Rozdział 6. To moja wina

28 2 0
                                    

Następnego dnia rano

pov. Gabriel

Tego dnia obudziłem się dość wcześnie tak samo jak Victor który siadł na łóżku i wpatrywał się w telefon. Po chwili wstał, podszedł do mnie i powiedział:

- Wiesz co Gabi, ja będę się powoli zbierał.

- Ale dlaczego, może zostaniesz przynajmniej na śniadanie. Odpowiedziałem i spojrzałem na niego.

-Eee nie, mój brat Nikodem idzie dziś do szpitala na kontrole bo w końcu jest cukrzykiem i poprosił mnie żebym mu towarzyszył. Rzekł i zaczął powoli zbierać swoje rzeczy.

- A tak w ogóle to co zmierzasz dzisiaj robić bo chyba nie spać na ulicy? Spytał i cicho się zaśmiał.

- Nie, nie, chyba do Riccarda pójdę. Powiedziałem i podniosłem się z łóżka.

- To dobra ja już idę a ty dbaj o siebie, dobra? Zapytał wychodząc z mojego pokoju.

- Oki. Odpowiedziałem i uśmiechnąłem się a Victor opuścił mój dom.

Ja zastanawiałem się jeszcze chwilę po czym przebrałem się i poleciałem pod dom Riccarda. Gdy stałem już pod drzwiami myślałem czy to na pewno dobry pomysł ale przecież nie przyszedłem tu myśleć ale pogadać z Riccardem. Bez wahania zadzwoniłem na dzwonek i czekałem aż ktoś mi otworzy ale aby to nie było to wścibskie babsko.

pov. Dorota Kruczek - Matka Riccarda

Riccardo płacze całymi godzinami tylko na noc zasypia. Chwilę temu uspokoił się i zasnął. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi więc z Riccardem na rękach spojrzałam przez okno. Był to najlepszy przyjaciel mojego syna Gabriel Nefil. Postanowiłam że wpuszczę go do domu może wie o Riccardo coś o czym ja nie wiem. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je.

pov. Gabriel

Nagle drzwi do domu się otworzyły a w nich zobaczyłem panią Kruczek i Ricarda na jaj rękach. Sam nie widziałem jego twarzy bo miał ją położoną na ramieniu i odwróconą w stronę pleców. Wyglądał jakby spał więc nawet nie chciałem zaczynać z nim rozmowy. Jego mama była dla mnie miła, wpuściła mnie do środka i zrobiła herbatę Lipton. Napiłem się łyk i powiedziałem:

- Dzień dobry.

- Dzień dobry Nefil, co cię tu sprowadza? Zapytała i pogłaskała Riccarda po głowie.

- Bo ja przyszedłem właśnie do... Zacząłem.

- Riccarda, prawda? Przerwała mi pani Kruczek.

- Tak. Odpowiedziałem i opuściłem głowę.

- Wiedziałam że przyjdziesz wcześniej czy później. Powiedziała i wzięła łyk herbaty.

- Ale skąd? Spytałem zszokowany.

- Jesteś jego najlepszym przyjacielem i ja widzę jak bardzo się lubicie. Rzekła mama Riccarda.

Zarumieniłem się po czym zapytałem:

- A z nim jest źle?

- Troszeczkę tylko płacze godzinami ale oprócz tego to dobrze. Odpowiedziała mi i wzięła następny łyk herbaty.

W tym właśnie momencie Riccardo się przebudził lecz nie otworzył oczy. Chyba nawet nie wiedział że tu jestem. Powiercił się trochę chyba do końca nie wiedział gdzie jest. Jego mama uspokajała go jak mogła a uspokoiła go tak że chwilę później spał. A wtedy ja odezwałem się:

- Mam do pani pytanie.

- Jakie Gabrielu? Spytała widocznie zaciekawiona.

- Czy jak on się obudzi będę mógł z nim porozmawiać, nie ukrywam ale bardzo mi na tym zależy. Powiedziałem na jednym wdechu.

- Przed odpowiedzią czy mogę zadać ci pytanie? Zapytała i spojrzała mi w oczy.

- Oczywiście, a o co chodzi? Spytałem.

- Bo ja bym chciała wiedzieć co się stało. Rzekła i znów popatrzyła się na mnie.

- Proszę pani bo to było tak, był trening trener wezwał Riccarda do siebie a ja chciałem do niego iść a Victor wiedział że nie powinienem więc zawiesił mnie na płocie a że wcześniej rzucił mną na ziemię wisiałem tam półprzytomny po chwili straciłem przytomność i nikt nie wiedział że ja tam wiszę. Obudziłem się już w szpitalu i Fei wyjaśnił mi że przeszedłem operację. Po wyjściu ze szpitala spotkałem Riccarda który obwiniał się za mój wypadek a gdy chciałem mu wyjaśnić że to nie jego wina to uciekł i właśnie mu to wyjaśnić przyszedłem. Powiedziałem i napiłem się po tak długiej wypowiedzi.

- No to już wszystko wiem i jeżeli tylko chcesz możesz się zatrzymać i poczekać aż się obudzi. Rzekła pani Kruczek i wstała z krzesła.

- Naprawdę mogę tutaj zostać? Spytałem podekscytowany.

- Tak, chodź to pokarze ci twój tymczasowy pokój. Odpowiedziała mi pani.

Szliśmy razem korytarzem a ja wpatrywałem się w Riccarda. Widziałem jego twarz taką była ona cała w łzach. Widziałem że bardzo się za to wszystko obwinia. Musiałem z nim jak najszybciej pogadać. Nagle Ricc ruszył się i otworzył oczy, wtedy zdezorientowany powiedział:

- Gabi?

Po czym wyrwał się z rąk matki i ruszył w stronę swojego pokoju.

- Riccardo! Krzyknąłem ja i pani Kruczek jednocześnie.

- Proszę pani ja z nim porozmawiam. Rzekłem i spojrzałem w stronę w którą pobiegł Ricc.

- Dobrze ty idź a ja pójdę zrobić coś na śniadanie. Powiedziała po czym poszła robić śniadanko.

Powoli szedłem korytarzem i myślałem w jakim stanie go zastanę. Stałem już pod drzwiami więc spokojnie zapukałem. Wszedłem do środka i odezwałem się spokojnym głosem:

- Riccardo, mogę wejść?

Ricc akurat leżał w łóżku gdy usłyszał mój głos to chciał chyba uciec ale zanim to zrobił ja powiedziałem:

- Riccardo proszę, nie uciekaj, porozmawiajmy.

Siedział on teraz na swoim łóżku i parzył się na mnie łaskawym wzrokiem. Widać było po nim że ma ogromne poczucie winy. Nagle Riccardo się odezwał:

- Czego ty w ogóle chcesz od takiej okropnej osoby jak ja.

- Nie jesteś okropny. Rzekłem i spojrzałem mu w oczy.

- Tia, jasne. Powiedział w taki sposób żeby dać mi do zrozumienia że nie mam racji.

- To moja wina. Dodał i spuścił głowę w dół.

- Riccardo ja powiem ci tylko jedną rzecz to nie jest twoja wina, ja mogłem zanim straciłem przytomność zawołać kogoś o pomoc lecz ja wolałem przyglądać się waszemu fascynującemu meczowi. I ja nie obwiniam się ani ciebie ani także Victora przez którego to wszystko miało miejsce. Ja już o tym zapomniałem tak jak Victor z którym wczoraj rozmawiałem i chciałbym abyś ty też przestał się tym zadręczać. My mamy całe życie przed sobą przecież ty masz dopiero dwanaście lat a ja trzynaście. Powiedziałem i odkaszlnąłem po tak bardzo długiej i wyczerpującej wypowiedzi.

Riccardo siedział jak wryty jego oczy były skupione tylko na jednym punkcie. Ja nie wiedziałem że moja mowa mogłaby kogoś tak poruszyć. Po około dwóch minutach w bezruchu Ricc zerwał się z łóżka i mocno mnie przytulił. Ja byłem szczęśliwy że już po wszystkich troskach. Razem z Riccardem ruszyliśmy na dzisiejszy trening bo za trzy dni mieliśmy grać ważny mecz z inną szkołą w Wastolinie.





RiGiVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz