretował od razu jaką mam intencję, natychmiast poruszył się w moim kierunku.
Uśmiechnęłam się łobuzersko przechylając lekko głowę na bok. Puściłam oczko Mattowi, na co ten od razu zaprotestował, mimo że nic nie powiedziałam.
- Nie! - wrzasnął, ale było już za późno.
Przechyliłam odkręconą butelkę do przodu.
Akurat dziwnym trafem, woda zaczęła się wylewać prosto na brązowe i roztargane włosy Jona.
Odskoczył w tył jak poparzony, a ja zacisnęłam usta rozbawiona.
No co jest Jon? To tylko woda.. która kapie teraz z twoich włosów.
Ahh.. ta moja nieproszona podświadomość.
- Byłeś taki rozgrzany kochanie.. - z trudem powstrzymywałam śmiech - Chciałam ci pomóc się ostudzić..
Konsekwencje? A no tak. To są te momenty, w których się żałuje, że coś się zrobiło.
Ale nie tym razem..
I jak?
Niestety nie potrafiłam sobie przypomnieć co jeszcze zawierał rozdział 6.. dlatego tak krótko :(.
CZYTASZ
Belle (wolno pisane)
Teen FictionCzy gdy zaczniesz od nowa, to twoje życie stanie się 'lepsze'? Co jeżeli już pierwszego dnia szkoły, zostanie przyklejona tobie łatka, a ty nie będziesz miała na to wpływu, bo tak już miało być i tyle? Może 'nowe', wcale nie oznacza 'zupełnie nowe'...