Rozdział 27

427 55 21
                                    

Ku swojemu zdziwieniu, bez trudu odnalazła drogę do własnej komnaty, jakby jej umysł zapamiętał każdy zakręt i korytarz, mimo że wcześniej przemierzała je w pośpiechu i zdenerwowaniu. Wkroczyła do przestronnego pomieszczenia i od razu skierowała się w stronę łazienki, gdzie spodziewała się zastać Neetrita.

Stanęła przed drzwiami, wciąż ściskając w dłoniach spodnie i Iskry. Uniosła dłoń i delikatnie zapukała w drewnianą powierzchnię, czekając na reakcję.

- Żyjesz? Nie umarłeś w trakcie tych kilku minut gdy mnie nie było? - zawołała, stukając w drzwi mocniej. - Bo jeśli umarłeś, to będę naprawdę rozczarowana.

Przyłożyła ucho do drzwi, nasłuchując z niecierpliwością. Głucha cisza była jedyną odpowiedzią. Zmrużyła oczy i już miała powtórzyć swoje pytanie, kiedy w końcu dobiegł ją stłumiony głos Neetrita:

- Nic mi nie jest. Możesz wejść - odparł demon, a w jego tonie dało się wyczuć nutę rozbawienia.

Uchyliła drzwi i zanim weszła do środka, wymamrotała pod nosem:

- Jeśli ty też będziesz nagi, to przeżyję dziś jakieś dziesiąte załamanie nerwowe. Chyba nie zniosę więcej nagich demonów jak na jeden dzień.

Usłyszała, jak Neetrit parska śmiechem, a potem jego głos stał się podejrzliwie rozbawiony:

- Słucham? Co to znaczy TEŻ? Czyżbyś natknęła się na jakiegoś innego rozebranego demona? Mam nadzieję, że to nie był mój brat.

Poczuła, jak jej policzki płoną rumieńcem. Weszła do łazienki, starając się nie patrzeć bezpośrednio na niego.

- Nie pytaj. Po prostu... nie pytaj. To była bardzo długa i dziwna noc.

- Teraz jestem jeszcze bardziej ciekawy - odparł, unosząc brew. - Ale nie martw się, oszczędzę ci kolejnego szoku. Jestem w pełni ubrany... no, prawie. Chociaż... - zawiesił głos. - Jeśli wolałabyś inaczej...

- Nie! - wykrzyknęła. - Prawie to wciąż za mało. Przyniosłam ci spodnie. Nevela kazał ci przekazać, żebyś o nich pamiętał. Chociaż nie mam pojęcia, dlaczego to takie ważne.

Zaśmiał się cicho, biorąc od niej ubranie.

- Ah, Vel i jego obsesja na punkcie spodni. Długa historia. Może kiedyś ci opowiem, jeśli będziesz grzeczna.

Zdziwiła się, widząc jak Neetrit emanuje zaskakująco dobrym humorem, zważywszy na fakt, że jeszcze kilkadziesiąt minut temu zwijał się z bólu na posadzce, szlochając na jej ramieniu. Teraz jednak zachowywał się, jakby ból zupełnie ustąpił, a wydarzenia ostatnich chwil w ogóle nie miały miejsca.

Odważyła się unieść na niego wzrok, pozwalając sobie na dłuższe spojrzenie. Rzeczywiście, wciąż miał na sobie spodnie poplamione krwią, a na klatce piersiowej opatrunek zakrywający rany. Jednak poza tym wyglądał na czystego - jego skóra nie była już umazana szkarłatem posoki.

Sprawiał wrażenie, jakby nic mu nie dolegało. Żartował i uśmiechał się, zupełnie jakby niedawno nie miotał się w agonii. Zastanawiała się, czy to efekt jego demonicznej natury, czy może po prostu świetnie maskował ból. A może jedno i drugie?

Choć starała się nie gapić, jej wzrok mimowolnie powracał do jego nagiej klatki piersiowej. Mimo opatrunku, wciąż mogła dostrzec zarys mięśni pod skórą. Poczuła, jak policzki zaczynają ją palić, uniosła więc wzrok, by spojrzeć mu prosto w oczy. To, co w nich dostrzegła, wprawiło ją w niemałe zdumienie. Jego źrenice, zwykle zwężone do rozmiarów cieniutkich szparek, teraz były nienaturalnie rozszerzone, niemal w połowie przykrywając złocistą tęczówkę.

Córka Nadziei (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz