23. Nie uciekam.

335 10 2
                                    

Nicole

Naparłam rękoma na jego klatkę piersiową, odsuwając się od blondyna. Mój oddech był szybki i nierówny. Usta mrowiły mnie od zadanych pieszczot. Oszołomiona zamrugałam kilka razy, zanim otworzyłam usta, aby przemówić.

— Wes, co to było? — Mój głos brzmiał cicho i niepewnie.

Zrobił krok w moją stronę, po czym podniósł dłoń, przykładając ją do mojego policzka. Zadrżałam i przymknęłam powieki, gdy musnął kciukiem skórę.

— Chcę czegoś więcej, Nicole — wyznał szeptem. — Wiem, że to może brzmieć dziwne i w ogóle, ale naprawdę mi zależy, aby stworzyć z tobą wyjątkową relację. Tylko musisz mi na to pozwolić i się zgodzić.

Spojrzałam w jego oczy, w których migały iskierki nadziei. Coś dusiło mnie w dołku, gdy tak patrzyłam na jego twarz, która wpatrywała się we mnie, jakbym była arcydziełem sztuki. Gula stanęła mi w gardle, więc przełknęłam ślinę. Byłam zaskoczona. Nigdy nie byłam w związku. Nigdy nie miałam bliskiej relacji z chłopakiem. Nie w ten sposób, w każdym razie.

— Chyba cię kocham.

Zachłysnęłam się powietrzem, gdy jego słowa dotarły do moich uszu.

— Ja… — zaczęłam, po czym wzięłam głęboki wdech. — Nie znasz mnie, Wes — odparłam w końcu.

— Pozwól mi się poznać.

— Dlaczego? — Uniosłam brew.

Moje nozdrza się rozszerzyły, gdyż poczułam przyjemny, cytrusowy zapach jego perfum, kiedy się pochylił.

— Bo mi się podobasz i to bardzo — powiedział. Jego ciepły oddech owiał moje rozchylone wargi. — Nie mogę przestać o tobie myśleć. Pamiętasz pierwszy dzień szkoły?

Zatrzepotałam rzęsami i powoli skinęłam głową.

                             ____

— Valentine, jak tam twój ojczulek?

Zacisnęłam szczękę, wbijając palce w podręcznik, gdy mijałam uczniów, idąc korytarzem.  Było mi przykro, iż nie wierzą tacie, że on tego nie zrobił. Byłam wściekła, bo przez pierwsze godziny pierwszego dnia w szkole zauważyłam, że ludzie patrzą na mnie i moje rodzeństwo, jakbyśmy to my zabili te wszystkie biedne kobiety. Ale to nie była prawda. Nawet tata tego nie zrobił.

Zatrzymałam się przy sali historycznej, odkładając torbę na ławkę, aby włożyć do niej książkę z poprzedniej lekcji. Nagłe szarpnięcie spowodowało, że wszystkie przedmioty, które były w środku torby rozsypały się, jak piasek przez palce. Uniosłam oczy do sufitu, klękając, żeby pozbierać swoje rzeczy. Jednak masywna dłoń mi to uniemożliwiła. Złapał mnie za nadgarstek, na którym spoczywały siniaki po wczorajszej kłótni z mamą. Chciałam, aby poszła spać do łóżka, gdy znalazłam ją przed domem całkowicie pijaną. Wkurzyła się i powiedziała, że jej rozkazuję i nie szanuję, jak tata, więc złapała mnie mocno za nadgarstek. Szarpała moim ciałem, wykrzykując jak bardzo mnie nienawidzi, iż przypominam jej ojca, który jest draniem. Potem zjawił się Elliot i ją uspokoił. Jęknęłam, gdy plecy zderzyły się z zimną, chropowatą ścianą.

— Wsadzę ci w dupę róże — warknął, plując mi śliną w twarz. — Ciekawy jestem, czy będzie ci przyjemnie? Dla zwiększenia twojej przyjemności zostawię kolce.

— Puść mnie, psycholu. — Niemal krzyknęłam, wierzgając się, jak ryba na haczyku.

— Tamte kobiety też pewnie, tak krzyczały — prychnął, przyciskając mnie jeszcze bardziej do ściany.

Krew DiabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz