Rozdział 26

422 54 6
                                    

 - Przepraszam - powiedziała, gdy już opłukała usta i wróciła do komnaty. Jej głos drżał lekko, a twarz była blada jak kreda. - Ja... nie spodziewałam się, że... że będzie aż tak źle.

Neetrit spojrzał na nią swoimi kocimi, żółtymi oczami. Przez chwilę milczał, jakby rozważając, co powiedzieć.

- Nie przepraszaj - odparł w końcu cich0. - To normalna reakcja. Przynajmniej nie zemdlałaś.

- Kto ci zrobił? - zapytała łamiącym się głosem.

Demon milczał, oczy były wpatrzone gdzieś w dal. Wydawał się być pogrążony w myślach, jakby rozważał, czy w ogóle odpowiedzieć. Poczuła, jak ogarnia ją fala gniewu i bezsilności. Uklękła przy nim, delikatnie ujmując jego twarz w swoje dłonie. Jej palce drżały, gdy dotykały jego skóry.

- Proszę, powiedz mi, kto ci to zrobił - nalegała.

Neetrit spojrzał na nią. Przez chwilę wahał się, jakby zastanawiając się, czy powiedzieć prawdę.

- Ojciec - wyszeptał w końcu, a jego głos był tak cichy, że Lily ledwo go usłyszała.

Poczuła, jak fala lodowatego przerażenia przepływa przez jej ciało, gdy uświadomiła sobie ogrom swojej pomyłki. Jej wcześniejsze założenia na temat Amona, władcy Krainy Gniewu, okazały się katastrofalnie błędne. Jak mogła być tak naiwna, by sądzić, że pod maską bezwzględności kryją się jakieś pokłady dobroci? Jak śmiała wysnuwać tak pochopne wnioski po zaledwie kilku minutach w jego obecności?

Przecież Neetrit wielokrotnie ją ostrzegał. Mówił jej wprost, jaki jest jego ojciec. A ona mimo to zignorowała jego słowa, ufając własnej, powierzchownej ocenie. Teraz jednak miała przed oczami niezaprzeczalny dowód na to, że Amon jest dokładnie taki, jak opisują go wszyscy.

Okrutny. To słowo zdawało się nie oddawać w pełni jego natury. Władca emanował czystym, nieskrępowanym okrucieństwem, które przeszywało na wskroś i mroziło krew w żyłach. Nie było w nim nawet śladu litości czy współczucia. Był bezduszny. Przerażający.

Jak mogła być tak głupia, by choć przez chwilę wątpić w słowa Neetrita? By wyobrażać sobie, że Amon może mieć w sobie coś więcej niż bezgraniczną, mroczną potęgę? Teraz, konfrontując się z brutalną rzeczywistością, przeklinała swoją naiwność. Stała przed obliczem prawdziwego zła i wiedziała, że już nigdy nie zapomni tego widoku.

Zebrała w sobie całą odwagę i siłę, jaką miała, mając nadzieję, że tym razem widok jego pleców nie wywoła u niej mdłości i torsji. Wzięła głęboki oddech, przygotowując się mentalnie na konfrontację z makabrycznym widokiem. Powoli uniosła wzrok, kierując go na okaleczone ciało.

Jego plecy prezentowały się równie koszmarnie jak kilka minut wcześniej, gdy po raz pierwszy ujrzała skalę obrażeń. Właściwie trudno było mówić o plecach - to, co widziała, bardziej przypominało krwawą miazgę, bezkształtną masę poszarpanego ciała i mięśni. Rany były tak rozległe i głębokie, że niemal nie dało się rozróżnić poszczególnych cięć. Krew wciąż obficie sączyła się z otwartych ran, spływając strużkami po zmasakrowanej skórze.

Próbowała policzyć wszystkie obrażenia, ale ich liczba była przytłaczająca. Na pierwszy rzut oka dostrzegła co najmniej kilkanaście głębokich cięć, ale im dłużej wpatrywała się w plecy, tym więcej dostrzegała mniejszych ran. Niektóre z nich wyglądały na zadane innym narzędziem niż te największe - być może ostrzem o mniejszym rozmiarze lub innym kształcie. Przyszło jej do głowy, że oprawca mógł używać różnych przyborów, by zadać jak najwięcej cierpienia.

Widok był tak szokujący i przygnębiający, że poczuła, jak jej żołądek się buntuje. Mdłości podchodziły jej do gardła, a w ustach czuła gorzki posmak żółci. Jednak wzięła kolejny drżący oddech i przełknęła ślinę, starając się opanować odruch wymiotny.

Córka Nadziei (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz