Don't leave me || Jimin

121 64 2
                                    

Ból. Śmierć. Cierpienie. Smutek. Żal. Te słowa doskonale definiowały kilka ostatnich tygodni mojego życia. Chociaż może opisywały całe dotychczasowe życie? Ciężko było stwierdzić, ale jedno było pewne. Chciałem, by to się w końcu skończyło. Chciałem w końcu poczuć spokój i ulgę. Ten pierwszy raz w życiu, chciałem przestać być ciężarem dla innych. 

Chciałem uwolnić moich przyjaciół i rodzinę od siebie. Myślę, że za bardzo by się nie przejęli skoro to oni byli przyczyną tego stanu, w którym obecnie się znajdowałem. Największy udział mieli w tym moi rodzice, która na każdym kroku musiała mi udowodnić jak beznadziejnym synem i bratem jestem. Początkowo starałem się jak mogłem, by zmienić ich zdanie i pokazać, że coś potrafię, ale poddałem się, gdy zaczęli skupiać dużo większą uwagę na moje młodsze rodzeństwo. Wtedy przez większość czasu byłem dla nich niewidzialny.

Z czasem wydawało mi się, że nauczyłem się żyć z tym, że byłem ogromnym rozczarowaniem, zbędnym dodatkiem, niekochanym dzieckiem. Tak było do momentu, w którym w grę wchodziła tylko przemoc psychiczna. Zmieniło się to, gdy ojciec pierwszy raz podniósł na mnie rękę. Wtedy została przekroczona jakaś niewidzialna granica, która nie pozwalała mi już na ignorowanie słów kierowanych w moją stronę. Każde słowo trafiało ze mną z podwójną siłą i sprawiało, że kuliłem się w sobie, choć na zewnątrz tego nie pokazywałem.

Całe to uczucie beznadziei i tego, że do niczego się nie nadaję, w końcu uderzyło we mnie z taką siłą, że miałem już tego dość. Nie chciałem żyć takim życiem, które nie przynosi żadnej radosnej dla mnie chwili. Dlatego postanowiłem z tym skończyć.

Stałem na moście nad rzeką Han i zbierałem się do tego, by stanąć na barierce. Jednak jakbyś coś mnie blokowało i mówiło, bym odwrócił się. Moje ciało przeszył dreszcz strachu. A co jeśli się nie uda? A co jeśli jestem na tyle beznadziejny, że nie uda mi się skończyć ze swoim życiem? Będę musiał żyć ze świadomością, że nawet jednej rzeczy nie potrafię zrobić dobrze.

- Tylko naprawdę słabi i tchórzliwi ludzie podejmują się tak desperackich kroków. To naprawdę szczyt głupoty decydować w taki sposób o zakończeniu swojego życia- usłyszałem za sobą kpiący głos jakiejś dziewczyny, gdy prawie udało mi się stanąć na barierce.

- Nic o mnie nie wiesz, ale może i jestem słaby. Jestem za słaby, by dalej żyć takim życiem.

- To je zmień- powiedziała to w taki sposób, jakby była to najprostsza rzecz w życiu.

- Myślisz, że to takie proste?

- A próbowałeś?

Nie wiem dlaczego, ale dziewczyna mnie zaintrygowała. Nie każdy zwróciłby uwagę na osobę, która próbuje się zabić. Zwłaszcza będąc w Korei, gdzie co roku dochodzi do ogromnej ilości samobójstw. Nie odróżniałem się zbytnio od części naszego społeczeństwa, więc dlaczego zwróciła uwagę na mnie.

- Pozwól, że pokażę ci, że życie wcale nie jest takie złe, by z nim tak szybko skończyć.

Poczułem, że powinienem to zrobić, choć z drugiej strony moje myśli krążyły wokół tego, że nie powinienem jej słuchać i poddawać się, tylko skończyć to co zacząłem. Jednak pomimo moich myśli, moje czyny wskazywały na co innego. Nim się zorientowałem co robię, moje stopy dotknęły chodnika i miałem bezpieczny grunt pod stopami. Od razu odwróciłem się, by zobaczyć dziewczynę, która powstrzymała mnie od skoku i zakończenia mojego nędznego żywota.

Przede mną stała dziewczyna o czarnych włosach i przenikliwych, ciemnych oczach. Miała na sobie zwykłe, codzienne ubranie – jeansy i szary sweter – ale było w niej coś, co przyciągało uwagę. Może to była pewność siebie, której mi brakowało. Może sposób, w jaki patrzyła na mnie, jakby widziała więcej niż tylko chłopaka na krawędzi mostu.

MAGIC SHOP || ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz