036

21 6 2
                                    

Tej nocy...

***

Nastała noc, a wraz z nią realizacja naszego planu. Wiedzieliśmy, że im szybciej, tym lepiej dla nas. Lotnisko znajdowało się kilka kilometrów od nas i żeby się dostać, niezauważonym przez nikogo, musieliśmy przemieszczać się przy samochodach. Problem polegał na tym, że Ron nadal był nieprzytomny, co oznaczało, że Sophie musiała znów go nosić, a ona zapewne nie da rady go nosić przez całą drogę, dlatego też musieliśmy się zamieniać. Nie mieliśmy zbyt dużo broni przy sobie, ani też amunicji do niej, to też był dla nas problem. Jednak byliśmy zbyt zdeterminowani, żebyśmy się teraz wycofać.

- Nie wiem, czy dobrze robimy, idąc w stronę lotniska przy tak małym wyposażeniu, jaki mamy przy sobie...-westchnął Ethan, nadal nieprzekonany do mojego planu.

- Więcej wiary we mnie, Ethan. Może jednak nie będzie tak źle-odparłem do niego.

- Nie wiem, czy wam to juz mówiłam, ale lotnisko także jest pod kontrolą wojskowych z obozu-odezwała się Sophie.

- Fajnie, dobrze, że teraz o tym dowiadujemy, kiedy musimy tam iść...-mruknął Tom.

Nie powiedziałem reszcie, że Tom jednak żyje. Gdybym im powiedział, Mia bym się od niego nie odklejała i zaczęła go wypytywać, gdzie on był przez cały ten czas. na razie zostawię sobię tą informację dla siebie. Musieliśmy się teraz skupić na planie, by nic się nie spierdoliło, że tak powiem. 

- Dobra, każdy pamięta plan?-zapytałem grupę. Wszyscy przytakęli głowami.-Czyli możemy ruszać-dodałem po chwili.

Ruszyliśmy więc, trzymając się jak najdalej od głównej drogi, na której się aż roiło od patroli wojskowych z obozu. Z trudem mogliby się przedostać w ogóle na drugi koniec ulicy, pozostając w ukryciu. Widocznie bardzo im zależało na Ronie oraz na jego odpornej na wirusa krwi. Ja jednak nie chciałem im go oddać. Ron był jednym z nas, obiecałem sobie, że będę go chroni, nawet za cenę swojego życia.

W każdym razie, na ulicach byli żołnierze, którzy nas szukali, a my szliśmy, skryci w cieniu oraz za starymi i porzuconymi samochodami, w stronę lotniska. Oczywiście, będę musiał coś wymyśleć, jak tam dotrzemy, bo jak powiedziała Sophie, na lotnisku też są wojskowi, więc dotarcie do samolotu nie będzie aż tak proste, jak zakładałem wcześniej. Jednak teraz musiałem się skupić na tym, żebym się w ogóle dostać na to lotnisko.

Kiedy byliśmy chyba w połowie drogi, nagle Sophie się zatrzymała, po czym ostrożnie oparła nadal nieprzytomnego Rona o samochód, by następnie zwrócić się w naszą stronę.

- Ktoś musi mnie zmienić... Dłużej go nie poniosę...-powiedziała do nas Sophie.

- Rozumiem... Dobra, Nick i Ethan, bierzecie Rona. W razie przemęczenia, zgłaszajcie się do mnie, a teraz ruszamy dalej-powiedziałem.

Nick i Ethan podeszli do Rona, po czym podnieśli go. Nick trzymał go za nogi i szedł z przodu, a Ethan za ręcę i szedł z tyłu, przy okazji patrząc, przy przypadkiem Ron się nie obudził. Ruszyliśmy więc dalej, mając nadzieję, że nadal pozostaniemy niezauważeni i udam nam się dotrzeć w taki sposób na lotnisko. Jednak nie spodziewałem się, że będzie aż tak trudno. Kiedy dotarliśmy do skrzyżowania, zobaczyliśmy coś na wzór blokady, którą używało wojsko jeszcze w Dniu Z oraz kilka dni po nim. 

Pandemic [Ukończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz