Only you || Lee Jeno 18+

121 61 52
                                    

Seul był tętniącym życiem miastem, nawet nocą, więc nawet powroty w środku nocy stawały się przyjemniejsze, ponieważ miasto i okolice nie były pogrążone w spokoju i głębokim śnie. Lee Jeno, zmęczony po długim dniu treningów, wracał do swojego mieszkania. Ulice były oświetlone neonowymi światłami, a powietrze było chłodne i orzeźwiające. Chłopak czuł, jak zmęczenie wkrada się w jego mięśnie, ale mimo to cieszył się z możliwości spaceru po spokojnych ulicach.

Kiedy przechodził obok jednej z bocznych uliczek, usłyszał przeraźliwy krzyk. Serce zabiło mu szybciej, a adrenalina zaczęła krążyć w jego żyłach. Zatrzymał się na moment, nasłuchując. Kolejny krzyk, tym razem wyraźniejszy. Bez zastanowienia ruszył w stronę źródła dźwięku.

W wąskiej uliczce zobaczył młodą kobietę, otoczoną przez trzech mężczyzn. Jeden z nich trzymał ją za ręce, drugi blokował drogę ucieczki, a trzeci zbliżał się do niej z wyraźnym zamiarem. Jeno poczuł gniew i determinację. Nie mógł pozwolić, by coś jej się stało. Nie myślał w tamtym momencie, że jest idolem i nie powinien się mieszać w takie rzeczy.

– Ej, zostawcie ją w spokoju! – krzyknął, rzucając się do przodu.

Mężczyźni odwrócili się w jego stronę, zaskoczeni jego obecnością. Jeno nie dał im czasu na reakcję. Rzucił się na pierwszego z nich, zadając mu cios w szczękę. Napastnik upadł na ziemię. Drugi mężczyzna próbował zaatakować Lee, ale ten zręcznie uniknął ciosu i uderzył go w brzuch, zmuszając do cofnięcia się.

Trzeci mężczyzna, widząc, że jego towarzysze są pokonani, postanowił uciec. Jeno odetchnął z ulgą, widząc, że zagrożenie minęło. Podszedł do kobiety, która wciąż trzęsła się ze strachu.

– Wszystko w porządku? – zapytał, starając się mówić łagodnym tonem.

Kana, wciąż w szoku, spojrzała na niego z wdzięcznością.

– Tak... dziękuję... – powiedziała drżącym głosem. – Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś się nie pojawił.

– Ważne, że jesteś bezpieczna – odpowiedział Jeno, uśmiechając się do niej uspokajająco. – Czy mogę cię odprowadzić do domu? Nie powinnaś być teraz sama.

Kana skinęła głową, a na jej twarzy zaczęła się malować wyraźna ulga. Nie chciała teraz wracać sama do domu, nawet jeśli był to krótki odcinek drogi.

– Tak, proszę. Mieszkam niedaleko.

Szli w milczeniu przez kilka minut, ale Jeno zauważył, że Kane zaczyna się uspokajać. Mimo to, wciąż trzymała się blisko niego, jakby bała się, że niebezpieczeństwo może wrócić w każdej chwili.

– Jak masz na imię? – zapytała nagle, przerywając ciszę.

– Jeno. A ty?

– Kana. Jeszcze raz dziękuję, Jeno. Naprawdę nie wiem, jak mogę ci się odwdzięczyć.

– Nie musisz się odwdzięczać. Cieszę się, że mogłem pomóc – odpowiedział Jeno. – Mamy już dość trudności na głowie, prawda?

Kana uśmiechnęła się słabo.

– Masz rację. To był naprawdę ciężki dzień.

Dotarli do jej mieszkania, małego, ale przytulnego apartamentu na drugim piętrze. Kana otworzyła drzwi i odwróciła się do Jeno.

– Może chcesz wejść na chwilę? Napijemy się herbaty czy czegoś ciepłego.

Jeno zastanowił się przez chwilę, ale zdecydował, że lepiej będzie, jeśli Kana odpocznie sama. Już wystarczająco wrażeń miała tego dnia, a on mógł jej dołożyć tylko kolejnych i to niekoniecznie były by one dobre jeśli ktoś by się dowiedział o dzisiejszym dniu. Chciał również skorzystać z tej niepowtarzalnej okazji ponieważ dziewczyna nie rozpoznała go. Był dla niej zwyczajnym chłopakiem, który ją uratował, a nie idolem.

MAGIC SHOP || ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz