What have you done?/ part 4

170 12 3
                                    

Zapraszam na swoją nową książkę: "DIE or RUN".

link:  https://www.wattpad.com/myworks/64975108-die-or-run


Roz. 28

*Isabelle

Chyba mam problemy ze słuchem, bo zabrzmiało to tak jakby właśnie oznajmił, że mnie porwał. Zmrużyłam oczy. Cały dzień wyglądał dość podejrzanie. Z resztą co ja mówię? Wszystko od kilku bitych tygodni jest podejrzane! Ale... czy naprawdę porywanie mnie jest aż takie konieczne?

- Że jak? – spytałam dopiero po chwili, bo musiałam przemyśleć jaka odpowiedź wydałaby się tą odpowiednią, ale niestety chyba żadna taka nie istnieje – Nie.

- Co nie? – warknął, nawet na mnie nie patrząc.

- Nigdzie z tobą nie jadę – fuknęłam ostro – Mam tego dość!

Widziałam jak zaciska zęby ewidentnie wkurzony. Ja też jestem wściekła i nie odpuszczę tak łatwo. Tylko dlaczego ja wciąż mu wybaczam? Przecież to oczywiste, że dlatego idioty liczy się tylko to co on uważa za słuszne i właściwe! Zawsze tak było i najprawdopodobniej będzie! Jak ja go czasami nie znoszę!

- Też mam cię dość, a jednak wciąż muszę cię niańczyć! – krzyknął wyprzedzając jakiś granatowy samochód, którego marki nie znałam.

- Nie potrzebuję niańki! – warknęłam – A skoro nic cię nie obchodzę to na cholerę mnie porywasz!?

- Zamknij się wreszcie! – ryknął gdy o mało nie wjechał w nadjeżdżającego czerwonego fiata gdy wjeżdżał na prawidłowy pas ruchu.

- Tak, zabij nas, będzie genialnie! – fuknęłam z irytacją – Wypuść mnie stąd! – szarpnęłam za klamkę ale drzwi się nie otworzyły.

No dobrze, może i nie było to rozsądne, bo w końcu pędzimy ponad setkę na kilometr, ale kto powiedział, że impuls jest zawsze przemyślany? To impuls. Nie mamy nad nim kontroli.

- Jesteśmy na autostradzie, Carter! Gdzie mam cię wypuścić? Pod samochód? – prychnął – Ten prąd chyba przepalił ci mózg.

- Nie wrzeszcz na mnie! – odwarknęłam – Boże, jak ja cię nie cierpię! W końcu to twoja pieprzona 'magiczna' kłódka mnie pomieściła.

- Ja pierdole, ale ty potrafisz wkurwiać... - jęknął jadowicie – Po pierwsze, magia nie istnieje.

- O, serio? – jęknęłam zirytowana – No co ty nie powiesz.. – dodałam sarkastycznie, mrożąc go wzrokiem – Skoro to nie magia, to jak wytłumaczysz, że jeszcze żyję, huh? Takie rzeczy nie są normalne, Jon. Wysadź mnie na najbliższej stacji. Serio mam dość ciebie i tego syfu.

Pokręcił głową, jadąc dalej. Nie rozumiem jak puste trzeba mieć serce. Zero empatii w tym człowieku.

- Wytłumaczenie jest proste – odparł po krótkiej ciszy – Jesteś tak upierdliwa, że nie chcą cię nawet po drugiej stronie - odparł twardo, choć zauważyłam, że jego kąciki ust lekko drgnęły.

- Bardzo śmieszne. Boki zrywać – pokręciłam głową zirytowana – Naprawdę.

- Nikt się nie śmieje, księżniczko.

- Zakładam, że pękasz ze miechu od środka.

Uśmiechnął się zaraz po moich słowach. I co w tym zabawnego? Sama nie wiem co przewyższa to wszystko. Strach czy wściekłość? Pewnie wkrótce się przekonam. Jak nie teraz to później. To tak jakbym została skazana na klęskę.

Belle (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz