Roz. 19
Sobota minęła mi tak szybko.. Wkuwałam matmę i fizykę, bo nauczyciel, imieniem Colton - czytaj kutas, uwziął się na mnie kiedy oblałam test z funkcji liniowych. Nie jest to moją winą, że ten pacan nie potrafił mi tego wszystkiego wytłumaczyć. Na szczęście, mój ukochany fake-bro* jest dobry w ścisłych przedmiotach i 'zaszczycił' mnie wczoraj swoją obecnością, która trwa aż do teraz, z racji tej, że przenocował u mnie na kanapie. Jejku, kiedy moja mama go zobaczyła w drzwiach, niemalże pisnęła z radości jak jakaś nastolatka pod wpływem euforii. Od zawsze go traktowała jak własnego syna, ale potem ja przeprowadziłam się w inne miejsce oddalone ode niego o zbyt dużo żeby jeździć rowerem i tak oto nasza 'wielka przyjaźń' dobiegła końca, aż do niedawna. Mega mi go brakowało..
- Jeżeli jeszcze raz poczochrasz mi włosy, przyrzekam, że nie będę się do ciebie odzywać do końca dnia - fuknął groźnie na co momentalnie wybuchłam gromkim śmiechem.
Leżeliśmy u mnie na łóżku i oglądaliśmy pierwszy sezon The Walking Dead na moim białym laptopie, zajadając się świeżym popcornem.
- Nie wytrzymałbyś nawet pięciu minut - stwierdziłam rozbawiona - Ej patrz - wskazałam na jakąś rudą dziewczynę-zombie, widniejąca na ekranie - Tak wygląda Amanda w jej naturalnym wydaniu - parsknęliśmy obydwoje śmiechem.
Spojrzał na mnie nagle z uniesionymi brwiami na co wzruszyłam niewinnie ramionami. Tak, tak, właśnie tak, teraz to ja będę suczą dla tej jędzy. Pięknym za na godne, złotko.
- No co? - zdziwiłam się - Nie lubię jej. To diabeł w ludzkim wcieleniu. - wyjaśniłam biorąc garść popcornu do buzi.
Prychnął, a ja zmarszczyłam czoło na ten jego gest, mieląc w buzi ziarenka kukurydzy.
- Czy ty coś sugerujesz Matt? - wlepiłam w niego nikczemne spojrzenie.
Westchnął żując popcorn w buzi. Ten blondyn to jedna z niewielu osób na tym świecie, które mogę bez wątpienia nazwać, przyjacielem. Zawsze potrafił mnie rozbawić i po dziś dzień jest ze mną boleśnie szczery. Jest osobą, której mogę się zwierzyć i wiem, że nikomu nic nie powie, zachowując moje tajemnice, również swoimi sekretami, co jest z jego strony wielką zaletą, bo lubi gadać. Dużo. Czasami ZA dużo, ale ok.
- Nie nic - bąknął unikając mojego wzroku.
Zmarszczyłam brwi, mierzwiąc jego blond fryzurkę.
- Matt? - nie spojrzał na mnie - Matt. - powtórzyłam, ale nadal bez skutku - Matt do cholery! - zdenerwowałam się, bo jak powszechnie wiadomo, nie należę do tych super cierpliwych osób.
Zerknął w moją stronę urażony, a mnie raptem olśniło.
- Czy teraz nie będziesz się odzywać do mnie przez cały dzień za dotknięcie twoich blond kłaczków? - upewniłam się, zagryzając mocno język i hamując napad nagłego śmiechu.
Przytaknął głową, nic nie mówiąc. Wywróciłam oczami.
- Bardzo dojrzale - fuknęłam - I że niby ty, za rok skończysz dwadzieścia lat? - żachnęłam się obruszona.
Zerknął na mnie trwając w tym jego ponurym wyrazie twarzy po czym się uśmiechnął szeroko za co zarobił ode mnie z łokcia pomiędzy żebra. Jęknął.
- Wydoroślej, idioto - oznajmiłam śmiejąc się razem z nim - Czas dorosnąć, a nie, ty wieczny dzieciaku jeden!
Nagle wziął poduszkę spod mojej głowy, co było nagłym i niewygodnym upadkiem w dół po czym zakrył nią moją twarz w celu uciszenia mnie. Dupek.
CZYTASZ
Belle (wolno pisane)
Teen FictionCzy gdy zaczniesz od nowa, to twoje życie stanie się 'lepsze'? Co jeżeli już pierwszego dnia szkoły, zostanie przyklejona tobie łatka, a ty nie będziesz miała na to wpływu, bo tak już miało być i tyle? Może 'nowe', wcale nie oznacza 'zupełnie nowe'...