21. EVERLY

929 95 29
                                    

                Pierwsze dni po tym, jak ponownie wpuściłam Cadena do swojego życia były absolutnie szalone. Mój mózg działał na zwolnionych obrotach. Może dlatego, że prawie nie wychodziliśmy z łóżka, nadrabiając zaległości i po prostu ciesząc się tym, że znów jesteśmy razem?

Nie miałam nawet czasu się nad tym wszystkim zastanowić. Ale czy naprawdę było nad czym? Czułam się szczęśliwa. W końcu, tak szczerze i naprawdę, i chyba nic nie mogło tego zepsuć.

Rankiem, po naszej pierwszej wspólnej nocy, opowiedzieliśmy sobie wszystko. No, prawie wszystko. Nie poruszyłam tematu groźby, którą rzucił mi na odchodnym Oliver oraz tego, że chwycił mnie za gardło i zachowywał się... nawet nie chcę sobie tego przypominać. Dlaczego przemilczałam ten wątek? Cóż, jestem pewna, że Caden, gdyby wiedział, byłby gotów udusić go gołymi rękami albo przynajmniej mocno uszkodzić. Już raz wpakował się w kłopoty z prawem stając w mojej obronie i za nic nie zamierzałam pozwolić, żeby to się powtórzyło. Tym razem mógłby naprawdę trafić za kratki.

Wzdrygnęłam się na samą myśl. Najłatwiej było mi uznać, że słowa Olivera były po prostu pustą gadką, która miała dać mu fałszywe poczucie, że wciąż ma nade mną władzę, bo na każdym kroku będę oglądać się za siebie i sprawdzać, czy nie czai się gdzieś w pobliżu. Nic z tego, dupku. Nie dam się zastraszyć.

***

We wtorek, zaraz po zajęciach z improwizacji, Gianna dogoniła mnie na dziedzińcu przed uczelnią.

– Widziałam ten twój głupi uśmieszek – zaczęła, zrównując się ze mną i uważnie przyglądając mojej twarzy. – Czy ty się rumienisz? O co chodzi? Bo czuję, że o faceta... I czy to ten facet, o którym myślę?

Parsknęłam pod nosem.

– Zadajesz dużo pytań.

– Mam prawo. Przyjaźnię się z tobą od podstawówki! Mów.

Zerknęłam na nią z ukosa, zastanawiając się od czego zacząć. Chyba najlepiej będzie zrzucić tę bombę, a później opowiedzieć o szczegółach.

– Jestem z Cadenem – oznajmiłam, a to wyznanie spowodowało jednocześnie, że moje serce radośnie zatrzepotało, a żołądek zacisnął się w węzeł, bo trochę bałam się jej reakcji.

Gianna wytrzeszczyła oczy.

– Od kiedy?!

– Od piątkowej nocy. – Dostrzegłam jej pytające spojrzenie i westchnęłam. – Wiesz co? To jest dłuższa historia. Proponuję kawę. Ja stawiam.

Gi pokręciła z niedowierzaniem głową.

– Żebyś, cholera, wiedziała...

***

Siedziałyśmy w małej kawiarni niedaleko kampusu. Gianna popijała swoją karmelową latte, zagryzając pistacjową babeczką, i patrzyła na mnie z niedowierzaniem, gdy opowiadałam, jak Caden zjawił się w drzwiach łazienki.

– A później? – spytała, z ustami wciąż pełnymi pistacjowego kremu.

Przygryzłam wargę.

– Poszliśmy do łóżka...

– No nie mów!

– Sama nie wiem, jak to się stało. Powiedzmy, że to był po prostu taki moment... – Westchnęłam, a na moje usta wrócił ten rozmarzony uśmiech, który towarzyszył mi od kilku dni.

– Czyli wszystko między wami wyjaśnione?

Splotłam dłonie na blacie stolika.

– Tak. Myślę, że tak. Rozumiem, dlaczego wtedy odszedł. I że naprawdę zrobił to, bo wierzył, że tak będzie dla mnie lepiej. Wybaczyłam mu. I wiesz co? Jestem cholernie szczęśliwa.

– To najważniejsze. – Dojadła resztkę babeczki. – Kto by pomyślał, że tak się to wszystko potoczy... Widocznie naprawdę jesteście sobie przeznaczeni.

– Nigdy jakoś mocno nie wierzyłam w takie rzeczy, ale przyznaję, że musiało dojść do wielu zbiegów okoliczności, żebyśmy znaleźli się tu, gdzie teraz jesteśmy, więc... kto wie?

– A co z Oliverem?

Gianna doskonale wiedziała o naszym rozstaniu. Zaraz po tym pomagała mi składać podania o przyjęcie do okolicznych akademików na wypadek, gdyby zwolniło się jakieś miejsce. Ale podobnie, jak Cadenowi, nie zdradziłam jej wszystkich szczegółów.

Skrzywiłam się i sięgnęłam po swoją miodową flat white. Musiałam osłodzić sobie gorycz, która pojawiła się na samo wspomnienie mojego byłego.

– Gadał coś, że się na mnie zemści i tak dalej... – mruknęłam. – Wiesz, takie pieprzenie.

Gianna uniosła brew.

– Jesteś pewna?

– A co niby miałby zrobić? Zabić mnie? – Prychnęłam, prawie opluwając się kawą. – Nie jest aż tak szalony.

Chyba.

Moja przyjaciółka nie wyglądała na przekonaną.

– Cholera go wie. Może powinnaś to gdzieś zgłosić?

Taki pomysł przemknął mi już przez myśl, ale uznałam, że to bez sensu, bo i tak nic mu nie zrobią.

– Słowo przeciw słowu – powiedziałam.

– Fakt... Przecież by się nie przyznał. Tak czy inaczej, uważaj na siebie, Ever. I może lepiej powiedz o tym Cadenowi.

Pokręciłam głową.

– Wiesz, jak to się skończy? Pamiętasz jeszcze Liama?

– Kurde. Faktycznie, to już byłaby recydywa. – Zastanowiła się przez chwilę. – Ale i tak uważam, że powinnaś mu o tym wspomnieć. Chyba jest na tyle dużym chłopcem, żeby nad sobą zapanować?

– Taak. Ale to nie zmienia faktu, że robi się strasznie drażliwy, gdy chodzi o takie sprawy. Nie jestem pewna, co mu strzeli do głowy. Wstrzymam się. Jeśli Oliver nie zacznie odwalać niczego dziwnego, uznam, że powiedział to, żeby podbudować sobie ego po naszym zerwaniu.

– Jak chcesz. Ale znasz moje zdanie.

***

Kilka minut później opuściłyśmy lokal i rozeszłyśmy się w przeciwnych kierunkach.

Wracałam do mieszkania, zastanawiając się, co robi teraz Caden. Miał przyjechać do New Haven w czwartek wieczorem i zostać do końca weekendu. Miałam trochę nauki, a do tego dochodziło sobotnie przesłuchanie do organizowanego przez uczelnię przedstawienia, więc nie było opcji, żebym ruszyła się z miasteczka. Myśl, że znowu się zobaczymy wywoływała we mnie przyjemny dreszczyk.

Skręciłam w kolejną uliczkę i nagle serce zabiło mi szybciej, ale wcale nie z powodu euforii.

Usłyszałam znajomy głos. Rozejrzałam się i go dostrzegłam... Szedł drugą stroną ulicy, razem z Davidem, jednym z tych kretynów, którzy śledzili mnie w trakcie imprezy u Aarona.

Oliver wyglądał na pochłoniętego rozmową z przyjacielem, ale kiedy również zerknął w moją stronę, jego usta przestały się poruszać. Widziałam, jak lustruje mnie wzrokiem.

Poczułam na plecach ciarki.

Dave też spojrzał w moim kierunku, ale nie zwróciłam na niego większej uwagi. Odwróciłam wzrok. Nie czułam absolutnie żadnej potrzeby, żeby nawiązywać kontakt z tą dwójką.

Starałam się nadal iść swobodnie, jakby ich obecność w żaden sposób nie zrobiła na mnie wrażenia, ale moje nogi same przyspieszyły, podobnie jak puls.

Chryste, opanuj się. To tylko przypadkowe spotkanie z twoim byłym... Nic ci nie grozi.

Znalazłam się na ich wysokości, a później podreptałam dalej. Nie zaczepili mnie. Gdy dyskretnie obróciłam głowę, zobaczyłam tylko ich plecy.

Ogarnęła mnie ulga.

W porządku. Wszystko w porządku. Oliver najwyraźniej już pogodził się z moim odejściem. Cóż, raczej nie zostaniemy kumplami (co za strata...), ale chyba nie planował niczego głupiego...

Obym się nie myliła.

Shattered souls (CHANCES #2) ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz