Luke nie wiedział, dlaczego szesnaste urodziny Violet, jego kuzynki, były hucznie obchodzone. Tak samo jak prawie każdego innego nastolatka w jego otoczeniu. Chyba że chodziło o to, że od tego wieku w Wielkiej Brytanii można było legalnie palić i uprawiać seks, ale nie zamierzał zapoznawać się z łóżkowym życiem dziewczyny, która była dla niego jak siostra, a tym bardziej innych ledwie mu znanych osób.
Może go to dziwiło, ponieważ jego własne urodziny odbyły się na spokojne w domu w towarzystwie rodziców i tortu czekoladowego?
Rozsiadł się wygodnie w zarezerwowanej loży we wrotkarni i głośno westchnął. Ani trochę mu się tam nie podobało. Musiał mieć na stopach wrotki z kółeczkami, które świeciły się na różne kolory podczas poruszania się, a sama jego jazda była na tak okropnym poziomie, że wolał nawet nie wchodzić na tor. Jeszcze by kogoś zabił. I to nie celowo.
Nie odpowiadały mu też poruszające się światła, które tworzyły kolorowe balejaże na podłodze. Tak samo jak głośna muzyka. Jednak nie miał wyboru. Musiał stawić się na urodzinach kuzynki, która wcześniej zagroziła mu spaleniem jego kolekcji magazynów naukowych zbieranych od dziecka, jeśli nie pojawiłby się na imprezie. Luke wiedział jedno w swoim życiu — z Violet nie powinno się ryzykować. Jej groźby najczęściej były prawdziwe i nie działały na nią, żadne protesty. Chyba że to dorosłych, ale miała specyficzny dar, że jakoś każda pełnoletnia osoba znikała z otoczenia, gdy miała zrobić coś głupiego.
Kiedy dowiedział, gdzie miała odbyć się impreza, to panikował codziennie, wspominając wszystkie złe sytuacje, jakie przydarzył mu się przez całe życie.
Wystarczyło mu, że w szkole nie miał za dużo znajomych, a każdy wiedział, że był w spektrum. Niestety w pierwszej klasie doznał za wiele bodźców na zajęciach integracyjnych i trochę, w swojej własnej opinii, zbzikował. A dzieci i nastolatkowie potrafili być wtedy okropni. I nawet po kilku latach to się nie zmieniło — co jakiś czas doznawał jakiś przykrych reakcji od innych, gdy dowiedzieli się, że był w spektrum autyzmu.
Jednak tym razem odpowiednio się przygotował. Choć rodzicom nigdy by się do tego nie przyznał. Szczególnie mamie po studiach medycznych. Nałykał się tabletek na uspokojenie. Chciał być zrelaksowany, odprężony i mniej wrażliwy na bodźce. Poczytał w internecie, jakie leki bez recepty dawały takie skutki i kupił. Nie pamiętał już, ile dokładnie wziął przed wyjściem, ale działały. Czuł się dobrze. Normalnie jak na to, gdzie obecnie przebywał. Nawet kiwał się lekko do muzyki, a nigdy tego wcześniej nie robił. A może... A może po prostu się naćpał?
„Obym tylko nie przedawkował", powtarzał w myślach co pół godziny, gdy coraz częściej dochodziło do niego, jak nieodpowiedzialne było jego zachowanie. Jak wściekła będzie mama, gdy się dowie. Już nawet nie wspominając o Violet, a jej chyba bał się nawet bardziej.
— Jak się bawisz?! — krzyknęła Violet, uderzając Luke'a w plecy. — Ani razu nie widziałam cię na parkiecie!
— Jaa... — zaczął chłopak, wpatrując się w niebieskie końcówki włosów kuzynki. — Prawie umarłem, gdy miałem tutaj dojechać. — Wskazał ręką na sofę. — Ale wziąłem sobie dokładkę toru.
— Chociaż tyle — mruknęła. — Pamiętasz, że nasza rozmowa o twojej próbie wymiksowania się skończyła na tym, że masz aktywnie uczestniczyć w moich urodzinach? AKTYWNIE! Czyli spróbować się dobrze bawić. Pojeździć. I może zamienić dwa słowa z kimś, aby poznać nowych ludzi.
— Bawię się dobrze. Tort jest okej. Dojechałem do sofy. Zamieniłem dwa słowa, gdy powiedziałem do wszystkich „Jestem Luke".
— A muzyka czy światła ci nie przeszkadzają? Mówiłam ci, że jak coś to powiedz, to ogarnę to — przypominała mu Violet, marszcząc czoło.
CZYTASZ
Spektrum miłości [ZAKOŃCZONE]
RomanceNie każda chwila jest odpowiednim momentem dla danej relacji. Czasem trzeba poznać się na nowo po kilku latach. Jules i Luke spotykają się w Birmingham, jednak każde z nich z innym bagażem emocjonalnym. W zgiełku codziennego życia starają się odnal...