Rozdział 20

500 55 9
                                    

Strach sparaliżował ją kompletnie. Stała jak spetryfikowana, niezdolna do najmniejszego ruchu. Czuła jego oddech, od którego cierpła jej skóra. Była tak blisko, że wyczuwała bijące od niego ciepło. Chciała krzyczeć, ale z jej ściśniętego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Chciała się wyrwać, odepchnąć go od siebie, ale jej ciało odmówiło posłuszeństwa. Mogła tylko drżeć, przyciśnięta do jego twardej jak głaz piersi, z sercem tłukącym się oszalałe w jej własnej.

Dopiero teraz, gdy szok zelżał na tyle, by dotarło do niej w jak potwornej sytuacji się znalazła, rozpacz i panika uderzyły w nią ze zdwojoną siłą. Wpadła prosto w szpony najgorszego z braci. Tego, który kiedyś już omal jej nie zabił. I nie miała wątpliwości, że zrobiłby to z dziką przyjemnością.

Desperacko próbowała wyrwać się z uścisku, ale jego ramiona zaciskały się wokół niej niczym stalowe kleszcze. Strach odebrał jej niemal całą siłę, a z zaciśniętego gardła zdołała wydobyć jedynie dwa słowa.

- Puść mnie...

Głos załamał się jej pod koniec, przechodząc niemal w zduszony szept. Czuła, jak zaczyna brakować jej tchu, a panika coraz mocniej zaciska swoje macki na jej sercu.

Jednak Eon zdawał się zupełnie niewzruszony jej błaganiem. Zamiast poluzować uścisk, przytulił ją jeszcze mocniej do swojej szerokiej piersi. Poczuła, jak jego dłoń unosi się i z pozorną czułością przesuwa po jej długich, rudych lokach. Ten niby pieszczotliwy gest sprawił, że ciarki obrzydzenia przebiegły po jej ciele.

- Ładnie pachniesz - wymruczał, unosząc jeden z jej miedzianozłotych kosmyków do nosa i zaciągając się głęboko jej zapachem. - Kiedy widzieliśmy się ostatnio, śmierdziałaś szczynami, strachem i desperacją. Cóż za miła odmiana.

Te słowa, wypowiedziane z okrutną satysfakcją, były jak cios prosto w serce. Poczuła, jak coś w niej pęka. Wspomnienie tamtych strasznych chwil uderzyło w nią z całą mocą, przynosząc ze sobą falę upokorzenia i bólu. Z jej ściśniętego gardła wyrwał się zduszony szloch, który brzmiał niemal jak kwilenie zranionego zwierzęcia. Łzy napłynęły do oczu, rozmazując jej widok, ale nie przyniosły ukojenia. Ból i strach wżarły się w każdą komórkę jej ciała, odbierając oddech i wolę walki. Mogła tylko drżeć w jego ramionach, czując się brudna, upokorzona i zupełnie bezsilna.

- Taka delikatna istotka - wymruczał, kiedy wzdrygnęła się pod jego dotykiem. Jego dłoń przesuwała się powoli po jej drżącym ciele, delektując się każdym fragmentem skóry, który napotykała. - A jednak nie udało mi się ciebie złamać. - Nachylił się, muskając ustami jej szyję. Czuła jego gorący oddech na swojej skórze, co tylko wzmogło jej przerażenie. - Zawsze lubiłem wyzwania.

- Puść mnie - powiedziała, mimo całego swojego przerażenia. Głos jej drżał, ale starała się brzmieć zdecydowanie. - Natychmiast mnie puść, bo inaczej Neetrit dowie się o tym.

Demon zaśmiał się zimno, zaciskając dłoń na jej włosach jeszcze mocniej, aż syknęła z bólu.

- I co z tego? - zapytał kpiąco, przysuwając swoją twarz tak blisko, że czuła na policzku jego gorący oddech. - Myślisz, że przejmie się losem takiej nędznej, ludzkiej zabawki? Jesteś dla niego niczym.

Przełknęła ciężko, czując narastającą gulę w gardle. Wiedziała, że ma rację. Nie miała dla niego żadnego znaczenia.

- Nie obchodzi mnie, co Neetrit o mnie myśli - powiedziała cicho, choć kłamstwo paliło ją w język. - Ale jeśli mnie skrzywdzisz, on się o tym dowie. I wtedy pożałujesz.

Eon zaśmiał się głośno, szyderczo. Szarpnął ją za włosy, odchylając jej głowę do tyłu, aż krzyknęła z bólu.

- Grozisz mi? - wysyczał jadowicie, wpatrując się w nią z furią. - Neetritowi nie zależy na tobie ani trochę.

Córka Nadziei (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz