Wyjazd do rezerwatu przyrody Tiddesley Wood miał być świetnym pomysłem na ostatni miesiąc wakacji, aby się zrelaksować i odpocząć przed rozpoczęciem studiów magisterskich na uniwersytecie w Birmingham. Choć słowo „odpocząć" nie było odpowiednim określeniem tego, na co nastawiła się Jules ze swoim chłopakiem Tristianem oraz innymi osobami z uczelni. Nikt z nich nie nazwałby odpoczynkiem zamienienie wynajętego domku w samo epicentrum pijaństwa, menelowni i burdelu stworzonego przez puste szklane butelki oraz plastikowe opakowania po jedzeniu na grilla.
Olivia, najlepsza przyjaciółka Jules, wstała z kołyszącego się wiklinowego fotela, zwisającego z sufitu i zawołała:
— Czas na następną kolejkę! — Podniosła z ziemi wódkę i pomachała nią nad głową. — Ustawiajcie kieliszki!
Ze śmiechem zaczęła polewać alkohol, co jakiś czas go rozlewając, ale ani trochę się tym nie przejmowała. Trunków mieli pod dostatkiem. Nie zamierzała płakać nad kilkoma utraconymi kroplami.
— I za chwilę na drugą nogę — zażartowała Jules, a Tristian, siedzący z nią na szarym narożniku zachęcał, aby na dwóch pod rząd nie zaprzestawać.
Gdy każde gardło zostało chwilowo nawilżone, Jules związała brązowe włosy w niską kitkę i oparła się o chłopaka, przytulając się do niego.
— Kocham cię — wyszeptała mu do ucha, kiwając się w to jedną, to w drugą stronę, aż straciła w końcu panowanie nad swoim ciałem i przypadkowo uderzyła go nosem w oko. — Jeny, przepraszam! — zaśmiała się głucho, po czym rozbawiona swoim zachowaniem zaczęła go całować w bolące miejsce. — Jak jeszcze podmucham, to nic nie będziesz czuł!
— Tobie już chyba wystarczy, Jules. — Uśmiechnął się szeroko, po czym spojrzał na moment na Olivię i dodał: — Chodź, zaprowadzę cię do łazienki. Weźmiesz prysznic, a potem pójdziesz grzecznie spać.
— Tristian, ale schoooody! — westchnęła, przypominając sobie te zdradliwe drewniane zejście, którego nienawidziła od pierwszego dnia w Tiddesley Wood. — Kto normalny, wymyślił salon u góry, a łazienkę na dole? I jeszcze te stopnie... One są za wysokie!
— Ale chociaż my mamy pokój na dole, blisko do łazienki i w ogóle — tłumaczył jej spokojnie, prowadząc ją na parter. — Patrz, już jesteśmy, Jules!
— Faktycznie! — Zamrugała, zaskoczona. Zmarszczyła brwi i spojrzała na schody, a następnie na swoje stopy, nie dowierzając w to, że nie leżała teraz na podłodze cała poobijana. Sądziła, że normą było dla niej, aby chociaż raz na dzień potknąć się w tym drewnianym domku.
Weszli do sypialni i Tristian wyjął Jules kosmetyczkę, ręcznik i piżamę z jej torby, a następnie włożył to wszystko w ręce dziewczyny i poklepał ją czule po ramieniu, zachęcając do ruszenia się.
— Dasz sobie radę? — zapytał.
Przełknęła ciężko ślinę, zastanawiając się i wpatrując się w swojego chłopaka. Analizowała w głowie każde za i przeciw, co zdarzało się jej niesamowicie rzadko. Zazwyczaj najpierw robiła, a potem myślała. A teraz rozdzielała argumenty w głowie, i nawet alkohol krążący w żyłach jej w tym nie przeszkadzał. Wpatrywała się w Tristiana. W jego rozczochrane włosy w odcieniu ciemnego blondu, zmarszczone gęste brwi, niebiesko-zielone oczy, mocno zarysowaną szczękę i usta, których kąciki były uniesione lekko do góry. Wzięła głęboki wdech, a jej policzki jeszcze mocniej się zarumieniły, gdy nadal wpatrywała się w jego wargi, które zdawały się być coraz to bardziej różowe i nabrzmiałe. Chłopakowi do głowy przyszło, że źrenice Jules stały się dwa razy większe, aż ta nagle stanęła na palcach, oparła się jedną ręką o jego ramię i dała mu krótkiego całusa, a następnie pochyliła się i wyszeptała mu do ucha:
CZYTASZ
Spektrum miłości [ZAKOŃCZONE]
RomanceNie każda chwila jest odpowiednim momentem dla danej relacji. Czasem trzeba poznać się na nowo po kilku latach. Jules i Luke spotykają się w Birmingham, jednak każde z nich z innym bagażem emocjonalnym. W zgiełku codziennego życia starają się odnal...