Rozdział 18

552 53 8
                                    

Mogłoby się wydawać, że w miejscu tak piekielnym jak Kraina Gniewu, gdzie każdy dzień niesie ze sobą nowe zagrożenia i wyzwania, kobiety, a zwłaszcza Lily, mają wystarczająco wiele zmartwień i problemów. Zabójcy czający się w mrocznych zaułkach, demony szepczące mrożące krew w żyłach obietnice, mordercy polujący na niewinne ofiary, piekielni władcy knujący intrygi i demonice napastujące po nocach. Wydawać by się mogło, że w obliczu tak poważnych zagrożeń, przyziemne problemy powinny być najmniejszym zmartwieniem.

Jednak nawet w Krainie Gniewu, przyziemne sprawy potrafią dać o sobie znać w najmniej oczekiwanych momentach. Tak było i tego ranka, gdy Lily obudziła się z przeszywającym bólem brzucha, a prześcieradło pod nią zabarwiło się szkarłatem. Była to oznaka powracającego cyklu, o którym zdążyła już zapomnieć. Wyniszczenie jej ciała doprowadziło do całkowitego zaniku miesiączki. Teraz jednak, gdy jej organizm zaczynał się regenerować, te przyziemne aspekty kobiecości znów dawały o sobie znać. Było to zaskakujące odkrycie, biorąc pod uwagę warunki, w jakich przyszło jej żyć. Najwyraźniej mimo nieustannego stresu, strachu i walki o przetrwanie, jej ciało znalazło sposób, by powoli odzyskiwać siły.

Czas zdawał się płynąć inaczej w Krainie Gniewu, gdzie dni zlewały się w jedno, a słońce i księżyc wiodły swój odwieczny taniec na sklepieniu niebios, nieprzywiązane do ziemskich kalendarzy. Lily mogła jedynie snuć domysły, ile miesięcy minęło od chwili, gdy los rzucił ją w to piekielne miejsce. Być może kilka, a może znacznie więcej - nikt tu nie liczył dokładnie upływających chwil, jakby czas stracił swoje znaczenie w obliczu wiecznej walki o przetrwanie.

Zdążyła więc już zapomnieć, jak uciążliwe potrafią być te comiesięczne dolegliwości, które teraz powróciły ze zdwojoną siłą, jakby mszcząc się za czas zapomnienia. Mimo bólu i dyskomfortu, postanowiła nie poddawać się słabości. Z determinacją stawiła się na trening, gotowa stawić czoła wyzwaniom dnia. Jednak jej ciało szybko przypomniało jej o swoich ograniczeniach. Po zaledwie kilku minutach ćwiczeń, ból stał się nie do zniesienia, a każdy ruch przychodził z coraz większym trudem.

Nevela, dostrzegając jej zmagania, stanowczo zabronił jej kontynuowania treningu. Jego ton nie pozostawiał miejsca na dyskusję. Nawet Neetrit, zwykle powściągliwy w okazywaniu emocji, przyznał mu rację. Obaj wiedzieli, że forsowanie się w takim stanie mogło przynieść więcej szkody niż pożytku.

Opadła więc ciężko na ławkę stojącą pod ścianą, szukając wytchnienia od bólu, który promieniował z jej podbrzusza. Skoro nie mogła trenować, postanowiła przynajmniej poobserwować zmagania dwóch braci. Ich starcie natychmiast przykuło jej uwagę, stanowiąc intrygujący kontrast stylów.

Nevela walczył z bezwzględną surowością, każdy jego ruch emanował stalową twardością. Ciosy jego miecza były mocne i szorstkie, pozbawione finezji, ale niezwykle skuteczne. Przypominał nieokrzesaną, pierwotną siłę, nieustępliwą i nieustraszoną.

Natomiast Neetrit zdawał się tańczyć pośród błysków ostrzy, poruszając się z kocią gracją. Jego klinga śmigała płynnie niczym srebrny potok, zawsze znajdując drogę do celu. Walka wydawała się być dla niego czymś naturalnym jak oddychanie, jakby miecz stanowił przedłużenie jego ciała, a starcie było wyrafinowanym dziełem sztuki.

Lily mogłaby wpatrywać się w ten hipnotyzujący spektakl godzinami, podziwiając kunszt i maestrię obu wojowników. Ich umiejętności zdawały się leżeć poza zasięgiem jej pojmowania, stanowiąc niedościgniony ideał. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek uda jej się osiągnąć choćby ułamek takiego mistrzostwa. Perspektywa ta wydawała się odległa niczym nieosiągalne marzenie, ale jednocześnie rozpalała w niej pragnienie, by podążać ścieżką miecza, bez względu na przeszkody.

Córka Nadziei (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz