I'm a bitch again.

292 24 0
                                    

Roz. 18

- Aha. Nie. - sprostowałam od razu - Jeżeli pomyślałeś Matti, że przestałam cię lubić, to naprawdę przepraszam.. - oznajmiłam z pokorą, podchodząc natychmiast do niego i mocno go przytulając - Oh Matt.. Dalej się przyjaźnimy przecież.. - przypomniałam mu.

Westchnął odwzajemniając 'uścisk misia'. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, napotykając wyczekujące spojrzenia dwóch kolegów. Odsunęłam się od blondyna z szerokim uśmiechem.
Fakt. Ostanio olałam każdego i czuję się z tym niezręcznie w tej oto sytuacji.
Musiałam również się spowiadać z tego jakie małe przedstawienie odstawiłam podczas treningu i z tego jak bardzo nie lubię tej rudej zołzy Amandy. No i okazało się w miedzy czasie, poprzez drogę smsową, że odwołano mi chemię, czyli wrócę szybciej do domu.. Eh kocham piątki.

- Panowie - skinęłam do Justina i Dylana - Nie chce wam niczego zabraniać, ale to damska szatnia, a ja czuję się nieco onieśmielona waszym towarzystwem gdy mam na sobie zaledwie bieliznę i ręcznik - zauważyłam bez skrupułów.

Obydwoje unieśli brwi zaintrygowani tematem rozmowy. Nie żeby coś, ale ich długa historia opowiadająca zawiły wątek skąd się tu wzięli i w jakiej istotnej intencji przyszli, była dość chaotyczna. Taka bezładu i składu.

- A Matt? - zdziwił się nagle brunet, zakładając ręce na siebie jak urażony pięciolatek.

Wywróciłam oczami. Bardzo dojrzale..
Dylan często się ze mną droczy, ale wszytko jest zawsze na żarty. Tak jak na przykład przedwczesny incydent w tej oto szatni, zanim wtargnęli do niej dwaj blondyni.

- To mój brat, z którym nie łączą mnie więzy krwi. - wytłumaczyłam opierając się jedną ręka o ramię uśmiechniętego od ucha do ucha Matta - Jest wyjątkiem.

- Zapomniałaś dodać, że to ja jestem ten ładny i fajniejszy, a ty ta brzydsza i mniej lubiana z naszej wyimaginowanowanej rodziny - zaśmiał się za co dostał ode mnie kuksańca.

He-he - śmieszne.

Wszyscy momentalnie wybuchnęli śmiechem gdy blondyn intencjonalnie zaczął rozmasowywać swoje 'obolałe' ramię.

- Rodziny się nie wybiera - podjęłam się apologizacji gdy obydwoje utkwili we mnie swój jakże litościwy wzrok.

Polręcili głową, obserwując mnie z uwagą, na której mi absolutnie nie zależało w tym niekomfortowym momencie.

- To.. Co dalej? - spytał niepewnie Justin - Polubiłem cię, a skoro jesteś od niedawna w naszej rodzinie to powinniśmy się bardziej zintegrować, nie sądzisz?

Ściągnęłam brwi. Rodzinie - czytaj drużynie sportowej. Cheerleaderki i footballiści, taka nietypowa rodzinka patologiczna.

- Po jednej nocy z tobą i resztą, średnio mam ochotę na jakiekolwiek bliższe kontakty jak na ten czas - uśmiechnęłam się przepraszająco z nadzieją, że zrozumie do czego tak katastrofalnie dążę.

Wzruszył ramionami, najwidoczniej nie czając moich słów.

- Mi to nie przeszkadza - zaśmiał się - Prawie zapomniałem o tej imprezie.. Pocieszę cię - dodał z impetem na co Zmarszczyłam czoło - Twoj siniak się prawie zagoił - pokazał palcem na swoją prawą skroń, dając mi do zrozumienia, że moja 'pamiątka' po Party Hard Club jest jeszcze widoczna gołym okiem.

Aha, dzięki. Nie po to nie patrzę w lustro żebyś musiał mi o tym przypominać.. Wywróciłam oczami.

- Twoi 'footballowi bracia' - zrobiłam króliczki w powietrzu - Mają na ciebie zły wpływ. Robisz się powoli równie chamski co Drew i jego jeszcze gorszy, bo bez uczuć, kolega Jonathan.

Belle (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz