Pepper spray

140 13 5
                                    

Roz. 30

** Jon M.

- Goń się - warknęła szorstko po czym wstała, ściągając ze mnie swoje nogi i stanęła na przeciwko stolika od kawy - Czasami po prostu nie rozumiem dlaczego się z tobą przyjaźnię.

Uniosłem brwi do góry, zaciekawiony jej pruderyjną reakcją.

- Czyżbym trafił w czuły punkt? - spytałem rozbawiony.

- Czyżbyś cierpiał na chorobę, zwaną potocznie 'odmóżdżeniem'? - spytała, świdrując mnie wzrokiem - Może zajmij się swoim życiem seksualnym, a nie moim, dobrze? - dodała jadowicie.

Wzniosłem ręce ku górze w geście obronnym na co spiorunowała mnie wzrokiem i ruszyła w stronę metalowych schodów, zostawiając mnie samego w salonie. I dobrze. Nie potrzebuję darmowych doradców.

** Isabelle C.

Momentalnie usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Miałam dzisiaj już sporo odwiedzin przez co nie mogłam się zdrzemnąć choć na moment. Czy to dziwne, że po trzech dniach śpiączki mam ochotę spać dalej? No raczej, że tak.

- Tak? - spytałam, otulając się szczelniej niebieską kołdrą.

Momentalnie mahoniowe drzwi się uchyliły i wyszła zza nich smukła postać o długich blond włosach, na której twarzy widniało rozgoryczenie.

- Caroline? - zdziwiłam się, bo podobno musiała już iść do domu. - Co tutaj jeszcze robisz?

- Nie zostawiam cię - odpowiedziała chłodno na co ściągnęłam brwi skonsternowana - Suń się - dodała rozkazująco po czym wkopała mi się pod kołdrę z mojej lewej.

- Chyba nie czaję - stwierdziłam po chwili zamyślona - Tak właściwie to ciebie nie czaję - dodałam zgodnie z prawdą - Mówiłaś, że już musisz iść.

Westchnęła głośno.

- Tak - przyznała - Tak jakby... Bo... musiałam iść pogadać z Jonem.

Przełknęłam ślinę. Jon. To imię brzmi tak dziwnie gdy o nim myślę. Uderzyłam go i po części mam wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony zastanawiam się dlaczego tak lekko, bo przecież czemu nie mocniej?

-I? - dopytałam obojętnie - Pogadaliście?

- Tak jakby - odparła zamyślona, wpatrując się w odległy punkt przed nami.

Okej... To się robi nieco niepokojące.

- Czy przyszłaś tutaj po to żeby mi się zwierzyć? - spytałam w końcu po dłuższej chwili, niekomfortowej ciszy.

Przytaknęła głową jak nieobecna duchem.

- Tak właściwie... to nie zwierzyć, a powiedzieć prawdę -  poprawiła smętnie, wciąż na mnie nie patrząc - No bo widzisz.. Od czego by tutaj zacząć - zaśmiała się nerwowo - Może od tego, że spałam kiedyś z Jonem?

- Mhm... - przytaknęłam cicho - Wiem o tym.

- Wiesz? - zdziwiła się - Okej. Nieważne.. Ale.. jest coś jeszcze i tego na pewno nie wiesz - westchnęła ciężko - Był moim pierwszym i ostatnim.

Ściągnęłam brwi. Co jak co, ale tego się nie spodziewałam, naprawdę. Caroline jest piękna i raczej nie narzeka na brak adoracji wśród płci przeciwnej oraz nie zachowuje się jak na 'świętoszkę' przystało więc... to było po prostu zdumiewające wyznanie. Zamrugałam szybko po czym na nią spojrzałam. Wciąż na mnie nie patrzyła. 

- Car.. - zaczęłam niepewnie - Nikomu nie powiem, jeżeli oto ci chodzi. Zachowam to dla siebie. Możesz mi ufać, okej? - szturchnęłam ją łokciem pocieszająco.

- Okej - posłała mi po chwili mały, nieprzekonujący uśmiech - Ale.. nie rozumiem. Dlaczego nie jesteś na mnie zła?  - spytała nagle.

- Zła? Na ciebie? - zaśmiałam się cicho - A to niby z jakiegoż powodu?

- No bo... to o Jonie mowa. O tym samym kolesiu, którego na wpół nie znosisz, a na wpół pragniesz jak kwiat wody - patrzyła na mnie, a ja nie potrafiłam odgadnąć jej grymasu.

Pokręciłam powolnie głową na boki. 

- Mam aktualnie poważniejsze problemy na głowie niż wysuszenie z niedoboru wody - odparłam hipotetycznie - Zaczynając od pseudo dyrektora, a kończąc na braku prezentów na Gwiazdkę dla najbliższych. 

Tak. Wiem, że już jutro Gwiazdka. To dobijające, ale idzie przeboleć to dziwne uczucie, że coś ważnego cię ominęło. Mój plan jest  bardzo prosty. Wystarczy, że nie będę zbliżać się do Jona dopóki wszystko się nie rozwiąże i viola (włala). Jeden problem z głowy.

- Fakt, są poważniejsze sprawy, ale one są w toku, więc na co czekacie?

- W toku? - zdziwiłam się - O czym ty mówisz? I dlaczego używasz liczby mnogiej?

- Jonowi udało się w końcu skontaktować z jego ojcem. Gdy ten powiedział co się dzieje to pan Gregg zakazał mu robienia czegokolwiek. Mamy wszyscy siedzieć cicho jak myszki i udawać jakbyśmy w ogóle  nie istnieli. 

- Czyli mamy nie robić nic? - prychnęłam - To niedorzeczne. Jak mogę siedzieć bezczynnie kiedy życie moich bliskich jest zagrożone? Nie podoba mi się ten plan. Jest do bani.

- Wiem, że jest - westchnęła Caroline - Ale co możemy zrobić? Ty jeszcze dochodzisz do siebie, a z resztą nie znasz się na broni ani walkach, nic.

- Może i nie, ale za to wiem gdzie kupić gaz pieprzowy i nie zawaham się go użyć.

_______________________________________________________

Okej. Wiem, że krótki i mega nudny, ale nie mam weny. Kompletna pustka... Zero. Nic. 

Bardzo Was przepraszam... Naprawdę.

Belle (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz