13. Czarna godzina.

462 10 0
                                    

Nicholas

— To tu? — Spytałem, gdy wyłączyłem silnik samochodu Elliota.

Mój najmłodszy brat pokiwał głową. Jutro wypadały jego urodziny, więc chcąc spędzić ten czas bez żadnej hucznej imprezy zdecydował się, że ten dzień spędzi tylko z nami, a dzisiejszy z tym nowym kolegą z klasy, z którym ostatnio zaczął dobrze się dogadywać. Przetarłem dłonią włosy z sykiem na ustach, gdy niechcący jeden z moich pierścionków na palcach uczepił się kosmyka i go wyrwał. Kurwa! Nienawidzę tego.
Dean na mnie spojrzał, nie wiedząc co się stało. Wzruszyłam jedynie ramionami i położyłem dłoń na gałce od biegów.

— Ja cię nie wyganiam. — Zacząłem, patrząc na brata, który patrzył przez szybę na dom Connora, jakby on miał go pochłonąć w całości. — Ale nie po to cię tu przywiozłem, abyś spotkał się z Connorem?

Dean przełknął głośno ślinę i obrócił głowę, aby ponownie na mnie spojrzeć.

— Nigdy u niego nie byłem. Zazwyczaj widzieliśmy się w szkole lub w bibliotece albo w skateparku.

— Sam zaproponował ci przecież, abyś do niego przyjechał. — Przypomniałem sobie, to co mówił wcześniej, gdy pytał się Elliota o pozwolenie.

— Ja wiem. — Mruknął, po czym spuścił głowę na swoje palce, które trzymał na kolanach i stukał w nie nerwowo. — Ale on przypadkiem nie robi tego z litości? — Ściągnąłem momentalnie brwi. — Dzieciaki w szkole są okropne, a tylko on jest dla mnie… — Zamyślił się przez chwilę, próbując ubrać jakieś odpowiednie słowa. —...normalny. To znaczy…

Zamilkł, gdy złapałem go za dłoń.

— Jestem na dziewięćdziesiąt pięć procent pewny, że nie robi tego z litości. Nie wygląda na to. — Powiedziałem. — A nawet jeśli okaże się, że to robi po prostu go, kurwa olej.

— To nie jest takie proste, Nick. — Szepnął.

Westchnąłem.

— Ja to wiem. — Pokiwałem lekko głową. — Ale nie warto przejmować się ludźmi, którzy za kilka lat będą dla ciebie obojętni.

— Connor nie jest mi obojętny.

— Teraz tak mówisz, ale za kilka lat może ci się to zmienić. Masz dopiero dwanaście lat…

— Trzynaście. — Przerwał mi, zaciskając szczękę w niezadowoleniu.

— Dopiero jutro. — Zauważyłem. — Masz dopiero dwanaście lat, więc całkiem możliwe, że stracisz kontakt z wieloma dzieciakami.

— To nie będzie trudne. — Prychnął. — Nikt nie chce mnie znać. Nawet Jay.

Zacisnąłem usta w wąską linię, żałując że nie wytarmosiłem tego dzieciaka, gdy miałem okazję. Nigdy go nie lubiłem. Był rozwydrzonym gówniarzem, który nigdy się nie przejmował uczuciami swojego na tamten czas najlepszego przyjaciela. Zawsze tylko on i nikt więcej. Zawsze było ,,Dean zrób to, zrób tamto.'' Nigdy nie słyszałem, aby brat zaproponował mu coś, co mogliby zrobić razem. Zawsze robili to, co chciał Jay. Nawet byłem zadowolony z powodu, że stracili ze sobą kontakt, ale teraz patrząc na fakt, że Dean mówi o tym, tak jakby to było jego winą nie potrafiłem się z tego cieszyć w żadnym stopniu.

— Walić gnoja. — Warknąłem. — I innych. — Dodałem po chwili. — Nikt nie jest ciebie wart. Zapamiętaj to sobie, braciszku.

Otwierał już usta, aby coś powiedzieć. Ale mu na to nie pozwoliłem, widząc za szybą blondyna, który wyszedł z domu i mierzył w naszą stronę.

Krew DiabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz