Rozdział 4. Gabriel?

36 1 0
                                    

pov. Riccardo

Sprawdziłem czy nadal żyje i serce aż mi zamarzło na to co właśnie odkryłem.

- Uff, żyje dzięki Bogu.

- Ledwo oddycha, on tutaj może zaraz zejść.

W tym momencie zauważyłem Victora chowającego się w krzakach i obserwującego całą sytuację. Ze łzami w oczach krzyknąłem:

- Victor ty pacanie, chodź tu i pomóż, a nie chowaj się po krzakach.

A on przybiegł i powiedział:

- Ale to przecież wszystko moja wina.

- Gabriel na pewno ci wybaczy, tylko pomóż mi z nim. Odpowiedziałem.

- Do kogo chcesz iść. Spytał Victor.

- No nie wiem. Powiedziałem zdezorientowany.

- Ja bym go do szpitala zawlekł. Rzekł zmartwiony Victor.

Na te słowa przytaknąłem.I Gabrielem na moich rękach ruszyłem razem z Victorem w drogę do szpiala. Ledwo trzymałem się na nogach. Victor to chyba zauważył bo od razu powiedział:

- Riccardo ty tu zaraz padniesz daj mi go to ja go poniosę.

- Ale...

W tym momencie stanął przed nami Fei i spytał:

- Co mu się stało?

- Później ci to wytłumaczę a teraz pomóż mi go przekonać że to ja go powinienem tam zanieść. Powiedział Vic.

- Daj ja go tam zaniosę bo przecież ty nienawidzisz szpitali. Odezwał się do mnie Fei.

Po czym wziął mi z rąk Gabriela a ja zacząłem płakać.

- Ja idę z nim do znajomego lekarza, a jego stanie będę wam pisać na bieżąco. A po tych słowach ruszył w stronę szpitala.

A ja szedłem powoli chodnikiem razem z Victorem. Ale po chwili zauważyłem jak łza spływała mu po twarzy, pierwszy raz widziałem jego płacz.

Jedenaście dni później

pov. Trener Sharp

Jak to dobrze że już są wakacje. I wyobrazić sobie że dziś jest czwarty lipca gdy tak sobie myślałem nagle na ławce zauważyłem strasznie bladych chłopaków z mojej drużyny piłkarskiej. Byli to Riccardo Di Rigo oraz Victor Blast.

- Chłopaki, a co się wam stało? Spytałem z zaciekawieniem i przerażeniem.

- Nic panie trenerze. Odpowiedział schrypniętym głosem Kruczek widocznie pławiący się w rozpaczy.

I już chciał gdzieś iść lecz ja wziąłem go na ręce a następnie Victora i ruszyłem w stronę mojego domu. Wyglądali tak jakby od tygodnia nie byli w domach. Gdy dotarliśmy do domu wszedłem z nimi do dawno nie używanego pokoju który przypominał coś na wzór sali szpitalnej. Bo muszę przyznać że kiedyś mnie to bardzo interesowało. Położyłem ich na łóżkach i dokładnie zbadałem najpierw Kruczka a później Blasta szczerze mówiąc nie wyglądało to najlepiej a to dlatego że od dawna nie spali a sen jest bardzo ważny dla zdrowia. Chociaż że Victor był w lepszym stanie od Riccarda też postanowiłem że tu zostanie. Nawet teraz kiedy byli bardzo zmęczeni nie chcieli zasnąć nie miałem pomysłu jak ich do tego przekonać więc postanowiłem zacząć rozmowę:

- A wy, dlaczego doprowadziliście się do takiego stanu?

- Bo ja... Zaczął Victor

- Ale ja bardziej. Odezwał się Kruczek.

RiGiVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz