Rozdział dwudziesty ósmy

1.6K 47 5
                                    

Czułam się fantastycznie jadąc motocyklem. Prowadzenie jest zbliżone do latania. Wyobrażałeś sobie kiedyś, że wyrosły ci skrzydła i mogłeś wzbić się w powietrze? Ile razy śniłeś o tym, że potrafisz latać? Jeżdżąc motocyklem możesz spełnić to marzenie i sprawdzić jak niesamowite jest to uczucie.

Jechaliśmy od kilkudziesięciu minut dobrze się przy tym bawiąc. Świrowaliśmy robiąc wheelie, gazowaliśmy gdy mijaliśmy przechodniów, a oni z entuzjazmem pokazywali kciuki w górę, albo po prostu nam machali. Byliśmy niczym gwiazdy rocka na koncercie wśród swoich fanów. Czułam się niesamowicie.

Byliśmy blisko miejsca docelowego i zapewne dojechalibyśmy tam w kilkanaście minut gdyby nie Tim, który stanął na czele grupy i poprowadził nas do zjazdu na stację benzynową.

Właściwie to wszyscy powinniśmy zatankować i dobrze, że chłopak o tym pomyślał. Ja byłam za bardzo pochłonięta czerpaniem przyjemności z jazdy, żeby spojrzeć na wskaźnik paliwa.

Po wjeździe na teren stacji każde z nas uchyliło szybki kasków i ustawiliśmy się w kolejce pod dystrybutorami. Ja stanęłam za Jay'em i grzecznie czekałam, aż zatankuje Ducati. Nie spodziewałam się, że przywoła mnie do siebie. Ręką kazał mi podjechać obok niego, a gdy to zrobiłam, zgasił silnik mojego motocykla, otworzył wlew paliwa kluczykiem i bez słowa napełnił bak Kawasaki.

Byłam w szoku, bo gdy spotykałam się z Loganem takie rzeczy nie miały miejsca. Każde z nas płaciło za siebie, a tu ewidentnie wynika, że Jay chce postawić mi benzynę. To było słodkie i urocze. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu, co chłopak ewidentnie zauważył po moich oczach, bo nadal miałam kask na głowie.

- Czemu się uśmiechasz? – zapytał skonsternowany.

- Stawiasz mi paliwo?

- Oczywiście, że tak. – zmarszczył brwi. – Dlaczego miałbym tego nie robić?

- Nie wiem. – wzruszyłam ramionami, ale byłam szczerze poruszona.

- Dziwna jesteś. – zaśmiał się i puknął mnie delikatnie w ramię.

Taki mały gest, a sprawił, że moje serduszko zabiło jeszcze mocniej. Wcale nie musiał płacić za nas oboje, a mimo wszystko to zrobił. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na takiego chłopaka. Każdy dzień spędzony w jego towarzystwie przynosił mi tyle radości, że sama nie mogłam uwierzyć w to jak szczęśliwa teraz byłam.

Po zatankowaniu odjechaliśmy, żeby nie blokować kolejki innym i zatrzymaliśmy się na parkingu. Reszta powoli do nas dojeżdżała, a ja zajęłam się ściąganiem kasku i kominiarki.

- Co robisz? – zapytał Jay zsiadając z Ducati.

- Idziemy chyba zapłacić, nie? – poprawiłam dłonią rozczochrane włosy.

- No tak, ale nie musimy do tego zdejmować kasków.

- Proste. - rzucił Ben zatrzymując się obok mnie.

- Okeej. – zmrużyłam oczy, ale z wykładem poczekałam, aż dołączy do nas reszta. – Posłuchajcie, chodzenie w kasku jest podobne do rozmowy przez telefon. Na tej stacji, - wskazałam budynek za nami. – pracują ludzie, którzy nie powinni być ignorowani w ten sposób. Jakbyście się poczuli gdybyście opowiadali mi coś ważnego, a ja nagle wyciągnęłabym telefon, rozmawiałabym przez niego i jednocześnie czekałabym, aż skończycie swoją opowieść?

- Chujowo. – przyznał Sam i zaczął ściągać kask. Chyba jako pierwszy załapał o co mi chodzi.

Sam był bardzo skrytym człowiekiem. Rzadko się uśmiechał i odzywał. Otaczała go aura tajemniczości, która tylko sprawiała, że wydał się jeszcze bardziej interesujący. Miał czarne, krótko ścięte włosy i głęboko zielone oczy okalane przez długie i ciemne rzęsy. Był przystojny i dobrze zbudowany. Dodatkowo jego lewa ręka w całości pokryta jest przez tatuaże, a dzięki temu wygląda niczym typowy bad boy. Myślę, że każda dziewczyna w jego towarzystwie najnormalniej w świecie głupieje.

The Road To New Life | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz