Rozdział 10 - Za dużo alkoholu i dzwoniąca fotowoltaika

32 6 1
                                    

Tańczyła, zatracając się w muzyce. Inaczej nie potrafiła wyobrazić sobie piątkowego wieczoru w tym tygodniu. Potrzebowała odreagować ciężki czas na uczelni oraz pozbyć się na chwilę natarczywych myśli, które ciągle przypominały jej o Luke'u. Myśli skupionych na przerażeniu, które czuła podczas ostatniego spotkania oraz na wyrzutach sumienia, że odcięła się od tej relacji, nie czując się na siłach, aby na razie zmierzyć się z problemami, jakie się ukazały. Uciekła jak największy tchórz i wypominała sobie to w każdej możliwej chwili. Ukrywała się na terenie uczelni, próbując w żaden sposób na niego nie wpaść, szczególnie że ich dwa wydziały nie były od siebie jakoś specjalnie oddalone. Unikała też rozmów z Violet, która musiała się o wszystkim dowiedzieć, bo szukała kontaktu z Jules, dzwoniąc, pisząc i próbując ją złapać poprzez Mei.

Uderzyła w rękę nieznanego jej mężczyznę, który zbliżył się do niej i próbował chwycić ją za pupę. Pomachała mu wskazującym palcem z miną, mówiącą „nie". Odwróciła się twarzą do koleżanek, ale gdy ponownie poczuła muśnięcie na swojej skórze poniżej pleców, z pełną premedytacją zrobiła krok w tył, skupiając całą siłę na pięcie, aż nie usłyszała cichego jęknięcia, gdy nadepnęła natrętnemu facetowi na palce obcasem butów.

— To, co? Kolejna porcja alkoholu? — wykrzyczała Carolina, tańcząca obok.

— Jestem za, a ty, Mei? — zapytała Jules, dalej nie dowierzając w to, że Choi Mei znalazła się z nimi w klubie. I to nie tak, że dziewczyna była osobą nienawidzącą głośnych miejsc wypełnionych po brzegi tłumami, ale po raz pierwszy była skłonna zaryzykować kaca z rana przed pójściem do pracy. Na szczęście dla Jules — Violet tym razem miała nockę i nie dała rady zmienić grafiku, aby wyjść razem z nimi na miasto. Dzięki temu dalej mogła bawić się w unikanie rozmowy z koleżanką, udając, że nic się nie wydarzyło.

— Ja tym razem odpuszczę, ale za jakiś czas, okej — odpowiedziała Mei. — Za bardzo mi weszło, a jest dopiero dwudziesta druga!

Pobalowały to fakt. A jeszcze wcześniej popijały drinki o osiemnastej w knajpach, więc dla osoby niezaprawionej w boju, mogło to być po prostu za dużo. Jules pokiwała głową i podeszły do baru, by zamówić napoje, a potem razem usiąść i trochę odpocząć. Taniec potrafił wykończyć, a szczególnie gdy były po całym dniu studiowania, bieganiu między wydziałami i poruszaniu się w jednym budynku tylko i wyłącznie schodami, gdy okazało się, że winda przestała działać i zatrzymała się ze studentem w środku. W sumie nadal nie wiedziały, czy nieszczęśnik został uratowany, czy może nadal w niej siedział i czekał na pomoc.

Carolina popijała swoje ulubione piwo, Jules drinka, a Mei wodę z cytryną, aby choć trochę dojść do siebie. Kiwały się na krzesłach w rytm muzyki, obserwując ludzi na parkiecie i próbując pogadać, ale przebicie się przez hałas było wręcz niemożliwe. Dlatego zazwyczaj krzyczały do siebie, śmiejąc się przy tym, gdy czasami i tak nie potrafiły się zrozumieć. Przestały liczyć, ile razy się przesłyszały, a żarty zeszły na zboczone tematy całkowicie przypadkiem. W pewnym momencie Mei poprawiła swoje rudawo-brązowe włosy i zapytała:

— A jak sytuacja z Lukiem?

— Przecież widać po niej, że tragicznie — westchnęła Carolina, zdejmując na moment okulary, chcąc je przetrzeć i przez chwilę nic nie widząc, dodała: — Od razu jesteście ładniejsze!

Jules napiła się mojito, odwlekając swoją odpowiedź. Zgadzała się w pełni z dziewczyną. Czuła się tragicznie przez te kilka dni, a każdy na uczelni sądził, że była przeziębiona. A tak naprawdę, to nie wiedziała, co zrobić. Sądziła, że przez te kilka dni odetnie się od swoich uczuć. Przestanie ciągle myśleć o Luke'u i wszystko stanie się łatwiejsze. Jednak wcale tak nie wyszło. Było gorzej. Brakowało jej ich pisania, żartowania, wysyłania zabawnych obrazków... Brakowało jej tego śmiechu, gdy zdarzało się dla niej coś oczywistego, a dla niego nie. Brakowało jej tych matematycznych i fizycznych tekstów, których nie rozumiała. Brakowało jej tego stanu, gdy udowadniano jej, jak mało wiedziała i że nie jest wszechwiedząca. Brakowało jej rozmów, podczas których się uczyła i poznawała nowe rzeczy... Brakowało jej jego. I po raz pierwszy wtedy zrozumiała, jak mocno się do niego przywiązała. Jednak strach ją hamował. Zatrzymywał w miejscu, jakby miała przyczepioną do nogi kulę na łańcuchu, z którą nie mogła wykonać kroku do przodu.

Spektrum miłości [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz