Rozdział jedenasty

1.7K 55 7
                                    

Miałam zły dzień.

Nie, ten dzień był po prostu okropny i zdawało się, że może być już tylko gorzej. Nie wiem czym uraziłam tego na górze, o ile w ogóle istnieje, ale ewidentnie miał ze mną jakiś problem. Może w poprzednim życiu byłam seryjnym mordercą i nie zapłaciłam za to co zrobiłam, więc teraz dokopiemy Nikki, niech zobaczy jak to jest znaleźć się po drugiej stronie?

Szłam za Jay'em na tyły jego siłowni wgapiając się w szerokie plecy chłopaka. Miał na sobie czarne spodnie jeansowe i obcisły, kremowy podkoszulek, który przez cienki materiał ukazywał każdą krzywiznę jego ciała. Normalnie powiedziałabym, że zapewne w każdej wolnej chwili siedzi na siłowni, ale chyba nie ma w tym nic dziwnego, skoro jest właścicielem takowej. Widać jednak, że nie tylko nią zarządza, ale również ciężko trenuje, bo takiego ciała nikt nie dostaje w prezencie. Trzeba sobie na nie ciężko zapracować.

- Gapisz się na mój tyłek? – Jay zapytał nie odwracając się do mnie, a mój wzrok od razu zjechał na część, o której wspomniał i niech mnie szlag jasny trafi, ale tyłek też ma nieziemski.

- Nie schlebiaj sobie. – rzuciłam niby od niechcenia, ale zawstydziłam się, więc wróciłam do obserwacji jego pleców.

- Wiesz, że czuję na sobie twój wzrok? – odwrócił się i posłał mi najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam, ten z dołeczkami, znowu...

Poczułam, że moje policzki zapłonęły żywym ogniem i tym razem temperatura otoczenia nie miała z tym nic wspólnego. Na szczęście moje męki dobiegły końca, gdy chłopak otworzył ciężkie metalowe drzwi i wpuścił mnie do środka pomieszczenia. Na początku panowała całkowita ciemność i przez chwilę zastanawiałam się, czy nie zginę tu z ręki tego niedorzecznie przystojnego chłopaka. Na szczęście moje rozmyślania nie trwały długo, bo po kilkunastu sekundach nastała jasność.

Jay zamknął za sobą drzwi, a ja rozejrzałam się po pomieszczeniu i od razu wiedziałam, że jesteśmy w jego garażu. Chłopak stał za moimi plecami więc nie mógł dostrzec szerokiego uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy. Czułam się jak dziecko w sklepie z zabawkami, któremu pozwolono kupić wszystko, co mu się spodoba.

Na pierwszej linii wzroku stał czarny Pontiac GTO z sześćdziesiątego dziewiątego roku, który utrzymany był w idealnym stanie. Lakier tak się błyszczał, że prawie mnie oślepiał. Był piękny, zupełnie taki sam jaki posiadał mój tato.

Łezka wzruszenia zakręciła mi się w oku na wspomnienie rodziców wybierających się na przejażdżkę. Byli tacy szczęśliwi, gdy mogli sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa w wolny dzień. Tato z racji tego, że pozostawał czynnym detektywem rzadko miewał wolne, więc gdy tylko udawało mu się oderwać od pracy spędzał z nami każdą wolną sekundę.

Zeszłam po schodkach trzymając się metalowej poręczy i podeszłam wolnym krokiem do samochodu. Chciałam przejechać palcami po masce, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Moja dłoń zamarła w powietrzu, a ja spojrzałam na chłopaka, który nie odezwał się ani słowem tylko bacznie mi się przyglądał.

- Jesteś fanem klasyków? – zapytałam chowając dłoń do kieszeni bluzy i wracając wzrokiem do samochodu.

- Moja mama była, odziedziczyłem go w spadku po niej i nie byłem w stanie go sprzedać. Mam do niego sentyment. – wzruszył ramionami i ruszył w moim kierunku.

- Mój tato uwielbiał tę markę. – uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na chłopaka. – Uwielbiał jazdę bez celu z mamą.

Jay nie odwzajemnił uśmiechu tylko z powagą stanął obok mnie. Na szczęście w bezpiecznej odległości, więc nie czułam jego boskiego zapachu. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że mówił o spadku, więc zapewne jego rodzice też nie żyją, tym bardziej, że to on opiekuje się siostrą. Chciałam go o to zapytać, ale jego mina nie wskazywała na chęć do zwierzeń.

The Road To New Life | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz