18. EVERLY

667 89 17
                                    

Leżałam w hotelowym łóżku, próbując poskładać w całość wszystko, co się dzisiaj wydarzyło.

Rozstanie z Oliverem było trudne, ale też przyniosło mi pewną ulgę. Chyba powinnam zrobić to już dawno, kiedy zobaczyłam pierwsze sygnały tego, że mój chłopak jest kontrolującym psycholem.

Powiedział, że zemsta najlepiej smakuje na zimno. Cóż, czułam, że mówił serio i pewnie powinnam mieć się na baczności. Sama nie byłam już pewna, co może mu strzelić do głowy. Czasem wydaje się, że kogoś znamy, a tak naprawdę nie mamy pojęcia, do czego jest zdolny. To chyba jeden z takich przypadków.

Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie Caden. Nie chciałam mieć wobec niego długu wdzięczności. Nie chciałam jego pomocy, ale stanęłam pod ścianą – przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam.

I tak, moje serce znów zmiękło, gdy tak bardzo upierał się, że jednak wybawi mnie z tej opresji i nie pozwoli, żebym spała na ulicy.

Jęknęłam, ukrywając twarz w poduszce. Każde jego spojrzenie, każdy dotyk sprawiały, że na moment zapominałam o wszystkim, co wydarzyło się przez te dwa lata. Jakby wciąż był centrum mojego świata.

Musiałam zacząć to kontrolować, bo powoli wymykało mi się z rąk. I nie, nie było mowy, żebym skontaktowała się z Cadenem i poprosiła o kolejny tydzień w hotelu. Tak samo, jak nie chciałam dzwonić do taty. Przecież powiedział wyraźnie, że skoro wybrałam teatr, zapłaci za moją naukę, ale za nic więcej. A on nie zmieniał zdania. Nie będę się płaszczyć i błagać, żeby mi pomógł. Nawet nie zamierzałam na razie mówić mu o rozstaniu. Lubił Olivera i miałby tylko kolejny powód do niezadowolenia i pretekst do tego, żeby robić mi wyrzuty. Jak mogłam zerwać z ambitnym chłopakiem z dobrego domu? Był chorobliwe zazdrosny? Nie szkodzi, ważne, że studiował biznes i miał dobrą reputację.

Tak. Mogłam z łatwością wyobrazić sobie tę rozmowę...

***

W środę, gdy wychodziłam z zajęć, prawie wpadłam na Aarona.

– Cześć, Ever. Słyszałem, co się stało – rzucił na wstępie, a ja lekko się skrzywiłam. Naprawdę, przypominanie mi, że byłam bezdomną singielką nieszczególnie pomagało. Jak widać, wieści szybko się rozchodzą... W niedzielę rano spotkałam się z Gią i Avani. Opowiedziałam im ze szczegółami o Oliverze, a później o tym, co zrobił dla mnie Caden. Obie były w lekkim szoku, a Avani zaczęła się zastanawiać, czy nie powinnam jednak dać mu drugiej szansy. Gia była bardziej sceptyczna, ale widziałam, że i ona zaczyna inaczej patrzeć na Clarke'a, nawet jeśli jeszcze niedawno chciała wydrapać mu oczy. Cóż, teraz jej nienawiść przeniosła się na Olivera.

– To świetnie. Jak chcesz zacząć mnie pocieszać, proszę, nie rób tego. Mam już dość litości – odparłam w nagłym przypływie szczerości.

Aaron zrobił zakłopotaną minę.

– Okej. To daruję sobie wstęp i przejdę do rzeczy. Chyba mogę ci pomóc... Pogadamy? – Wskazał na jedną z ławek, nieco na uboczu. Staliśmy pośrodku dziedzińca i właśnie zbliżała się do nas grupka studentów.

Ściągnęłam brwi, ale ruszyłam za nim. Może wiedział o jakimś świeżo zwolnionym miejscu w akademiku albo domu studenckim? Na tę chwilę złożyłam podania wszędzie, gdzie się dało, ale jedyne, co mogłam zrobić, to czekać.

Usiedliśmy pod, nagą o tej porze, wierzbą.

– Sytuacja wygląda następująco – zaczął Aaron. – Słuchaj uważnie, bo to trochę zagmatwane. – Byłam coraz bardziej zaintrygowana i odrobinę zaniepokojona. Aaron wziął głęboki wdech. – Mój kumpel wynajmował mieszkanie u takiego gościa, swojego znajomego... Wszystko grało, obaj byli zadowoleni. Zapłacił nawet z góry za kolejne miesiące, bo był pewien, że zostanie tam do końca semestru. Tyle że życie trochę mu się pokomplikowało i musiał pilnie polecieć do Portland. Wiesz, sprawy rodzinne, nie chcę gadać o szczegółach. – Patrzyłam na niego, marszcząc czoło i podejrzewając dokąd zmierza ta historia. – Raczej nie wróci do czerwca. Lokal jest opłacony, a on dogadał się z właścicielem, że ktoś zamieszka tam przez te trzy miesiące, no wiesz, na jego miejsce.

Shattered souls (CHANCES #2) ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz