Rozdział dziewiąty

1.6K 52 8
                                    

Schodziłam po schodach, gdy ktoś nieustannie dzwonił dzwonkiem raniąc przy tym moje biedne uszy. Może i wytrzeźwiałam po prysznicu, ale nie byłam w szczytowej formie, a mój poziom tolerancji był na bardzo niskim poziomie. W końcu dotarłam do drzwi i wściekła otworzyłam je z rozmachem.

- Czego? – warknęłam.

- Ciebie też miło widzieć. – uśmiechnięty Ben stał naprzeciwko mnie, nie przestając się szczerzyć. – Ktoś tu nie ma humorku? – puścił mi oczko i wręczył dwie butelki wódki, których wcześniej nie zauważyłam. – Proszę, to dla naszych gospodyń. – następnie przepchnął się obok i wszedł do środka jak do siebie.

Stałam jak wryta nie wiedząc co powiedzieć. Chłopak zaskoczył mnie swoją bezpośredniością, ale w sumie nie powinno mnie to dziwić. To ja tu jestem nowa, a nie oni. Odprowadziłam go wzrokiem, a przede mną stanęła kolejna osoba. Była to Serena z jak zwykle niezadowoloną miną. Uśmiechnęła się krzywo i przycisnęła mi do piersi sześciopak piwa.

- Weź to. – jej brązowe oczy ciskały pioruny. Zszokowana podniosłam dłonie w górę, w których nadal trzymałam butelki od Bena i przedramionami przytrzymałam od dołu piwo. – Teraz jesteśmy kwita. – rzuciła. – I nie wchodź mi więcej w drogę.

Po tych słowach również mnie wyminęła i weszła do środka. Spojrzałam na resztę ekipy, która stała przed drzwiami i przypatrywała mi się z głupimi uśmieszkami na twarzach. No, prawie wszyscy się uśmiechali, z czego zdałam sobie sprawę patrząc na Jay'a. Wbijał we mnie metaliczne tęczówki nie ukazując przy tym żadnych emocji, a od intensywności jego spojrzenia włoski zjeżyły mi się na karku.

- Wchodźcie. – usunęłam się z przejścia i gestem głowy wskazałam salon. – Mam nadzieję, że nie macie więcej prezentów, bo już nie mam miejsca na kolejne. – spojrzałam na swoje ręce i delikatnie się uśmiechnęłam.

- Poczekaj, pomogę ci. – Destiny podeszła do mnie i ściągnęła z moich rąk piwo.

- Jak tam, Mała? – Seth puścił mi oczko. – Żadnych nowych przygód ostatnio?

- Nie, - pokręciłam przecząco głową. – Na szczęście nie.

- To dobrze. - uśmiechnął się szeroko i wszedł w głąb pomieszczenia.

Po tym jak wszyscy się ze mną przywitali, zostałam sam na sam z Jay'em, który w dalszym ciągu obserwował mnie tym głębokim spojrzeniem. Przez chwilę nie odrywaliśmy od siebie wzroku, ale po kilku minutach poczułam się nieswojo i jako pierwsza przerwałam ten kontakt. Nie wiedziałam jak powinnam zachować się przy chłopaku, co ewidentnie mu się podobało.

- Piłaś? – kompletnie zaskoczył mnie tym pytaniem.

- Tylko troszeczkę. – wzruszyłam ramionami i odważyłam się ponieść wzrok.

- Widać... - zmrużył oczy. – Dalej wyglądasz jak wypłosz. – przejechał językiem po swoich równych ząbkach.

- Czy to twoje ulubione słowo? – fuknęłam ze złości.

- Ulubione, w stosunku do twojej osoby. – uśmiechnął się bezczelnie.

I musiałam przyznać, że z uśmiechem było mu do twarzy. Poważny był seksowny jak diabli, ale rozbawiony pokazywał dołeczki w policzkach, które dosłownie zwalały z nóg. Nienawidziłam się za to, że działały również na mnie.

- Wchodzisz czy nie? – zapytałam wkurzona, chcąc jak najszybciej skończyć tą głupią rozmowę.

- Jeszcze się zastanawiam. – jego głęboki ton przyprawił mnie o gęsią skórkę.

The Road To New Life | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz