No fuckin way | J. M.

241 13 5
                                    

UWAGA: ZMIANA UKŁADKI


Roz. 29

*Jon

  - Gratuluje - oznajmiłem chłodno - Udało ci się - dodałem oschle wkładając ręce do kieszeni i przypatrując się jej bacznie.

To dość ciekawe, że kolejny wynalazek mojego kuzyna ma skutki uboczne. Przecież nie powiem jej, że ta kłódka tak naprawdę służy do porażenia ludzi na śmierć. Musiałem coś wymyślić, bo inaczej nie dałaby mi spokoju. Ona nawet nie ma pojęcia ile ma szczęścia w nieszczęściu. Do tego ta cała akcja z kawą na parkingu.. Chyba ma prawo mieć mnie dość. Nikt z nas nie przewidział, że straci przytomność na trzy dni i jak na razie nie musi wiedzieć, że już jutro Gwiazdka. Poczekam z tym jak ochłonie. 

- Ty.. - wysyczała przez zęby, wskazując we mnie palcem jak bronią - Ty podły, bezduszny, lekkomyślny idioto bez serca! - pisnęła wściekła.

Wygląda na to, że już jej pamięć wróciła. Westchnąłem. Wygląda na to, że będę świadkiem dramatu w której rolę główną odegra nikt inny jak Isabelle.

- Jak mogłeś mi to zrobić! - krzyknęła zrozpaczona - Mam dość tracenia przytomności! Coś ty sobie w ogóle myślał?! Nie, czekaj! Ty nie myślałeś! - warknęła rzucając we mnie białą, puchową poduszką, którą szybko zgarnęła z mojego łóżka.

Obroniłem się rękami, odpychając materiał w kąt na podłogę. 

- No dobra - zacząłem spokojniej niż ona - Może i trochę przesadziłem..

- Trochę?! - pisnęła - Ty mnie otrułeś! - popchnęła mnie na bok tymi swoimi drobnymi rączkami.

Zaśmiałem się, siedząc w miejscu. Nawet tego nie potrafi zrobić porządnie. Momentalnie zaczęła mnie nawalać tymi małymi piąstkami po ramieniu i klatce piersiowej. 

- Uspokój się - oświadczyłem opanowany,  w momencie gdy poczułem mocniejszy ból na przedramieniu, a przynajmniej się starałem na takiego wychodzić - Zaraz ci minie, zobaczysz - dodałem przez zaciśnięte zęby i sam już nie byłem pewny czy mówiłem to do niej czy do siebie.

Przez moment odniosłem wrażenie, że doprowadziła się do ogłady gdy przypatrywała mi się w milczeniu, ciężko dysząc... O jak bardzo się myliłem. Poczułem pieczenie na policzku, a po pokoju rozeszło się chlaśnięcie. Złapałem ją wściekły za nadgarstki.

- Ty mała suko - warknąłem gryząc się na końcu w język po czym zepchnąłem ją na łóżko, a sam z niego wstałem - Zostajesz tutaj. - dodałem oschle, obracając się w jej stronę dopiero gdy dotarłem do brązowych drzwi - Będziesz grzeczna to wyjdziesz.

Siedziała na środku łóżka z podkulonymi nogami i głową schowaną do środka, otaczając rękami swoje nagie łydki. Kompletnie wyleciało mi z głowy, że jest jeszcze w bieliźnie. 

- Możesz pożyć jakiś ciuch z mojej szafy - wskazałem jej skinięciem głowy przed siebie, ale ona nawet nie spojrzała - Jak sobie kurwa życzysz - warknąłem po czym chwyciłem za klamkę i trzasnąłem za sobą drzwiami.

Wszyscy kręcimy się wokół niej jak na karuzeli, a ona tego nie potrafi docenić. Robimy wszystko by była bezpieczna, ale kurwa nie. Ten mały nerd tego nie pojmuje, jakby miała problemy psychiczne. Lekarzem kuźwa nie jestem. Nie pomogę jej w wyleczeniu się z głupoty. Ruszyłem jasnym korytarzem prosto do metalowych schodów i szybkim krokiem z nich zszedłem w dół, napotykając po drodze blond czuprynę Matta.

Belle (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz