Roz. 27
*Isabelle
Wypuściłam powoli powietrze z ust czując, że jestem na granicy nieokiełznanej furii. Właśnie siedzę już od jakiegoś kwadrans'u w jego samochodzie albo raczej samochodzie jego mamy, którą wysłał do Londynu na delegację. Jakim przebiegłym człowiekiem trzeba być żeby podrobić dokumenty w tak idealny sposób, że da się uwierzyć w ich autentyczność? Jestem pewna, że nie działał sam. Z tego co mi wiadomo, to jego ojciec jest porządnym i dobrym w swoim fachu wojskowym czy kimś tam, no ale są to nikłe szanse, że maczał w tym palce. Powiedzmy, że odziedziczył talent po ojcu. Moja mam lubi czasami plotkować.. Jakoś trudno mi uwierzyć, że Jon jest synem pana Gregga. Jak mam z nim współpracować w pokoju skoro on wciąż mi ubliża?
Gdy się doprowadziłam do porządku w apartamencie Mcnathanów, co zajęło mi około półtorej godziny, bo przecież nie wyjdę z domu bez chociaż lekkiego makijażu, zastałam na koszu wiklinowym, do którego wrzuciłam swoje brudne ubrania, bo tak kazał mi Justin, moje ciuchy, które były ładnie zwinięte w kostkę. Była to przewiewna pudrowa sukienka w jakieś różowe kwiatki na ramiączkach, sięgająca mi do połowy ud z przesadnym dekoltem. Dodatkowo tuż pod nią, leżały moje czarne lakierki na obcasie. Gdy zapytałam co moje rzeczy tutaj robią, bo dosłownie były moje, Jon odpowiedział, że przyniósł je Matt i jeżeli mam pytania to mogę pytać, ale dopiero jak wrócimy ze sklepu. Byłam uradowana, że ktoś taki jak mój Matt, zatroszczył się o mnie i przyniósł moje ciuchy plus bieliznę. Z tego co się wywiedziałam to mam całą torbę ciuchów w domu Mcnathana oraz moje własne kosmetyki do tego, które zastałam w mojej granatowej kosmetyczce, która elegancko zdobiła szklaną szafkę pod lustrem nad białą umywalką w toalecie Jonathana. Aktualnie wpatrywałam się w szybę, oglądając widoki za oknem. Nie mówię, że były niezwykle urzekające, bo w końcu znam Miami prawie na pamięć, ale to lepsze niż oglądanie Jona w białym T-shirtcie, który eksponuje jego tors. Jestem dziewczyną. My zwracamy uwagę na takie rzeczy i to nas dekoncentruje, bo zaraz się zastanawiamy jak wyglądają takie mięśnie bez koszulki, a potem jak bardzo twarde są w dotyku. Morał z tego taki, że powinien chodzić w luźnej bluzie i nie wystawiać mojej świętej cierpliwości na próbę.
- Gapisz się - mruknął - Co znowu ci zrobiłem? - spytał zirytowany.
- Istniejesz - odparłam spokojnie, posyłając mu 'przesłodki' uśmiech - To wystarczający powód do nieusatysfakcjonowania.
- Nikt nie lubi mądrali – wtrącił z głośnym westchnięciem.
- Przeżyję.
Prychnął po czym skręcił mocno w prawo o mało nie potrącając jakiegoś granatowego suv'a na rozwidleniu dróg na Queenstreet, który od razu zaczął głośno trąbić.
- Idiota! - krzyknęłam zdenerwowana czując moje zbielałe od mocnego uścisku palce - Jeżeli chcesz się mnie pozbyć, to są na to szybsze sposoby, ty kretynie!
Momentalnie zwolnił prędkość, co mnie zaniepokoiło i zjechał nagle w jakiś zaułek, skręcając pośpiesznie w lewo. Nie wiem co mnie bardziej przeraża. Ta cisza czy to że olał moją dezaprobatę? Po krótkim zastanowieniu, dochodzę do wniosku, że to jedno i to samo. Raptownie moje serce przyśpieszyło gdy uświadomiłam sobie jak pewnego słonecznego poranka, panienka Ruda Amanda, wyjawiła mi 'w tajemnicy' że Jon jest niebezpieczny.. Zrobiła to, bo.. cytuję: "patrząc na ciebie doznaję to takie dziwne uczucie empatii.. a może to żałość". O mój Boże, a jak mówiła serio? W sensie o tym, że jest niebezpieczny? W sumie to ma przecież rację.. Ta cała akcja z bronią i pobiciem.. Jezu! On chyba nie jest poważny, prawda? Właśnie zdałam sobie sprawę, że chcę jednak żyć i już tym bardziej nie mam ochoty, nawet najmniejszej, żeby zginąć z jego rąk. Aczkolwiek wolałabym z jego niż z Edwarda czy jak mu tam było.. No bo, zaułek, ciemno, a ja bezbronna. Oczywiście, że się boję! To syn Gregg'a Mcnathana! Matko Święta! Pozostaje mi jedynie modlić się o pokutę i rozgrzeszenie oraz błagać by nie bolało..
CZYTASZ
Belle (wolno pisane)
Teen FictionCzy gdy zaczniesz od nowa, to twoje życie stanie się 'lepsze'? Co jeżeli już pierwszego dnia szkoły, zostanie przyklejona tobie łatka, a ty nie będziesz miała na to wpływu, bo tak już miało być i tyle? Może 'nowe', wcale nie oznacza 'zupełnie nowe'...