Rozdział 16 - Zabójcza cukrzyca i sukienka

21 5 2
                                    

Violet Harris nie była najlepszą osobą do pomagania w wyborze sukienek na wesele. A nawet nie sukienek na wesele, a sukienek w ogólnym tego słowa znaczeniu. Dziewczyna zdecydowanie bardziej wolała styl na „chłopczycę" i Jules nigdy nie widziała jej w niczym innym niż spodnie. Jednak Violet też miała jeden zdecydowany plus — ku zaskoczeniu wszystkich rozumiała modę. Czuła, czy dana rzecz komuś pasuje i co najważniejsze, to była szczera z tym, co przed sobą widziała. Potrafiła pochwalić, zaproponować coś lepszego, a także skrytykować.

— Wyglądasz grubo — powiedziała, przyglądając się, jak Jules obracała się dookoła przed lustrem. — Jakbyś była dwa rozmiary większa.

Jules pokiwała głową, rozumiejąc i wróciła do przymierzalni. Ubrała kolejną sukienkę, po czym znowu się w niej zaprezentowała Violet. Po chwili ponownie się przebierała i tak w kółko. Od dobrych dwudziestu minut.

Wcześniej myślała jeszcze o tym, aby poprosić o pomoc Mei lub Carolinę, ale szybko przypomniało jej się, dlaczego byłby to zły pomysł. Mei zawsze grała osobę za miłą. Nigdy nie odważyłaby się wyrazić na głos opinii, że komuś coś nie pasowało. Zawsze trzeba było wtedy tysiąc razy prosić i dopytywać się, czy na pewno było dobrze. Dopiero po iluś razach możliwe było zauważenie innej mimiki twarzy Choi i nakryciu jej na kłamstwie. Chyba że wcześniej sama by pękła i dyplomatycznie wyznała, że coś było nie okej.

Z Caroliną ta kwestia wyglądała całkowicie inaczej. Dziewczyna miała problem z wybieraniem ciuchów bardziej oficjalnych. Nie potrafiła przekonać się do kupowania ładnych i eleganckich ubrań. I to nie było tak, że nie widziała siebie w tych rzeczach. Po prostu wolała kupić kolejny wygodny podkoszulek lub parę jeansów. Jednak gdy miała już w szafie przepiękny element garderoby, to chodziła w nim, ale też nie jakoś często. Najczęściej wybierała wygodę i swobodny styl.

— A ta? — zapytała Jules, pokazując się w kobaltowej sukience o dopasowanym kroju. Poprawiła jeszcze w lustrze dwa grube paski, które odchodziły od dekoltu i układały się delikatnie w połowie jej ramion. Obróciła się wokół, wprawiając w ruch falbankę na dole, zaczynającą się poniżej kolan, a kończącej się w połowie łydki.

— To marszczenie po skosie na brzuchu fajnie wygląda i jak się nawpierdalasz, to nie będzie aż tak widać, ile zjadłaś — stwierdziła Violet, kiwając głową ze zmrużonymi oczami.

— A talia?

— Dobrze podkreślona. Chyba jest to najlepsza sukienka ze wszystkiego.

— To biorę. — Jules wróciła do przymierzalni i przebierając się w swoje ciuchy, kontynuowała: — Co sądzisz o srebrnych dodatkach? Mam już takie obcasy i biżuterię też już chyba posiadam odpowiednią, więc obyłoby się bez kupowania.

— Będzie pasować... A jak nie to po kilku drinkach i tak będziesz to uważać za super stylizację.

Jules przewróciła oczami. Niby trochę się obruszyła na te słowa, ale wiedziała, że Violet miała rację. Zawsze po alkoholu wchodził jej stan uwielbienia swoich ubrań. Nawet jeśli parę godzin wcześniej sądziła całkowicie coś innego.

Gdy zapłaciła i wyszły przed sklep, zastanawiały się co dalej. Jules miała ten dzień akurat cały wolny, ponieważ nie miała zmiany w kawiarni, ale w zupełności inaczej wyglądała sytuacja Violet, której wypadała nocka rozpoczynająca się o dziewiętnastej.

— Chcesz pójść na kawę i lody czy wolisz iść do domu? Zrobić sobie drzemkę? — zapytała Jules.

— Kawa i lody. Drzemkę będę mieć w robocie, gdy się odrobię ze wszystkim do drugiej.

Spektrum miłości [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz