Rozdział 12. Nad potokiem

11 1 0
                                    

pov. Riccardo

Ten dzień zapowiadał się wspaniale. Wstałem dziś około godziny szóstej. Nie wiem jak ale tej nocy wyjątkowo się wyspałem. Gabriel jeszcze spał więc aby mu nie przeszkadzać wyszedłem z chatki i wspiąłem się na najbliższe drzewo. W błogiej ciszy zachwycałem się pięknem lasu aż tu nagle usłyszałem za sobą głos Feia:

- Hejka Riccardo.

- Hej Fei. Odpowiedziałem i spojrzałem w jego stronę.

- Mogę? Spytał i wskazał na gałąź obok mnie.

- Jasne właź. Powiedziałem i przyglądałem się jego próbom wspięcia się na drzewo.

- Pomóc ci? Zapytałem po chwili.

- Jakbyś mógł, to chętnie. Odpowiedział Rani po czym podałem mu rękę i wciągnąłem go na gałąź.

- Wiesz że jest dopiero po szóstej? Spytał zaciekawiony Fei.

- Wiem i teraz czekam aż Gabi się zbudzi. Powiedziałem i spojrzałem w stronę naszej chatki.

- No to ja go chętnie mogę obudzić. Pośpiesznie odezwał się Fei i już miał zeskoczyć z gałęzi lecz ja go zatrzymałem i rzekłem:

- Nie, lepiej dajmy mu jeszcze pospać.

- No skoro ty tak mówisz to dobra, to może chodźmy zbudzić JP. Odezwał się Fei.

- Wiesz że właśnie naszła mnie na to ochota. Odpowiedziałem na zadany przez Feia pomysł.

- No to chodźmy po wiadro. Powiedział Rani i zeskoczył z drzewa.

- Po co nam niby jest potrzebne wiadro? Spytałem zaciekawiony.

- No ja już ci tłumaczę, weźmiemy wiadro i napełnimy je wodą, a potem wylejemy tą wodę na głowę JP gdy ten będzie spał. Wytłumaczył mi Fei po czym też zeskoczyłem z gałęzi na której siedziałem.

- To ty idź i poczekaj na mnie przy potoku. Rzekł Fei i poszedł w stronę sali z prysznicami.

W momencie w którym miałem iść nad potok zauważyłem że w moją stronę zmierza Gabriel. Trzymał on coś w ręku, tylko do końca nie wiedziałem co. Gdy podszedł do mnie ja jako pierwszy się odezwałem:

- Nie wiedziałem że z ciebie taki ranny ptaszek.

- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne. Odpowiedział Gabriel.

- Wiesz co to? Zapytał pewnie Gabi.

- No widzę że jakiś ptak. Rzekłem i spojrzałem na Garcie.

- To jest ptak który wleciał przez okno do naszej chatki i zaczął swoje poranne śpiewy siedząc obok mnie na kołdrze i budząc mnie ze snu. Powiedział troszkę pod irytowany Gabriel.

- I to niby moja wina? Zapytałem wskazując na siebie ręką.

- No nie. Odpowiedział Gabi po czym wypuścił ze swojej ręki ptaka którego przez cały ten czas trzymał w ręce.

- A co ty tu robisz? Spytał zaciekawiony Garcia.

- Czekam na... Zacząłem lecz przerwał mi biegnący z wiadrem w moją stronę Fei.

- Riccardo mam już wiadro! Krzyknął będący już przy nas Rani.

- A po co wam wiadro? Spytał zdziwiony Gabriel.

- No wiesz bo my... Zacząłem lecz się zawahałem.

- Idziemy obudzić mojego współlokatora. Odpowiedział z dumą Fei.

- A czy ja byłem waszym celem? Zapytał Gabriel.

- Fei z początku chciał lecz ja przekonałem go żeby dać ci się wyspać. Odpowiedział Riccardo.

-Aha, to fajnie, dzięki. Powiedział Gabi i spojrzał na Feia jakby oczekiwał na jego wypowiedz w tej sprawie.

- Na mnie nie patrz, przecież nie zrobiłem nic złego, jeszcze. Rzekł Fei i odwrócił wzrok.

- Jeszcze? Spytał Garcia.

- Eee... Dobra, chodźmy go obudzić. Powiedział szybko Fei i poszedł napełnić wiadro wodą.

pov. Gabriel

- Aaa, wy tak na serio? Zapytałem Riccarda.

- A dlaczego by nie. Odpowiedział Riccardo i razem poszliśmy z Feiem.

Rani napełnił wiadro i cała nasza trójca przenajświętsza udała się w stronę chatki Feia i JP. Gdy byliśmy już kilka metrów od chatki z jej środka wyszedł nasz cel czyli Jan-Piotr Szalin. W tym momencie ja jako pierwszy odezwałem się kpiąco:

- Coś się chyba nie udało.

- No ja pierniczę ja sobie nie dam. Powiedział zdenerwowany Fei i ruszył w stronę swojego współlokatora.

- Ale co ty chcesz zrobić? Zapytał zainteresowany zaistniałą sytuacją Riccardo.

- Zobaczcie! Krzyknął Fei i wylał całe wiadro wody na głowę JP przy tym szyderczo się śmiejąc.

- Eeej, co ty robisz! Wrzasnął zalany wodą JP.

- Robię ci mały psikus. Odezwał się Fei podbiegając i chowając się za mną.

- Ja ci jeszcze pokaże psikus! Krzyknął JP i ruszył na Feia który wydał z siebie tylko jeden głośny pisk i zaczął uciekać.

Ja z Riccardem śmialiśmy się przez dłuższą chwilę po czym przyszli do nas Victor z Xeq. Oni wyglądali tak jakby tej nocy wyjątkowo się wyspali. Szczęściarze. Razem z nimi poszliśmy tak jak wczoraj ustaliliśmy nad potok. Nad potokiem działy się dziwne rzeczy. Po pierwsze JP w końcu złapał Feia lecz po długiej szarpaninie razem wpadli do potoka. Chociaż byli cali mokrzy nadal kontynuowali swoją walkę. Nie rozumiałem tego i bałem się to zrozumieć. Po chwili zacząłem przyglądać się Victorowi i Xeq. Xeq zachowywał się wyjątkowo dziwnie. Tak jakby chciał zrobić żart Victorowi. Myślę że nie uda mu się bo Victor to sigma. Nasz Szeryf wziął wiadro którym przedtem Fei oblał Jana-Piotra Szalina i napełnił go wodą. Życzyłem mu powodzenia ale i tak by się nie pewnie przydało. Powoli skradał się do Blasta i już miał go oblać lecz mądry sigma Victor przewidział jego ruch i odwrócił atak w taki sposób że Xeq oblał sam siebie i wpadł do błota. Wszyscy zaczęli się śmiać z jego nieudanego planu. On sam także dostał głupawki. Myślałem że skoro Xeq podszedł do planu oblania Victora to ja też spróbuję lecz nie z Blastem ale z Kruczkiem. Wziąłem to samo wiadro co Szeryf i napełniłem je wodą. Riccardo wsłuchiwał się w otaczające nas śpiewy ptaków. Wszyscy mnie obserwowali czy chociaż mi, uda się kogoś oblać. Powili stawiałem kroki, wiedząc że Ricc ma uszy muzyka i może coś usłyszeć. Byłem już wystarczająco blisko i już miałem go oblać ale on chyba chodząc na nauki do Victora podłożył mi nogę i wpadłem do potoka. Po upływie kilku sekund krzyknąłem:

- A to niby za co!?

Riccardo tylko otworzył oczy spojrzał na mnie leżącego w potoku po czym zamknął je i wznowił swoje wsłuchiwanie się w śpiewy ptaków. Nie rozumiałem o co mu tak naprawdę chodziło ale no cóż. Ja wiedziałem że wyjście z tej sytuacji było tylko jedno po czym wrzasnąłem:

- Wojna!

I zacząłem wszystkich wokół chlapać wodą. A oni to odparli atak i cała nasza szóstka chlapała się w potoku wodą tak że każdy był mokry. Każdy oprócz Riccarda który sam nie wiem jak to zrobił. A po chwili do bitwy dołączył Cukierek któremu widocznie znudziło się łapanie rudych nadrzewnych szczurów. I wszyscy fajnie spędzaliśmy czas nad potokiem.


RiGiVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz