Prolog

808 17 2
                                    

Elliot

Stałem na środku korytarza, trzymając za rękę mojego najmłodszego brata Deana. Patrzyłem, jak funkcjonariusze, wchodzą przez nasz próg domu. Nie wiedziałem, co myśleć. Obawiałem się, że bliźniaki coś przeskrobali, jak to mieli w zwyczaju. Ale nie przyszli tu z tego powodu. Ich obecność wiązała się z czymś gorszym, brutalniejszym. Czymś, co zniszczy nam życie raz na zawsze.

— Dzień dobry. — Przywitała się mama, podając dłoń jednemu z policjantów.

Mężczyzna skinął głową, uściskając jej rękę.

— Jest pani żoną Samuela Valentine?— Zapytał, jak gdyby nic.

Jego tembr był groźny, aż poczułem jak zimny dreszcz przechodzi przez mój kręgosłup. To nie było, ani trochę przyjemne.

Rita Valentine skinęła głową.

— Tak. Coś się stało?

Niepokój zacisnął mi trzewia w ciasny supeł. Tata.

— Mąż jest w domu?

— Tato! — Mój krzyk przeszył ściany domu, zanim moja matka zdążyła coś odpowiedzieć.

Nie minęła nawet minuta, gdy w pomieszczeniu zjawił się ojciec.

— Elliot, czemu ty... — Przerwał, gdy zobaczył, kto stoi przy drzwiach. — Dzień dobry.

— Samuel Valentine? — Odparł ten drugi, wymijając kobietę i swojego partnera, idąc w stronę mojego ojca.

— Tak. — Potwierdził niepewnie, jakby bał się swoich słów.

Przełknął nawet ślinę, którą usłyszałem w uszach.
Ścisnąłem dłoń brata, gdy ona zaczęła się lekko trząść z strachu i w tym momencie z schodów zeszli Nicole z Nicholasem. Gdy zobaczyli, co się rozgrywa momentalnie wybałuszyli oczy.

— C.... Co się dzieje? — Zwróciła się do nas moja siostra.

— Mamo, tato? — Tym razem odezwał się drugi bliźniak, przeskakując wzrokiem po wszystkich towarzyszach.

Nikt nie odpowiedział, ale potem, co usłyszeliśmy wbiło nas w ziemię.

— Jest pan oskarżony o morderstwo.

Dom zatrząsł się od siły naszych krzyków, gdy po wypowiedzeniu tych słów mężczyzna wyciągnął kajdanki.

— Tato!

— Nie!

— Nikogo nie zabiłem! — Zagrzmiał Samuel, gdy jego nadgarstki zostały przyciągnięte za jego plecami.

— Zabierz Deana. — Rozkazała mi matka, podchodząc do mnie.

Nie mogłem się ruszyć. W uszach mi szumiało, a w głowie miałem gonitwę wszystkich myśli na raz. Wbiłem wzrok na plecy policjantów wyprowadzających ojca z domu.

— Elliot! Zabierz Deana!

Krzyk mamy przeszył mnie na wskroś. Wziąłem głęboki wydech i dopiero teraz zorientowałem się, że wstrzymywałem powietrze. Spojrzałem na nią z łzami w kącikach oczu. W jej twarzy nie mogłem nic wyczytać. Pustka. Cholerna pustka.

— Nicole, nie wychodź na dwór! Nicholas zaprowadź ją do salonu! — Krzyknęła Rita.

Tamtego dnia upadliśmy z świadomością, że mamy krew diabła w żyłach.

Krew DiabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz