Jules nadal nie dowierzała w to, że przestała pracować w kawiarni. Nie musiała użerać się z myciem podłóg po długiej zmianie, ani z czyszczeniem ekspresu. Nigdy więcej nie miała widzieć niektórych ludzi, ani znosić klientów rzucających głupimi tekstami.
Nowa praca miło ją zaskoczyła. Pracowała w biurze, ale mogła też wypełniać swoje obowiązki zdalnie z domu. Jednak największym plusem w pracy hybrydowej było to, że gdy w mieszkaniu wszystko pozałatwiała i nikt nie siedział jej nad głową, to mogła czytać książki i w tym samym czasie zarabiać pieniądze. W końcu pozbyła się zalegającej kupki wstydu, kupionej na promocji, a leżącej w sypialni. Choć musiała wtedy uważać, aby fabuła jej na tyle nie wciągnęła, że straciłaby poczucie czasu i nie zauważyła nowego maila na skrzynce pocztowej o kolejnym zadaniu.
Dzięki tej pracy zarabiała też więcej niż w kawiarni i ze spokojną głową pozwoliła sobie na dodatkową wizytę u kosmetyczki na zrobienie laminacji rzęs i brwi. Przynajmniej tym razem nie było jej szkoda pieniędzy. A dodatkowym argumentem był ślub Josephine, więc nie potrafiła też sobie samej odmówić. Chciała dobrze się na nim prezentować.
— Na pewno dasz radę? — Usłyszała nad sobą, co wybudziło ją z przemyśleń, czy na pewno wszystko spakowała.
Spojrzała na Carolinę, która wpatrywała się w nią ze strachem w oczach. Następnie uśmiechnęła się sztywno do Mei, Violet i Luke'a. Wszyscy włożyli walizki i torby do bagażnika samochodu przestraszonej dziewczyny.
— Inaczej będę musiała sprzedać nerkę, aby naprawić szkody — westchnęła Jules. — Nie mam wyboru. Twoje bmw bezpiecznie do ciebie wróci. Bez zarysowań. Z napełnionym bakiem. Tylko z większym licznikiem.
Caroline sapnęła nieprzekonana, ale wręczyła Jules kluczyki do swojego ukochanego dziecka. Oglądała cały spektakl, jakim było wsiadanie każdej osoby do środka pojazdu, a następnie odpalanie samochodu przez Jules. Dwa razy jej zgasł, ale w końcu za trzecim jakoś wykulała się na ulicę i włączyła do ruchu.
Carolina pokręciła głową i wyszeptała:
— Jeśli oni dojadą bez stłuczki, to będę święta.
— Ja też, ja też... — przytaknął jej narzeczony.
Jules kierowała po raz pierwszy od pół roku i czuła się z tym okropnie. A najgorsze było w tym to, że samochód przyjaciółki miał niezłe przyśpieszenie. Musiała uważać na pedał gazu, bo był nadwymiar czuły, a ona za strachliwa, by szybko jechać nie swoim samochodem.
Droga do hotelu miała zająć im w przybliżeniu około godziny i po drodze mieli przejechać przez Walsall, a potem Telford, aż do celu podróży — Shrewsbury, miasta oddalonego od jej rodzinnego Oswestry o pół godziny jazdy.
W połowie trasy Jules poczuła się pewniej za kierownicą i zmieniała już sprawniej pasy oraz częściej wyprzedzała inne pojazdy. Czasami przyprawiając tym Violet i Mei, siedzące z tyłu, o ból głowy.
— McDonald! — krzyknęła Mei. — Chodźmy coś zjeść!
— Ale za niedługo będziemy — westchnęła Jules.
— Jedzenie będzie dopiero po ceremonii. Zgłodniejemy.
— Muszę do toalety — powiedział Luke, a dziewczyna spojrzała na niego i pokiwała głową, po czym zjechała w odpowiedni zjazd.
— A ja muszę zebrać nerwy na twoją dalszą jazdę — zaśmiała się Violet, ale widząc grymas na twarzy przyjaciółki, dodała: — Spokojnie! Tylko żartuję!
![](https://img.wattpad.com/cover/370526414-288-k725113.jpg)
CZYTASZ
Spektrum miłości [ZAKOŃCZONE]
RomanceNie każda chwila jest odpowiednim momentem dla danej relacji. Czasem trzeba poznać się na nowo po kilku latach. Jules i Luke spotykają się w Birmingham, jednak każde z nich z innym bagażem emocjonalnym. W zgiełku codziennego życia starają się odnal...